czwartek, 16 grudnia 2010

Andrzej Mleczko: Kamasutra dla zaawansowanych

Iskry, Warszawa 2010.

Seks bez ograniczeń

Andrzej Mleczko jest rysownikiem satyrycznym, który nie stroni od tematów seksualności i damsko-męskich relacji w podtekstach sprowadzanych do zwykłej chuci. Ryzykuje sporo, bo chociaż ludyczny, rubaszny żart zawsze znajdzie wielu zwolenników, wulgarność bywa dla licznej grupy odbiorców przeszkodą w cieszeniu się dowcipami. Ale kolejny tom Mleczki wydany przez Iskry nie pozostawia wątpliwości: „Kamasutra dla zaawansowanych” to propozycja dla akceptujących ostry i drażniący, prowokacyjny ton rysunków – znak rozpoznawczy twórczości Mleczki. Dobrze będą się bawić ci, którzy odrzucą pruderię i nastawią się na nieprzyzwoite, choć przez to nie mniej śmieszne, obrazki. Bo Mleczko jak zwykle nie zawodzi – bawi się tematem seksu, tworząc odważne, pomysłowe i humorystyczne konfiguracje.

Zwłaszcza pierwsza część „Kamasutry dla zaawansowanych” może zaskakiwać. Autor wykorzystuje tu prosty schemat: pojedynczy obrazek i podpis, który doskonale uzupełnia całość i rzuca nowe światło na zastosowane rozwiązania. Sięga Mleczko po narodowe stereotypy lub po proste skojarzenia z danym krajem. Na tej bazie buduje jednokadrową opowieść o domniemanych przedstawicielach-mieszkańcach. Ukazuje ich podczas miłosnych igraszek, splecionych w trudnych do wyobrażenia pozycjach – w końcu akcentowane w tytule zaawansowanie zobowiązuje. Mleczko żartuje sobie także z przyzwyczajeń, ról i zawodów. Za każdym razem próbuje zaskoczyć czytelników przez oryginalne pomysły na miłosne figury, mało tego: choć seks jest tu głównym tematem kolejnych rysunków, śmiech kryje się często w fakcie, że bohaterowie obrazków nie przywiązują większej wagi do sztuki kochania, zajmują się za to czymś innym – Czech kuflami pije piwo, a kibic zapatrzony jest w telewizor. W „Kamasutrze” pojawia się kilka prac dawnych, przystosowanych do nowego zestawu i uzupełniających serię.

W dalszej części tomu mamy już do czynienia z klasycznymi rysunkami satyrycznymi, w przeważającej części nowymi lub mało znanymi (dla wielbicieli grafik jest też przygotowany specjalny dodatek) – bohaterowie uprawiają na nich seks w nietypowych okolicznościach, zainspirowani skojarzeniami słownymi lub niekontrolowanym pociągiem fizycznym. Tematem rysunków często jest erekcja, seks oralny lub perwersje. Andrzej Mleczko tym razem jednak rzadziej przedstawia roznegliżowane kobiety, śmieje się z mężczyzn, przerysowując ich reakcje, wielkość narządów i pomysły. Uruchamia wyobraźnię, nieskrępowaną konwencjami, wstydem czy obyczajowością. Prezentuje rysunki odważne i śmiałe, dla wielu przekraczające granice dobrego smaku, ale to przecież nikogo, kto zna kreskę tego autora, nie może dziwić ani szokować.

W przebogatym zestawie rysunków Andrzeja Mleczki znalazłoby się jeszcze mnóstwo prac, które mogłyby z powodzeniem trafić do albumu „Kamasutra dla zaawansowanych”- zwłaszcza że seks to jeden z bardziej eksploatowanych przez tego twórcę motywów. Tym razem autor i wydawca od początku zaznaczają, czego można się po książce spodziewać – a mimo to publikacja przyniesie sporo śmiechu i autentycznych zaskoczeń, które przyczynią się do jeszcze lepszego odbioru rysunków.

Do tej pory Iskry proponowały angielskie tłumaczenia dymków z rysunków Andrzeja Mleczki, zamieszczając je na końcu książki. W „Kamasutrze” tłumaczenia pojawiają się bezpośrednio pod obrazkami, co z pewnością ułatwi i uprzyjemni lekturę anglojęzycznym odbiorcom. To strzał w dziesiątkę, bo tym razem autor stroni całkowicie od nawiązań do politycznych aktualiów, a odwołuje się tylko do zagadnień obyczajowych – znajdzie zatem uznanie nie tylko w Polsce.


1 komentarz:

  1. Anonimowy8/1/11 00:49

    Niestety, jestem cholernie zawiedziony na panu Mleczko. Jest bardzo dużo naprawde śmiesznych, czasami i pruderyjnych satyrycznych ilustracji, ale żartowanie sobie z pedofilii, panującej zwłaszcza w rodzinie, to już jest szczyt. Ciekawi mnie, czy gdyby autor sam doświadczył takiego nieszczęścia w dzieciństwie, to tak chętnie by z tego żartował.
    Totalny brak taktu.
    Niestety, po przeglądnięciu tej książki, doszedłem do smucącego mnie wniosku, że pan Andrzej Mleczko wyśmiewając się z takich problemów życiowych, jakich nie rozumieją, a śmieją się ludzie bez poczucia empatii i zrozumienia, niestety zniża się do ich naprawdę niskiego poziomu.
    Naprawdę, współczuję.

    OdpowiedzUsuń