Zakamarki, Poznań 2010.
Złoty owoc
Cała historia zaczęła się od tego, że mały Lasse zgubił w lesie pomarańczę. Ale my o tym nie mamy pojęcia, obserwujemy tylko skutki tego zwyczajnego przecież i niezbyt ciekawego wydarzenia. A skutki przy jednoczesnej zmianie perspektywy i po doprawieniu wyobraźnią mogą być naprawdę fascynujące.
Oto bowiem leżącą w lesie pomarańczę znajduje córka elfów, dziewczynka dobra i uczynna, chętna do niesienia pomocy. Córka elfów zawsze, kiedy ptakom wypadnie z gniazda jajko, wspina się na drzewa i oddaje zgubę przyjaciołom. Nic więc dziwnego, że olbrzymia pomarańcza w pięknym kolorze kojarzy się bohaterce z jajkiem – tyle że zniesionym przez słońce. Dopiero interwencja przyjaciół, którzy rozpoznają w pomarańczy słoneczny owoc, zdejmuje z ramion dziewczynki spory ciężar: córka elfów martwiła się bowiem, jak zwrócić jajo właścicielowi. Ale w nagrodę za troskliwość przeżyje wspaniałą przygodę…
Elsa Beskow zabiera czytelników do maleńkiego świata ukrytego w lesie. Świat ten kieruje się własnymi prawami i pełen jest baśniowych istot – żyją tu między innymi psotne skrzaty, a leśną restaurację prowadzą razem Smutna Żaba i Wesoła Żaba (notabene, ogłoszenie w restauracji może budzić radość: „Uwaga. Gościom nie wolno zjadać się nawzajem” – to dobry sposób na utrzymanie porządku). W ten spokojny i niemal sielski krajobraz przedmiot należący do innej rzeczywistości wprowadza trochę zamieszania, chociaż dla małych odbiorców od początku będzie jasne, czym on naprawdę jest. Elsa Beskow natomiast konsekwentnie zachowuje pozory tajemnicy – z przyjemnością nakazuje mieszkańcom lasu naiwność w ocenianiu zjawiska. W ten sposób może stworzyć atmosferę baśniową właściwie bez większego wysiłku. Postacie żyją w krainie beztroskiej, całymi dniami mogą bawić się i tańczyć. A wszystko to dzieje się w zwyczajnym lesie, do którego każdy ma wstęp – zatem baśń istnieje niemal na wyciągnięcie ręki.
O realizmie Elsa Beskow przypomina na dwa sposoby. Po pierwsze za sprawą porzuconej w lesie pomarańczy, która mimo metaforycznych określeń funkcjonuje jako łącznik ze zwyczajnością. Po drugie natomiast przez duże ilustracje, które na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie nieco ciemnych i niezbyt bajkowych, ale przy bliższym obejrzeniu mogą zachwycać. Autorka, która zajęła się również stroną graficzną, prezentuje bowiem wycinek lasu z całą naturalnością, na jaką ją stać. Realistyczne ilustracje nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do miejsca i bohaterów akcji – to bardzo starannie odwzorowane elementy leśnego krajobrazu. I do tak przygotowanego tła dochodzą jeszcze baśniowe postacie: skrzat czy córka elfów. Tym samym Elsa Beskow może zasugerować prawdziwość wykreowanej przez siebie historii: nie tylko uwiarygodnia wydarzenia i ich bohaterów, ale jeszcze próbuje umiejscowić baśniowy świat bardzo blisko świata odbiorców. Takie przesunięcie baśni do prawdziwego życia ubarwia lekturę i przynosi obietnicę pięknych przygód, o czym mali czytelnicy będą mogli bez trudu się przekonać.
„Słoneczne jajo” to jedna z tych prostych, niewymuszonych opowieści, które urzekają odbiorców jednocześnie naiwnością i wewnętrznym liryzmem. Czerpie ze świata wyobraźni i ubarwia codzienność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz