Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.
Spokój
„Kwestia równowagi” to z jednej strony przykład powieści, w której wyjściowemu pomysłowi podporządkowany jest sposób komponowania fabuły oraz kreacja bohaterów, z drugiej natomiast proste czytadło o lekko egzotycznym za sprawą jogi posmaku. Początkowo budzi nieufność przez niedokładnie wyważone proporcje między zainteresowaniami pierwszej bohaterki a próbą ukazania zwykłego życia, potem jednak coraz bardziej wciąga. Zoe Fishman nie ustrzegła się błędów debiutantki, zbyt ufając w znaczenie zbiegów okoliczności i prowadząc cztery kobiety po niespecjalnie skomplikowanych (choć krętych) ścieżkach – a i tak dla relaksu czyta się ją przyjemnie. „Kwestia równowagi” to bowiem pozycja z półki literatury rozrywkowej, sympatyczna i lekka.
Cztery dawne koleżanki spotykają się na zlocie absolwentów uczelni. Charlie była dawniej rekinem finansiery, ale porzuciła tę drogę na rzecz duchowego rozwoju: wraz z oddanymi przyjaciółmi prowadzi szkołę jogi, do której na prywatne zajęcia zaprasza Naomi, Sabine i Besss. Naomi to matka samotnie wychowująca ośmioletniego synka, Noaha. Nie ufa byłemu mężowi, który właśnie na powrót pojawił się w życiu jej dziecka – już wkrótce jednak to problemy ze zdrowiem staną się podstawowym tematem jej rozmyślań i lęków. Sabine poprawia cudze romansidła i marzy o randce z przystojniakiem widywanym od dwóch lat w metrze. Bess z kolei pracuje w plotkarskim tabloidzie, lecz chciałaby się zająć poważnymi reportażami. Przeżywa też kryzys w swoim związku i aby odreagować kolejne niepowodzenia, ma zamiar wykorzystać informacje o trzech odnalezionych przypadkiem koleżankach i napisać o nich niezbyt pochlebny artykuł. Charlie, Naomi, Sabine i Bess będą się odtąd co tydzień spotykać na półtoramiesięcznym kursie jogi, prowadzonym przez pierwszą z kobiet.
Powieść ma wyraźną kompozycję – oparta jest na czterech częściach pranajamy (wydłużania oddechu). Autorka przeskakuje w kolejnych rozdziałach od sobotnich wspólnych ćwiczeń przez sceny łączące dwie bohaterki po prezentowanie ich prywatnej egzystencji w osobnych partiach książki. Gdy znajduje się w studiu jogi, traci z oczu cały, ładnie wypracowany realizm, na rzecz wykładów o jodze i przywoływania poleceń instruktorki – z czasem próbuje to załagodzić, ale i tak komentarze Charlie wydają się momentami zbyt szczegółowe jak na potrzeby pozycji rozrywkowej – przechodzenie od roli przyjaciółki do nauczycielki niekoniecznie wychodzi Charlie na dobre, przynajmniej w narracji. W innych sekwencjach Zoe Fishman wybiera baśniowe rozwiązania wątków miłosnych (choć stara się piętrzyć przed bohaterkami trudności i tak wiadomo, jak skończą się ich sercowe przygody), wybiera też optymizm, nawet ten nieuzasadniony, by rozwijać doświadczenia postaci. Nie chodzi nawet o reklamowanie dobroczynnego wpływu jogi na psychikę kobiet, ale o dostarczenie czytelniczkom prostych przyjemności lekturowych – książka jest obliczona na wywoływanie nieskomplikowanych wzruszeń i zapewnienie wytchnienia odbiorczyniom. Widać w niej (przynajmniej zauważą to koneserki tego typu lektur) podporządkowanie fabuły warsztatowi i czerpanie z gotowych podpowiedzi dla początkujących pisarzy – ale też „Kwestia równowagi” ma w sobie to „coś”, co sprawia, że na chwilę czytelniczki zatrzymają się nad losami czterech przyjaciółek i będą czerpać przyjemność z czytania o ich doświadczeniach. A to już sukces.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz