poniedziałek, 27 grudnia 2010

Henryk Sawka: Po bandzie

Iskry, Warszawa 2010.

Lekką kreską


Rysunki satyryczne odnoszące się do aktualnych wydarzeń zwykle żyją znacznie krócej niż czysto tekstowe dowcipy polityczne. Nie mogą przetrwać w świadomości odbiorców, bo nie ma ich jak powtarzać. Z rzadka też trafiają do publikacji książkowych, przypominają zwykle efemeryczne zaangażowane felietony i bez znajomości społeczno-politycznego kontekstu trudne są do odszyfrowania po jakimś czasie. Zdarzają się jednak autorzy, którzy potrafią z jednostkowego wydarzenia wypracować bardziej ogólny i interesujący komentarz. Do rysowników, którzy lubią satyrę polityczną i wyspecjalizowali się w tej dziedzinie, należy bez wątpienia Henryk Sawka. Jego najnowszy album „Po bandzie” wydały właśnie Iskry.

Już od pierwszych stron i pierwszych prac widać, czym Henryk Sawka próbuje odbiorcom zaimponować. Przede wszystkim jest to zabawa słowem – niezbyt częsta w przypadku rysunków satyrycznych – oraz silne zakorzenienie pomysłów w politycznej rzeczywistości. Obrazki tworzone przez Sawkę nie budują przeważnie samodzielnych historii, są raczej przedstawieniem konsekwencji pewnych decyzji czy wydarzeń politycznych. Wariacje na wybrane tematy wymagają zatem od odbiorców wiedzy o doniesieniach z pierwszych stron gazet, a podczas przeglądania tomu i umiejętności kojarzenia faktów z ocenami Sawki. Dziś nie będzie to specjalnie duże wyzwanie, w przyszłości zapewne „Po bandzie” zatraci swój komiczny charakter – ale to przecież naturalne w przypadku satyry politycznej.

W albumie Henryka Sawki pojawiają się rządzący – najczęściej Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński, powracają też kontrowersyjne (lub po prostu wywołujące społeczny rezonans) tematy – zapłodnienie in vitro, feminizm, antysemityzm, homofobia, afera hazardowa, dopalacze. Sporo miejsca w tomie „Po bandzie”, zresztą zgodnie z tytułem, zajmują rysunki poświęcone kwestiom religii – a dokładniej – wypaczeń i fanatycznych odłamów chrześcijaństwa. Sawka proponuje czasem rysunki ostre i prowokacyjne – wybiera satyrę kąśliwą i bezkompromisową – należy zatem pamiętać podczas oglądania albumu o prawach, jakimi rządzi się agitacyjna satyra polityczna.

Henryk Sawka łączy wyraziste pomysły z szybką, na pozór niestaranną kreską. W jego rysunkach liczy się przede wszystkim myśl przewodnia, dowcip powiązany z pozaliteracką rzeczywistością – wykonanie teoretycznie schodzi na dalszy plan. Teoretycznie, bo wystarczy sprawdzić, jak kilkoma kreskami potrafi Sawka naszkicować twarze znanych polityków. Zarzucanie szczegółów i dynamiczne rysunki pozwalają na podkreślanie pewnej drapieżności, charakterystycznej dla twórczości zaangażowanej. Sawka prezentuje więc także agresywny styl rysowania, nie ma u niego miejsca na zachowawczość – istotne jest za to tempo komentowania codzienności, zwłaszcza że czasem mamy do czynienia z zestawami obrazków na jeden temat – odrzuconymi lub po prostu unaoczniającymi różne spojrzenia na wybrane zagadnienie. Co ciekawe, Sawka nie proponuje różnych wariacji jednego pomysłu – konkretne motywy naświetla z różnych stron, nie powtarza się i nie zanudza odbiorców znanymi schematami. Alosza Awdiejew w nocie okładkowej zwraca uwagę na oczyszczającą ironię i satyrę bijącą z tych rysunków – faktycznie Henryk Sawka wykorzystuje żart jako wentyl bezpieczeństwa, śmieje się z wad polityków i zwykłych obywateli, wybiera złośliwość, wytyka błędy, wskazuje, co trzeba naprawić – zatem jego szyderczy śmiech podszyty jest głęboką troską o losy społeczeństwa.

Rysunki satyryczne w prasie są zwykle tylko dodatkiem do tekstów, szybko się o nich zapomina. Zgromadzone w pięknie wydanym albumie będą dłużej cieszyć. Warto po tom „Po bandzie” sięgnąć – zapewni on bowiem sporo rozrywki odbiorcom. Henryk Sawka nie zawodzi.


1 komentarz:

  1. Anonimowy29/1/11 22:30

    Po ludzku-życzę panu Sawce dalszych sukcesów,choć mam już trochę dosyć tego rysownika w mediach.
    Prawie we wszystkich gazetach,które czytam wyskakuje mi jego rysunek i niestety bardzo rzadko jest on wysokich lotów.Oj chałturzy ten pan,chałturzy.A wydawcy?Cóż,kierują się NAZWISKIEM.Tak tylko można wytłumaczyć jego powodzenie.Gdzież mu do Raczkowskiego albo Mleczki!Lata świetlne!

    OdpowiedzUsuń