niedziela, 5 czerwca 2011

Andrzej Grabowski: Zenek i mrówki

Media Rodzina, Poznań 2011.

Świat bez komputera

Literatura czwarta służy czasem do oswajania najmłodszych ze zjawiskami dość dla nich egzotycznymi. Wpisanie wiadomości w przygodę małego bohatera sprawia, że czytelnicy chłoną wiedzę i odkrywają nowe światy przy okazji dobrej zabawy. Zdarza się i tak, że intencja edukowania dzieci dominuje nad fabułą i zamienia historię w zbiór mało ekspresyjnych danych. Andrzej Grabowski próbował znaleźć złoty środek, ale w „Zenku i mrówkach” widać, jak bardzo zależało mu na przekonaniu odbiorców do buddyzmu i praktyk z nim związanych.

Zenek dowiaduje się, że nie pojedzie na wymarzone wakacje, zamiast tego spędzi tydzień z tatą na ango – podwarszawskim obozie „gdzie dorośli bawią się w buddyjski klasztor”. Chłopiec nie ma na to ochoty, zwłaszcza że tata nie pozwala mu na zabranie laptopa czy telefonu komórkowego. Zapowiada się koszmarnie nudny tydzień. Zenek zabiera ze sobą pamiętniki jednego z przodków, prapradziadka Zenobiusza – i umila sobie czas lekturą, co ciekawsze fragmenty z ucieczki krewnego z zesłania na Sybir przepisując do swojego dziennika. Dodatkowo poznaje nowy rytm życia na ango i z czasem przekonuje się do niektórych praktyk (wyzwaniem jest na przykład policzenie do dziesięciu bez odwracania myśli ku przeszłości lub przyszłości). Obserwuje też mrówki – i trochę informacji o nich ściąga też z internetu w biurze. A poza tym studiuje życiorys Buddy i opowiada rodzinne historyjki. Niby się nie nudzi, więc jest szansa, że nie będą się nudzić też czytelnicy, ale… brakuje tu trochę pożywki dla wyobraźni. Pobyt na ango, który mógłby zaintrygować zabieganych dorosłych, pragnących wytchnienia, nie może, mimo zapewnień, przekonać kilkulatka do rezygnacji z zabaw, ruchu i snucia marzeń. Tymczasem Zenek przekonuje się do zainteresowań ojca właściwie bez konkretnego powodu.

Andrzej Grabowski stopił tu w jedną cztery odrębne narracje. Pierwszą stanowi dziennik Zenka – relacja z teraźniejszości na ango i domowych perypetii. Drugą – pamiętnik prapradziadka – bardzo delikatnie stylizowany tekst (stylizowany tak delikatnie, że prawie niedostrzegalnie), pełen awanturniczych przygód, strzelania, niebezpieczeństw i grozy. Trzecią narrację tworzą krótkie ciekawostki o mrówkach, przefiltrowane przez komentarz małego, podekscytowanego nimi chłopca, czwartą – opowieść o życiu Siddharthy. Najbardziej niejednorodna jest oczywiście pierwsza narracja – Zenek opowiada o wszystkim. Z przejęciem tłumaczy zachowania dorosłych i znaczenia gestów, próbując oswoić siebie i czytelników z nieznanym. Czasem popełnia błędy, które powracają w wyrzutach sumienia (ale szybko je naprawia, przyznając się ojcu). Przytacza historie z życia rodziców, napomyka też o kolegach. To, co Andrzejowi Grabowskiemu się udało w „Zenku i mrówkach” to drobne, błyskotliwe spostrzeżenia chłopca, które dają się prosto przełożyć na doświadczenia odbiorców. Zenek potrafi nazwać swoje emocje i skojarzyć je z konkretnymi sytuacjami, dzięki temu oswoi z odczuciami także inne dzieci.

Grabowskiemu nie chodzi o propagowanie buddyzmu, ale raczej o zaproponowanie małym czytelnikom innego stylu życia. Obawiam się jednak, że nie znalazł w tym pomyśle niczego, co przekonałoby maluchy do rezygnowania z gier komputerowych i telewizora. Mimo wszystko cenny jest fakt próby oswajania dzieci z mniej znaną w Polsce religią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz