piątek, 28 stycznia 2011

Christopher Grey: Oświetlenie portretowe w praktyce

Galaktyka, Łódź 2009.

Praca z lampami

„Światło jest istotą żywą, wibrującą i plastyczną” – mówi Christopher Grey w swoim podręczniku „Oświetlenie portretowe w praktyce”. Ale ten obiecujący cytat nie do końca oddaje zawartość tomu, w którym liczą się przede wszystkim możliwości wykorzystania sprzętu: lamp oraz modyfikatorów światła. Grey na wstępie wrzuca do wywodu parę informacji teoretycznych – m.in. o temperaturze barwowej czy kącie padania i odbicia światła (mówiąc ogólniej, przytacza informacje z fizyki światła) i przeprowadza odbiorców przez rozmaite rodzaje światła (w zależności od rozmieszczenia jego źródeł względem modela), by dość szybko przejść do zasadniczej części książki. W tej partii zachwyca szczególnie pomysłowość w sięganiu po nietypowe modyfikatory światła, co może zaowocować wartymi uwagi efektami.

Właściwą część tomu stanowią analizy kolejnych sekwencji portretów. Pod każdym z serii zdjęć Grey podaje nazwę modyfikatora światła – w tekście informuje natomiast o konieczności wprowadzanych kolejno zmian, korygowaniu ustawień i zastępowaniu jednych elementów innymi. Taki przegląd możliwości, jakie zapewnia odpowiednio dobrany sprzęt, może nie tylko ułatwić pracę wkraczającym na ścieżkę zawodową fotografom, ale też nakłonić ich do dalszych eksperymentów. Grey zaspokaja ciekawość odbiorców (i swoją), sprawdzając, co by było, gdyby…, a przy tym wskazuje błędy i przyzwyczajenia, które należy bezwzględnie eliminować. Ciągłe powtarzanie informacji technicznych przypadkowym czytelnikom oraz dobrym profesjonalistom może wydać się nudne, ale przecież nie o wciągającą narrację tu chodzi, a o uczenie się dostrzegania detali. W pewnym momencie Grey mówi nawet o dobrze oświetlonych dolnych rzęsach modelki, w innym zauważa maleńką niepotrzebną plamkę światła na czubku ucha fotografowanego mężczyzny.

Obok podpowiedzi dotyczących standardowego oświetlenia portretowego Christopher Grey koncentruje się na budowaniu atmosfery ujęć: opisuje styl zdjęcia hollywoodzkiego, różnice między fotografiami przeznaczonymi do publikacji w konkretnych miejscach (przy których liczy się między innymi jakość druku), fotografie wykonywane do celów reklamowych, zdjęcia samej głowy, portrety wydawnicze, ujęcia w plenerze czy wizerunki panny młodej – ma zatem przez cały czas na uwadze marketingową stronę swojej publikacji, chce podnieść jakość zdjęć wykonywanych w celach komercyjnych. Modeli-klientów traktuje, przynajmniej w opowieści nie do nich kierowanej, raczej przedmiotowo: pisze, jak zwęzić ich źrenice i dlaczego przekonać ich do makijażu czy skorzystania z usług wizażysty. Przedstawia też kilka technik, które zrodziły się z chęci łamania konwencji i, odpowiednio zastosowane, mogą dać naprawdę dobre rezultaty. A przy tym nie kryje autor, że fotograf dzisiaj może korzystać z rozmaitych ułatwień, jakie zapewniają programy graficzne – nie tai, że czasem retuszuje zdjęcia, kierując rzeczywiście swój zawód z dziedziny artystycznej do rzemiosła.

W tej książce najważniejszy jest sprzęt. Niekoniecznie ten najdroższy, trudno dostępny, z najwyższej półki – ale sprzęt umiejętnie wykorzystywany, oswojony, sprzęt, którego zastosowanie przestaje być tajemnicą. Christopher Grey nie uczy zasad tworzenia fotografii niebanalnych, dąży raczej do przekazania podstaw wiedzy niezbędnej fachowcom, więc i do uniwersalizowania porad i wskazówek – ale jego książka będzie dobrym punktem wyjścia do samodzielnej przygody z fotografią portretową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz