WAM, Kraków 2011.
Powrót do dzieciństwa
Elżbieta Zarych znalazła swój sposób na opowiadanie baśni. Nie stylizuje języka, chociaż od czasu do czasu wymknie jej się coś, co nawiązuje do przekazywanych ustnie bajań, nie próbuje archaizować ani kreować siebie na gawędziarkę. Wykorzystuje raczej przezroczystą i w miarę bezemocjonalną narrację w przekonaniu, że historie obronią się same. I rzeczywiście się bronią. Tom „Baśnie o marzeniach i tęsknocie za piękniejszym życiem”, kontynuacja „Baśni o szczęściu, nieszczęściu i o tym, co jest najważniejsze w życiu” to pozycja lekturowa dobra dla wszystkich. Dzieciom zaprezentuje świat wartości, bez których nie można się obejść, dorosłym przypomni krainy, w których wszystko było jasne, choć niepozbawione pierwiastka magii. Fakt, że Zarych nie infantylizuje baśni zawartych w tomie i nie przeciąga opowiadania nad miarę sprawia, że można ten tom czytać z prawdziwą przyjemnością.
Znajdzie się w tej publikacji kilka dobrze znanych motywów, chociaż większość to autorskie baśnie bądź wariacje na charakterystyczne dla gatunku tematy. Elżbieta Zarych nie zaznacza jednak, co zaczerpnęła ze skarbnicy ludowych mądrości, świadoma faktu, że trudno niekiedy wskazać źródło pomysłu. Dla czytelników jednak najważniejsze będzie, że autorka świetnie radzi sobie z opowiadaniem baśni, umiejętnie wykorzystuje typowe wątki i sposoby nakreślania bohaterów i fabuły. Proponuje baśnie, które w niczym nie ustępują tym przekazywanym z pokolenia na pokolenie i pozwala czytelnikom na wkroczenie w świat wyrazistych reguł i zasad, które umożliwiają nagradzanie za dobre uczynki a karanie za złe. I, co ciekawe, nie ma w tych krótkich formach przykrej w lekturze naiwności, nie ma czynników, które zniechęcałyby do czytania. Elżbieta Zarych przedstawia bohaterów marzących i wysyła ich w drogę, która ma pomóc w spełnianiu owych marzeń. Autorka porusza się po utartych szlakach, w dodatku wybiera sobie temat wiodący w całej książce, a mimo to nie nudzi jej tom, a daje się z przyjemnością smakować, także dzięki zmiennemu rytmowi narracji. Zarych nie korzysta w końcu z jednego szablonu, wzorca, który mogłaby powielać – za każdym razem od nowa tworzy swoich bohaterów i ich mikrokosmosy.
Jak poprzedni tom, tak i ten zdobiony jest kolażami autorki, ale daje się zauważyć po pierwsze – mocno „jesienny” klimat ilustracji, po drugie – częstsze wykorzystywanie zdjęć. Pierwszy motyw objawia się w wykorzystywaniu zasuszonych kolorowych liści jako drzew, drugi ma chyba na celu uzmysłowienie odbiorcom, że baśnie wbrew pozorom są blisko zwykłego świata. Z kawałków tasiemek, skrawków materiału i bibuły, z koralików i fragmentów zdjęć wyczarowuje Zarych niezapomniane obrazy, które nie tylko komponują się dobrze ze słowami, ale również podsycają baśniową atmosferę książki – i zwyczajnie budzą zachwyt. Oto bowiem rzeczywistość z marzeń zbliża się na wyciągnięcie ręki.
Elżbieta Zarych zapewnia więc swoim odbiorcom wrażenia estetyczne do kwadratu. Tak samo szczegółowo przygotowuje opowiastki i ilustracje, wprowadzając czytelników w gotowe, pełne emocji krainy.
Myślę że przeczytanie tej książki może być ciekawym doświadczeniem...
OdpowiedzUsuń