Albatros, Warszawa 2011.
Austen w wersji pop
Punktem wyjścia dla powieści Melissy Nathan były dzieła Jane Austen. Przynajmniej w warstwie fabularnej i tekstowej inspiracji. Sposób opisu wydarzeń autorka bowiem upraszcza do granic możliwości, a hołd swojej ulubionej pisarce oddaje przez wplecenie do akcji fragmentów opowieści o „Dumie i uprzedzeniu” oraz przez prowadzenie charakterystyk bohaterów w nieustającym odniesieniu do literackich pierwowzorów.
Żeby jeszcze bardziej rzecz uprościć i uzasadnić swoje autorskie wybory. Melissa Nathan każe postaciom odgrywać role z „Dumy i uprzedzenia” w charytatywnym jednorazowym przedsięwzięciu. W ten sposób ma pewność, że nikt nie zarzuci jej zapatrzenia w Austen i braku oryginalności, a przez to i niedoboru pomysłów na książkę. Nathan ma jasno sprecyzowany cel: chce stworzyć współczesną komedię romantyczną na bazie powieści Jane Austen. W praktyce oznacza to naszkicowanie wielkiej miłości, pokonującej rozmaite przeszkody, a osadzonej we współczesnym bezdusznym świecie, w którym nie ma miejsca na romantyzm. Słowo „komedia” w tym określeniu będzie jedynie oznaczało dążenie do coraz bardziej wyraźnego happy endu – bohaterowie przypominają natomiast kukły, które nie mają szansy na wyzwolenie się z jarzma decyzji – i spod decyzji autorki.
Dziennikarka Jazz trafia na casting do sztuki opartej na motywach „Dumy i uprzedzenia”. Obsadę, poza zwykłymi ludźmi, mają stanowić same znakomitości pozaaktorskiego światka: aktorzy tym razem zasiądą na widowni, a ich zadaniem będzie sięgnięcie do portfeli. Całość ma wyreżyserować wspaniały aktor, Harry Noble – genialny na ekranie, prywatnie – człowiek arogancki, zarozumiały i złośliwy. Jazz od początku i nie bez powodu uprzedza się do niego. Tymczasem okazuje się, że to ona zagra Lizzy. Jej ukochanym na scenie ma być znienawidzony i traktujący wszystkich protekcjonalnie Noble. Jasmin emocje ze zwykłego życia przenosi do sztuki, dzięki czemu gra coraz lepiej. Tyle że w końcu wysłuchuje wyjaśnień Harry’ego i jej uczucia zmieniają się diametralnie.
Dużą część książki zajmuje opis prób do sztuki: dla Melissy Nathan to prosta okazja, by jak najczęściej odnosić się do swojego ulubionego dzieła – rozbudowuje zatem tę część opowieści, którą większość autorów najchętniej zamknęłaby w jednym akapicie, słychać tu echa nastolatkowych poppowieści, nie dziewiętnastowiecznego arcydzieła. Drugim obiektem zainteresowania autorki stają się zmieniane bez przerwy relacje między bohaterami, nowe miłostki i rozczarowania, strach przed ujawnieniem tajemnicy, grożącej skandalem, flirty i intrygi. Postacie są uwikłane w raczej łatwe do przewidzenia relacje (jedynie dalszy plan zapewnia odrobinę zaskoczenia).
W „Dumie, uprzedzeniu i grze pozorów” króluje dialog, opisy zostały zepchnięte na margines. Choć Melissa Nathan wzoruje się na wielkich narracjach, sama uprawia raczej literaturę podrzędnego gatunku: nie zależy jej na ładnej opowieści, a na przesłaniu czy raczej – dostarczeniu czytelniczkom łatwych wzruszeń. Nastawienie na oddawane w rozmowach relacje między bohaterami w tłumaczeniu czasem wypadają dość sztywno („Panie Noble”, „Panno Field”), ale w końcu celem Melissy Nathan nie było stworzenie dobrej literatury a filmowej fabułki. To książka do pochłonięcia w jeden wieczór i przeznaczona dla tego grona odbiorczyń, dla którego ważna jest tylko płaszczyzna emocji (w ujęciu Nathan ich staroświeckość walczy z estetyką kiczu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz