Skrzat, Kraków 2010.
Krew i łzy
Po pierwszych stronach książki „Signora Fiorella. Kapeluszniczka królowej Bony” uznałam, że redakcja Skrzata po raz kolejny nie stanęła na wysokości zadania: w co drugim bardziej rozbudowanym zdaniu pojawiały się błędy stylistyczne, niewychwycone a rażące powtórzenia czy niezręczności w prowadzeniu narracji. Nie muszę chyba tłumaczyć, że takie wprowadzenie do opowieści nie wybrzmiewa zbyt zachęcająco. Na szczęście Renata Czarnecka umiejętnie rozbudowuje całą sieć intryg, a dynamiczną i krwawą fabułą skutecznie odciąga uwagę od warsztatowych niedoskonałości. Szybko rozwija się wielopłaszczyznowa akcja i nawet jeśli któraś postać ginie z oczu na zbyt długo, autorka wynagradza to spragnionym sensacyjności odbiorcom kolejnymi wątkami obyczajowości XVI-wiecznego Krakowa.
Kraków przygotowuje się do panowania Henryka Walezego. Na króla czeka przede wszystkim Anna – ma ona poślubić sporo młodszego od siebie elekta, lecz Walezy dostrzega mankamenty wybranki i próbuje wykręcić się od małżeństwa, nie zrażając do siebie Polaków i udając sympatię dla Anny. Konieczność zachowywania pozorów nie przeszkadza mu w zażywaniu uroków nocnego Krakowa: poza miłością homoerotyczną wyprawia się często wraz z dworzanami na dziwki, a do ukochanej zza granicy pisze listy własną krwią. Pretensjonalny i rozkapryszony, wprowadza wokół siebie mnóstwo zamieszania, przez jego niefrasobliwe zachowanie dochodzi do różnych tragedii. Tymczasem Włoszka Fiorella Carpaccio żyje spokojnie i dostatnio dzięki wrodzonemu sprytowi i znajomości życia. Dawna kapeluszniczka Bony wciąż jest ceniona i przyjmuje zlecenia od zamożnych dam. Ale jej prawdziwe źródło dochodów kryje się gdzie indziej: Fiorella przyjmuje do siebie ubogie i piękne dziewczyny, teoretycznie po to, by przyuczać je do zawodu i uchronić przed skutkami biedy. W praktyce prowadzi ekskluzywny zamtuz: przygotowuje swoje podopieczne dla wymagających klientów (a należy do nich nawet sam Henryk Walezy). Oczywiście dziewczyny pani Carpaccio mają swoich ukochanych, którzy nie mogą zagwarantować im lepszych warunków, co prowadzi do frustracji i konfliktów. Sama Fiorella zajmuje się również swatami – lecz na pomysłową kobietę także przyjdzie zasłużona kara.
Renata Czarnecka dba o zachowanie kolorytu lokalnego w ogólnych spojrzeniach na szesnastowieczny Kraków – czasem przypomina o biednych żakach, czasem o antysemickich wystąpieniach. W szczegółach jest za to współczesna, jej bohaterowie mówią zwyczajnym, codziennym – aktualnym – językiem. Próżno by szukać szesnastego wieku w drobiazgach – choćby elementach garderoby. Wyjaśnia realia historyczne, ale tworzą one jedynie tło dla całego szeregu intryg i pomysłów ponadczasowych, bo opartych na dwóch wielkich literackich tematach – miłości i śmierci. Miłość u Renaty Czarneckiej przemienia się z idealizowanego uczucia w niezaspokojoną chuć, wizje wspólnego szczęścia przegrywają z cielesnymi żądzami bogatszych, dramaty kobiet (i kilku mężczyzn) polegają tu właśnie na niemożności przebywania z ukochaną osobą i na świadomości, że w każdej chwili posiąść ją może ktoś inny, dla własnego kaprysu. W tomie „Signora Fiorella” krew leje się strumieniami. Autorka szafuje śmiercią bezsensowną i niepotrzebną – i chyba w tym najbardziej zbliża się do konwencji powieści historycznej, usprawiedliwia fabularne rozwiązania przyzwoleniem na zabijanie okrutne.
Jest „Signora Fiorella” powieścią udaną i ciekawą, barwną i dynamiczną. Niespokojna akcja wykluczy nudę, a uwspółcześnione dialogi i opisy nie utrudnią lektury. Książka ładnie wprowadza czytelników w wydarzenia na Wawelu, a autorce nawet na chwilę nie zabrakło wyobraźni w konstruowaniu kolejnych motywów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz