niedziela, 22 maja 2011

Agnieszka Błotnicka: Koniec wiosny w Lanckoronie

WNK, Warszawa 2011.

Gruba

Po lekturze „Końca wiosny w Lanckoronie” mam mieszane uczucia. Z jednej strony Agnieszka Błotnicka proponuje ładny kawałek prozy, z drugiej – daje książkę o niczym, z nijaką fabułką i rozwlekłymi opisami, które nie prowadzą do żadnych ciekawych scen. Nie jest to literatura szarpiąca emocje – choć momentami niewątpliwie będzie działać na zmysły. Cała książka przeminie jednak w oczekiwaniu na coś, co się nie wydarzy.

W powieściach dla młodzieży Błotnicka stawia na zestaw atrakcyjnych przygód, nabija książki interesującymi zajściami i zapewnia odbiorcom mięsistą narrację. W babskiej powieści „Koniec wiosny w Lanckoronie” funduje czytelniczkom dawkę rozważań, dynamizowaną jedynie przez retrospekcje i pozbawioną możliwości rozwoju. Bohaterką jest tutaj Magda, kobieta z nadwagą, która właśnie przeżywa rozpad swojego związku. Magda uwielbia dobrą kuchnię i potrafi długo rozpływać się nad zaletami spożywanego właśnie bądź wymarzonego posiłku w sposób, którego mogliby jej pozazdrościć krytycy kulinarni. Jednak po utracie ukochanego postanawia rozpocząć dietę. Bierze urlop i jedzie przed siebie (by trafić do Lanckorony). W malutkim pensjonacie przekonuje gospodynię do przyrządzania dietetycznych posiłków - i zaraz podczas pierwszego spaceru skręca nogę w kostce. Na tym polega powieściowa teraźniejszość. Przeszłość również nie kusi, choć autorka stara się wzbudzić w odbiorczyniach zainteresowanie, urywając wspomnienia tuż przed puentą. A dotyczy owa przeszłość spotkania dwóch par i dziwnego konkursu na najlepszą anegdotkę. Konkursu nikt nie wygrywa, a anegdotki niekoniecznie wprawią w zachwyt czytelniczki. Gorzej, że nieuchwytne relacje między postaciami mają zastąpić fabułę.

Błotnicka postawiła w tej powieści na rozwlekłość. Kilkadziesiąt stron zabiera bohaterce jazda samochodem na miejsce przeznaczenia – i rozważania (w odcinkach) dotyczące dziwnego weekendu z nietypowym konkursem. Zapowiedź jakiejkolwiek akcji umiera w zarodku z chwilą skręcenia kostki. Zestawy ćwiczeń na odchudzanie i tęsknoty za dawnymi posiłkami mieszają się z pełnymi samoakceptacji wyznaniami; w ogóle Magda nie wydaje się spójną postacią. Raz uwielbia swoje ciało i czuje się seksowna, raz wyśmiewa się z niedoskonałości, zdradzając silnie zakompleksioną osobowość. Raz jest przerażona „wiejskością” jednego z miejscowych, raz próbuje z nim flirtować – zupełnie jakby autorka rozedrganiem wewnętrznym Magdy próbowała wynagrodzić odbiorczyniom brak rzeczywistej akcji. Mam też wrażenie, że Błotnicka źle czuje się w partiach, które nie są monologami wewnętrznymi kobiety: najgorzej wypada w czterech anegdotach, które mają być oratorskimi popisami, a brzmią jak szkolne rozprawki, sztucznie i blado. Tymczasem w Magdowych wyznaniach znajdzie się miejsce i na dowcip, i na błyskotliwość.

Za bardzo jest ta powieść rozwodniona, za dużo obiecuje i za mało obietnic może realizować. Udowadnia w niej Błotnicka, że potrafi ładnie pisać o jedzeniu i zmysłowych rozkoszach – ale na samym opisie przecież lekturowa przygoda się nie kończy. Zabrakło tu żywszych uczuć, pogłębienia tego, co zostało jedynie ledwo zarysowane, uwolnienia bohaterów. „Koniec wiosny w Lanckoronie” to pozycja dobra dla zabicia czasu, ale apetytu na czytanie nie zaspokoi. Pootwiera sporo wątków, które przydałoby się kończyć mocniejszymi akcentami – na co nie pozwala zbyt delikatna narracja. Być może Agnieszka Błotnicka nastawiła się za bardzo na tworzenie w konwencji literatury kobiecej – przez to niechcący wyolbrzymiła niektóre cechy takiej powieści, a straciła z oczu inne.

2 komentarze:

  1. Słyszałam, że reklamowo chwali tutaj osławioną dietę Dukana? ;) Właściwie tak ją zganiłaś, że aż mnie zaciekawiłaś ;)) Chyba dlatego, że zapowiada się przez to całkiem zabawna lektura ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy16/6/11 10:42

    Czytałam tę książkę, skusił mnie fragment z tyłu okładki i ciekawy tytuł. I żałuję. Czytuję dużo książek, mam swoją małą biblioteczkę i w życiu nie czytałam tak rozlazłej, nudnej książki, która niby może wiele dać, ale mam wrażenie, że autorka miała wiele pomysłów i nie wiedziala o czym pisać tak do końca. Nie polecam. W połowie książki sądziłam, że coś się jeszcze "rozkręci" ale niestety nie. Nuda trwała do samego końca. Szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń