W.A.B., Warszawa 2010.
Szkodzić nie jest łatwo
W „Licencji na zakochanie” Marcinowi Pałaszowi objawił się bohater, który wówczas nie miał prawa zdominować fabuły, młodszy brat rywala Gucia, niejaki Szkodnik. Szkodnik dał się poznać jako dzieciak, który bez przerwy wpada w rozmaite tarapaty – i chociaż ma zwykle dobre intencje, nic nie wychodzi mu tak, jak sobie zaplanował. Teraz Szkodnik może wysunąć się na pierwszy plan, a Marcin Pałasz – dać upust wyobraźni i poczuciu humoru. „Dziwne przypadki Ferdynanda Szkodnika” to kolejna powieść młodzieżowa, po którą, żeby się pośmiać, sięgnąć mogą także dorośli. Sporo rozwiązań, jakie stosuje Pałasz, rozbawi do łez odbiorców w każdym wieku.
Szkodnik ma razem z rodzicami i bratem spędzić ostatni tydzień wakacji w Tunezji. Tyle że kapitan samolotu – nie bez przyczyny – nie zgadza się na wpuszczenie chłopca na pokład. I tak Szkodnik razem ze swoimi starszymi o kilka lat przyjaciółmi, dobrze znanymi czytelnikom – z Guciem i Bąblem – trafia do Bończowa, malutkiej miejscowości koło Kudowy. Tutaj, u babci Bąbla, cała trójka ma spędzić ostatnie spokojne dni lata. Tyle że nie da się mówić o spokoju, kiedy intryga kryminalna wisi w powietrzu, a w pobliżu znajduje się Szkodnik… Gucia, Bąbla i tytułowego bohatera „Dziwnych przypadków…” czeka bardzo pracowity czas: trzeba złapać włamywacza, który okrada staruszki z Kudowy, a poza tym – rozwiązać całe mnóstwo innych spraw, łącznie z delikatnie nakreślonym zauroczeniem…
Młody bohater dostrzega, że mimo starań nie udaje mu się czynić dobra, a wszystkie pomysły kończą się źle dla otoczenia. Zamontowanie silnika od kosiarki do wózka sąsiada-inwalidy to błahostka w porównaniu z tym, co Szkodnik wyprawia w Bończowie. Już wkrótce poznają go dobrze wszyscy sąsiedzi i przyjaciółki babci Bąbla. Ale chłopiec, wbrew przezwisku, które lubi bardziej od imienia, chciałby się poprawić. Sądzi, że z talentem do niszczenia wszystkiego, nie znajdzie przyjaciół i zawsze będzie sam, nie ma pojęcia, że starsze pokolenie dostrzega w nim wrażliwego na krzywdę innych i pomysłowego pechowca. Szkodnik zamierza pracować nad sobą – i znaleźć sobie przyjaciela, choćby przyjacielem tym miał być znaleziony w jabłku robak. Nie ma pojęcia, jak bardzo przyda się w Kudowie – mimo szeregu zniszczeń.
Pisać po raz kolejny o tym, że Marcin Pałasz potrafi opisy codziennych wydarzeń przeplatać absurdalnymi dowcipami, a na humorze sytuacyjnym buduje całe scenki? Nie wiem, czy takie powtórzenia mają sens – ten autor w każdej swojej książce udowadnia, że żarty nie są mu obce. Poczuciem humoru legitymują się wszyscy pozytywni bohaterowie, za cięte riposty nikt tu się nie obraża, a już absolutnym majstersztykiem są ironicznie nastawione babcie, które rozumieją wszystko, a czasem rezygnują z pedagogicznych zapędów, by pomóc młodzieży. Przy lekturze „Dziwnych przypadków Ferdynanda Szkodnika” tarzać się ze śmiechu będą i starsi, i młodsi. Pałasz bez przerwy zaskakuje: a to dialogami, które rozwijają się w nieprzewidywalnych dla odbiorców kierunkach, a to wydarzeniami uzupełniającymi główny nurt fabuły, a to motywem robaka, który prawie przejął rolę kury z „Wakacji w wielkim mieście”. Ale myli się ten, kto sądzi, że nieprzeciętny dowcip to jedyny atut tej powieści.
Udało się autorowi kilka razy uspokoić szaleńcze tempo akcji i trochę wzruszyć czytelników – także za sprawą głównego bohatera. Udało mu się zawrzeć parę ważnych w procesie kształtowania poglądów młodych ludzi przemyśleń na temat pieniędzy w dorosłym życiu. Udało mu się – co ostatnio w literaturze czwartej coraz rzadsze – przedstawić przyjaźń, której można bohaterom pozazdrościć. U Marcina Pałasza codzienność nie jest banalna. Uczucia (Gucio i Lutka!) są nakreślane subtelnie i z pomysłem, a przy tym zupełnie inaczej niż w książkach reszty twórców literatury czwartej. Autor tematy do refleksji podsuwa przy okazji, bez moralizowania. Stawia na dynamiczne przygody i sam dobrze bawi się przy pisaniu – to widać podczas lektury. Pałasz to twórca, do którego można mieć zaufanie – jego powieści podobają się wszystkim, którzy po nie sięgnęli. Jeśli zatem nie macie pomysłu na prezent dla przyjaciela, albo na opowieść, która poprawi nastrój – wystarczy sięgnąć po „Dziwne przygody Ferdynanda Szkodnika”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz