Nasza Księgarnia, Warszawa 2011.
Trudna pierwsza miłość
Małgorzata Gutowska-Adamczyk lubi testować style i zmieniać formy swoich opowieści, nie tylko tych dla nastolatek, ale i dla dorosłych czytelniczek. Książka „Niebieskie nitki” nie stanowi jednak literackiego eksperymentu, a kontynuację narracyjnych rozwiązań z powieści „Mariola, moje krople” czy miniatury „Jak zabić nastolatkę (w sobie)?”. Stawia na bardzo krótkie obrazki z życia różnych bohaterów, przeskakuje od jednej postaci do drugiej, by na chwilę tylko skoncentrować się na ich przeżyciach i przejść błyskawicznie i bez komentarza do innego wątku. W literaturze czwartej to wciąż rzadkość, a lekko filmowy sposób opowiadania historii powinien trafić do przekonania nastoletnim odbiorczyniom.
Zwłaszcza że najpilniejszą kwestią są tu dylematy uczuciowe szesnastoletniej dziewczyny i klasyczny problem jednoczesnej ochoty na związek dwojga ludzi. Linka podkochuje się w Szymonie, chłopaku niezbyt bliskiej koleżanki z ławki. Tyle że by zamaskować nieszczęśliwą miłość, w towarzystwie Szymona staje się kłótliwa i irytująca. Szymon ma dość Hanki, swojej aktualnej dziewczyny i zwraca uwagę na Linkę – ale dopiero wtedy, gdy bohaterką zaczyna interesować się Grzesiek. Grzesiek odrzuca tym samym uczucie, jakim obdarza go pewna Monika… Przypomina to trochę streszczenie odcinka serialu obyczajowego, ale w przypadku Gutowskiej-Adamczyk sytuację ratuje po pierwsze pomysł na narrację, po drugie – obecność bardziej oryginalnych zagadnień dalszoplanowych. Linka bowiem przeżywa rozwód rodziców, musi wyprowadzić się z mamą do domu babki i prababki (tę pierwszą, mniej wyrazistą, na jakiś czas usuwa autorka z pola widzenia). Znienacka pojawia się ktoś, kto chciałby kupić ten dom. Linka szuka pocieszenia w mailowej korespondencji z pewnym autorem-lekarzem (z którym burzliwą wymianę opinii prowadzi także jej matka).
Wiele drobnych motywów powraca w tej książce, konstrukcja powieści pozwala zresztą na to, by skupiać się tylko na drobiazgach, z których składa się codzienność, na powtarzalnych emocjach, dzięki którym z Linką utożsami się sporo odbiorczyń i na weryfikowaniu powieściowych schematów. Na początku bardzo silne są skojarzenia z twórczością Małgorzaty Musierowicz, dopiero z czasem odchodzi Gutowska-Adamczyk od nośnych sposobów przyciągania uwagi nastolatek w stronę bardziej zindywidualizowanych pomysłów, ale ponieważ „Niebieskie nitki” utrzymują stałe szybkie tempo uczuciowych wątków – nikt nie będzie miał tego autorce za złe.
Każdy z bohaterów tej powieści staje się na swój sposób bliski dziewczynom – a ze względu na rozkład sympatii i antypatii dla każdej z odbiorczyń książka będzie miała inny wymiar i szczęśliwe bądź smutne zakończenie. To duży sukces Gutowskiej-Adamczyk, która obok zestawu standardowych prawd o życiu chciała zapewne zamieścić mniej banalne i oczywiste schematy. W „Niebieskich nitkach” sporo jest tematów niemal publicystycznych, zgrabnie wplecionych w fabułę (przypomina mi to „Klasę pani Czajki” Małgorzaty Karoliny Piekarskiej, tyle że w wersji dla nieco starszych nastolatek, nastawionych na romansową opowieść). Mnogość wątków i bardzo krótkie wyimki z egzystencji kolejnych postaci nadają tej książce szybkie tempo i wyzwalają sporo tematów do refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz