Egmont, Warszawa 2011.
Czar dzieciństwa
Hania Humorek miewa różne humorki. Czasem dobre, czasem złe. Bo kto ich nie miewa, zwłaszcza kiedy jest dzieckiem z wyraźnie sprecyzowanymi marzeniami i dążeniami? Chociaż Peter H. Reynolds prezentuje na okładce pierwszego tomu wznowienia przygód Hani Humorek dziewczynkę z gniewnie zmarszczoną brwią, nie ma obaw: minipowieść Megan McDonald dostarczy młodym odbiorcom sporo radości, na przekór złym humorkom. Bo Hania Humorek nie jest bladą kopią kreskówkowych niegrzecznych bohaterów, dla których zatruwanie innym życia stanowi sens istnienia. Hania Humorek to zwyczajna dziewczynka z niebanalnymi czasem pomysłami, dobrze rozwiniętym zmysłem ironicznej obserwacji i o żywym usposobieniu.
Hania Humorek to w zasadzie dziecięcy ideał. Nie jest zbyt grzeczna, swojego młodszego brata nazywa Smrodkiem, nie przepada za kolegą z klasy, bo podejrzewa go o zjadanie kleju. Ma prawdziwego przyjaciela, z którym rozumie się bez słów, Ryśka. Spotyka się z nim przy studzience kanalizacyjnej, dokładnie w połowie drogi między ich domami (zmierzyła tę odległość sznurkiem w wakacje). Hania jest też bardzo pomysłowa i oryginalna. Jej ulubionym zwierzątkiem okaże się muchołówka, owadożerny kwiatek. Hania chce zostać lekarzem, zbiera plastry i leczy chore lalki. Niekiedy egzystencję zatruwają jej szkolne problemy, ale wynagradza to sobie szalonymi przygodami, jakie przeżywa z przyjaciółmi. Na złe humorki nie pozostaje jej zbyt dużo czasu – a zresztą każdy zły humorek znika, gdy można zabrać się do robienia czegoś pasjonującego – i Hania o tym nie wie, ale na szczęście nie ma kiedy nad tą kwestią się zastanawiać.
Książka Megan McDonald ma mnóstwo zalet. Przede wszystkim dzieje się w niej naprawdę wiele – i zwykle są to zdarzenia podsycające i wzbogacające wyobraźnię małych odbiorców. Kiedy Hania martwi się, że nie spędziła wakacji w żadnym atrakcyjnym miejscu i nie ma pamiątkowej koszulki, rodzice podpowiadają jej, że poczęstowali ją kiedyś rekinem – Hania w mig tworzy na starym podkoszulku rysunek, przedstawiający groźnego stwora i podpisuje go hasłem „Zjadłam rekina”. Każdy motyw, który w oczach dzieci urasta do rangi katastrofy, dla Hani staje się bodźcem do pokazania dobrych stron zjawiska. Sok rozlany na przygotowywaną przez miesiąc pracę domową, granie dziurawego zęba w szkolnym przedstawieniu (podczas gdy brat ma się spotkać z prezydentem kraju), przyjęcie urodzinowe nielubianego kolegi – chociaż wszystko to wprawia Hanię początkowo w zły nastrój, kończy się wesoło. Humor i dowcip to również atuty serii przygód Hani – w dodatku Megan McDonald wykorzystuje sytuacyjne żarty pozbawione modnych dzisiaj elementów rubasznej cielesności – w końcu seria liczy sobie już jedenaście lat (w Polsce „Hania Humorek” ukazała się po raz pierwszy w 2004 roku i podbiła serca małych czytelników).
Opowieści o kolejnych przygodach Hani mieszczą się w krótkich samodzielnych rozdziałach, dzieci mogą ćwiczyć na tym tomie czytanie – spory druk i interlinia w połączeniu z wciągającymi przygodami na pewno nie zniechęcą do lektury. Na koniec warto powiedzieć jeszcze słowo o rysunkach Petera H. Reynoldsa – to rewelacyjne i dowcipne obrazki, szkicowane pewną, komiksową kreską. Bohaterowie przedstawiani na tych ilustracjach budzą sympatię (i nie są przesłodzeni), a przy tym dostarczają miłych wrażeń estetycznych. Reynolds swoimi rysunkami urzeknie dzieci – ale też spodoba się bez trudu dorosłym. Książeczki o Hani Humorek to dobra propozycja dla niecierpliwych maluchów – ucieszy zresztą wszystkich młodych odbiorców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz