sobota, 20 listopada 2010

Hanna Bakuła: Hania Bania. Tornado seksualne

Muza SA, Warszawa 2010.

Rehabilitacja

Opowieści o Hani Bani układają się w jedną wielką tasiemcową historię, porozdzielaną na tomy, których zakończenia nie zawsze są wyrazistymi cezurami w życiu głównej bohaterki, Hanna Bakuła pisze w jednym, charakterystycznym rytmie, nie nadaje wydarzeniom szczególnej dramaturgii i płynnie przechodzi do przedstawiania kolejnych spraw. Ta płynność sprawia, że ma się często przy lekturze wrażenie, że autorka nie ma nic konkretnego do powiedzenia i samą siebie powtarza, za usprawiedliwienie takich rozwiązań uznając – chociażby – cykliczność natury. To, co w Hani Bani od początku może cieszyć, to społeczno-kulturowe obserwacje, miniaturki zapamiętane z przeszłości i przełożone na lekko naiwny, stylizowany na myślenie dziecka, język.

Ale „Hania Bania. Tornado seksualne” to tom, który zalet ma znacznie więcej niż poprzednia część. Początek do złudzenia przypomina „Królową samby”: Hania je bez umiaru, tyje i niczego nie rozumie. Hanna Bakuła wprowadza tu jednak coraz więcej nowych motywów i stopniowo oddala swoją bohaterkę od cielęcego dzieciństwa. Przedmiotem zainteresowania nie są już majtki i posiłki – chociaż na pierwszych stronach szczegółowe prezentowanie jadłospisu ciągle się liczy. Hania dorasta. Najpierw jej myśli opętuje kwestia zakochania się – rozumianego po dziecięcemu i trochę na wzór pensjonarskich powieści – ale i z tego w pewnym momencie bohaterka wyrasta. Przełomem staje się operacja wycięcia wyrostka robaczkowego – fatalna konsekwencja strachu przed klasówką i symulowania choroby. Hania podczas pobytu w szpitalu chudnie i traci zainteresowanie jedzeniem bez opamiętania. Od tej chwili uwagi dziewczynki nie przyciągają już posiłki – Hania przestaje być Banią, zaczyna rozglądać się za chłopakami, obiektami do całowania. Z jednego kręgu tematycznego przeskakuje Bakuła w drugi – ale ten drugi realizuje znacznie ciekawiej, przede wszystkim twórczo i z humorem. Zanim Hania przeżyje pierwsze prawdziwe zauroczenie, zanim pozna smak pocałunków, upłynie jeszcze trochę czasu – w sam raz, by bohaterka mogła się przedzierzgnąć z głupiego dziecka w podlotka. To pierwsza metamorfoza, przeobrażenie postaci w dużo bardziej strawną.

Druga metamorfoza tkwi w przedstawianiu kolorytu lokalnego. Dotąd, co da się łatwo wytłumaczyć przenoszeniem stanu świadomości bohaterki na narrację, liczyło się najbliższe dla dziecka otoczenie. Kiedy Hania zaczyna dorastać, więcej też dostrzega. Bakuła szkicuje problemy dorosłego świata (rozwód rodziców, ciągłe zdrady wujka) – i wchodzi też w rzeczywistość polityczną. Hania przeżywa fascynację komunizmem (choć tak naprawdę jest to raczej wpływ rusycystki) i nie zwraca uwagi na domowników, którzy nie palą się zbytnio do wytłumaczenia dziewczynce błędów w jej myśleniu. Hania zresztą dowie się po jakimś czasie, że była zbyt głupia, żeby z nią poważnie rozmawiać – i dopiero od tego momentu może na dobre rozstać się z dzieciństwem. Przeżywa także wydarzenia marcowe z 1968 toku – do tej pory nie miała pojęcia o tym, kto z jej kolegów jest Żydem – i nie interesowało jej to. Liczyły się wspólne rozrywki, nadzieje i przyjaźnie. Nagle dotychczasowy świat Hani, w miarę bezpieczny i poukładany, runął. Bakuła szkicuje kilka scenek o dramatycznej wymowie, przy których doświadczenia Hani brzmią jak sielanka – a dzięki włączeniu do fabuły wielkiej historii może zerwać z nieznośną dotąd postacią. „Tornado seksualne” szybko nabiera barw, rozkręca się i nie irytuje. To wielki plus – autorka, podążając za swoją bohaterką, potrafi zmieniać klimat opowieści, mimo że cały czas prezentuje fakty nieco rozwlekłym, przegadanym stylem, w którym emocje raczej się nie odzwierciedlają.

Kłóci mi się w tym wszystkim obraz Hani czytającej, rozkochanej w lekturach. Bakuła próbuje chyba rehabilitować postać, sugerować jej inteligencję (nieidącą w parze z inteligencją emocjonalną), podsuwając dziewczynie książki, po której jej rówieśniczki bardzo rzadko sięgają z własnej woli. Problem w tym, że ślady lektur pozostają w Hani – ale tylko za sprawą osadu z obyczajowo-romansowej otoczki. Inaczej: Hania czyta Manna i Tołstoja, ale traktuje ich dzieła tak jak kolorowe magazyny dla pań.

Wyjście poza problemy rodzinne bardzo odświeżyło postać i samą książkę. „Tornado seksualne” można czytać dla rozrywki – ale też z ciekawości, jak Bakuła przedstawia czasy PRL-u. Tom kończy się poradami, jak zdobyć wzajemność upatrzonego chłopca. I tutaj autorka łączy dwie tendencje – moralizatorsko-staroświecką opcję szanowania siebie i obraz wyzwolonej, pewnej siebie dziewczyny. Próbuje znaleźć złoty środek i nie wpaść w poetykę rubryki porad dla nastolatek z młodzieżowych pisemek, ale też nie brzmieć przesadnie pedagogicznie. By pogodzić tak kontrastowe ujęcia, decyduje się na żart i wychodzi jej to całkiem nieźle.
Sporo tu kolaży autorstwa Hanny Bakuły. Pisarka chce odzwierciedlić nimi etap dojrzewania swojej bohaterki, stąd mnóstwo fragmentów aktów. Poza nimi są na grafikach wycinki z gazet, starych zdjęć, a także mnóstwo motywów porcelanowych figurek. Niektóre pomysły naprawdę robią wrażenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz