wtorek, 9 listopada 2010

Dariusz Michalski: Kalina Jędrusik

Iskry, Warszawa 2010.

Bo w niej jest seks


„Co ostatecznie zostało po Kalinie Jędrusik? Co zostało i gdzie?” – pyta Dariusz Michalski w posłowiu do monumentalnego tomu, który zapewne stanie się wkrótce jedynym (a na pewno najczęściej cytowanym) źródłem wiedzy o artystce, mimo popularyzatorskiego charakteru i denerwującej maniery pisania autora, który bez przerwy skrywa się za strzępkami wypowiedzi innych, z rzadka opatrując owe wypowiedzi własnym komentarzem. Faktem jest, że Kalina Jędrusik, chociaż funkcjonuje wciąż w świadomości społeczeństwa jako symbol seksu drugiej połowy XX wieku, nie doczekała się dotąd prawdziwej biografii – a ponieważ Dariusz Michalski konsekwentnie przedstawia gwiazdy rozrywki, które od lat 50. ubiegłego stulecia rozpalały masową wyobraźnię, sięgnięcie po tę niezwykła postać było tylko kwestią czasu. Wielbiciele Jesiennej Dziewczyny o imponującym biuście i ogromnych oczach mogą czuć się usatysfakcjonowani – chociaż przypuszczam, że tom „Kalina Jędrusik” pozostawi w nich lekki niedosyt, jak zresztą większość publikacji Michalskiego.

Autor portretuje w swojej książce Kalinę przez pryzmat bliskich jej osób, rodziny, przyjaciół i współpracowników – tych wszystkich, którzy mogą coś o aktorce powiedzieć, bez względu na to, czy przedstawią ją od strony prywatnej czy zawodowej (ta pierwsza wydaje się ciekawsza, w drugiej dominuje kilka do znudzenia powtarzanych frazesów). Prezentuje także Michalski Kalinę Jędrusik przez wzgląd na tych, którzy byli w jej życiu ważni (mąż Stanisław Dygat) i przez odniesienia do ról, w których przekazywała cząstkę siebie. Michalski próbuje zdefiniować Kalinę, posługując się opiniami innych i uzyskując wielowymiarowy, nieweryfikowalny portret. Stara się o to, by skrajne, emocjonalne komentarze wzajemnie się znosiły bądź tłumiły (zwykle ostre wypowiedzi pasierbicy Kaliny równoważy choćby uwagami siostry artystki). Sam rzadko daje się ponieść ocenom, choć od początku wiadomo, że pisze z pozycji zachwyconego fana.

Jak to zwykle w biograficznych publikacjach Michalskiego bywa, cała książka utkana jest z cytatów, których źródła podane są dość niefrasobliwie (znajdziemy na przykład informację o tytule czasopisma, jeśli autor miał dobry humor – to i roku, ale już numeru próżno by szukać). Michalski zestawia ze sobą fragmenty wywiadów, bezpośrednie wypowiedzi, pochodzące z prywatnych rozmów – i tu autor wykonuje dobrą dziennikarską robotę, choć i tak szkoda, że nie przedstawia pełnych wywiadów – wyimki z pamiętników, listów, dokumentów, książek, artykułów itp. Każdą wypowiedź (przeważnie jednoakapitową) poprzedza imieniem i nazwiskiem autora (czasem jest to sama bohaterka tomu) i niekiedy dorzuca własne krótkie przemyślenia, które raczej pełnią rolę łącznika opinii niż rzeczywistego kronikarskiego podejścia. Jeśli w pierwszych książkach Michalskiego, poświęconych sławnym artystom, takie rozwiązania urzekały nowatorstwem i odświeżającą formą, teraz mogą męczyć. Zwłaszcza że autor nie do końca panuje nad zgromadzonym materiałem – czasem popełnia autoplagiat, czasem wprowadza ten sam komentarz kilka razy w różnych punktach opowieści. Wielu czytelników zapewne wolałoby samodzielnie decydować o tym, w którym momencie przerwać wypowiedź – są jednak skazani na porządek zaproponowany przez Michalskiego, co nie zawsze musi się podobać.

Książka podzielona jest na bardzo krótkie rozdziały, których istnienie uzasadniają kolejne role i postacie ważne dla Kaliny Jędrusik. Gdy galeria ta ulegnie wyczerpaniu, autor przechodzi do prezentowania szeroko rozumianych kontekstów. W zaostrzających apetyt partiach tomu może jedynie sygnalizować tematy, a sposób opisywania ich nie sprzyja syntezie – szkoda, bo tak pofragmentowany świat trudno będzie mimo wszystko z powrotem scalić.
Ale mimo wszystko to tom o postaci fascynującej, barwnej i niebanalnej – nie mam wątpliwości, że każdy, kto widział Kalinę Jędrusik na ekranie lub na scenie – a także każdy, kto słyszał jej interpretacje piosenek – sięgnie po pozycję Iskier czym prędzej i pochłonie ją w mgnieniu oka, bez względu na stosunek do formalnych rozwiązań, stosowanych przez Dariusza Michalskiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz