WAM, Kraków 2010.
Podróż po starym Krakowie
Ten, kto poznał już urok krakowskich opowieści Andrzeja Kozioła, nie oprze się zapewne pokusie sięgnięcia po „Księgę zapachów”, kolejny tom, który gromadzi felietony i powieści o dawnym Krakowie. I słusznie, bo „Księga zapachów” uwodzi swoim czarem tak samo jak poprzednie cracoviana zebrane przez tego autora, a przy tym jest jeszcze przepięknie wydana. Barwiony papier dobrej jakości przywodzi na myśl stare, pożółkłe księgi – z księgą kojarzy się również zawartość publikacji, choć wielbiciele krakowskich tekstów Kozioła mogą być rozczarowani powtórzeniem kilku opowieści. Inna rzecz, że magia smaków i zapachów zapamiętanych z dzieciństwa przenika tę książkę i sprawia, że czyta się ją z niesłabnącą przyjemnością.
„Księga zapachów” rozpoczyna się opowieściami o zapachach, i owszem. Ale Andrzej Kozioł bardzo szybko dostrzega, że nie będzie w stanie wypełnić opisami rozmaitych woni całej książki – i dość zgrabnie przechodzi do prezentowania smaków. Na tym gruncie czuje się znacznie pewniej – może między innymi podpierać się tradycyjnymi przepisami ze starych książek kucharskich i w ten sposób kierować uwagę czytelników na rozkosze podniebienia. Zresztą – można uznać autora za usprawiedliwionego, skoro opisy potraw także wykorzystuje do napomykania o ich niebiańskich zapachach. Zdarza się, że zachwyty autora nie będą pokrywać się z obecnymi higienicznymi standardami (umiłowanie dla nieogolonych pach dziewcząt dziś może wydać się, delikatnie mówiąc, dziwne) – ale też Kozioł potrafi zahipnotyzować czytelników woniami atrakcyjnymi (na przykład zapachem świeżo upieczonego prawdziwego chleba).
Nostalgia za czasami minionymi pociąga za sobą w przypadku Andrzeja Kozioła dwa przyzwyczajenia pisarskie. Po pierwsze to skłonność do cytowania utworów literackich, nie zawsze zgodnie z ich interpretacjami – „W malinowym chruśniaku” jako wiersz o malinach. Sięga Kozioł albo do dzieł znanych i stanowiących kanon polskiej literatury, albo – czasami – do grafomańskich ciekawostek, znalezionych w zapomnianych książkach. Po drugie, z nostalgią ową wiąże się dyskredytowanie współczesności – i to czasami przybiera rozmiary budzące odruchowy sprzeciw. Bo o ile jeszcze tęsknotę za smakiem dawnych wypieków przy mdłych produktach z hipermarketów można bez trudu zrozumieć, o tyle już oceny zabaw dzisiejszych dzieciaków wydają się zbyt kategoryczne – autor nie może sam sprawdzić, co naprawdę cieszy maluchy obecnie, a wydawanie sądów okazuje się niezbyt sprawiedliwe. Jednak Andrzej Kozioł przyjął już taki styl, więc przystępując do apetycznej lektury trzeba pamiętać, że przeszłość będzie tu gloryfikowana, w odróżnieniu od teraźniejszości.
Czasem sięga Kozioł po ciekawostki, trochę na wzór Olgierda Budrewicza – na przykład opowiadając o mężczyźnie, który potrafi naprawiać pióra – jednym z ostatnich przedstawicieli ginącego zawodu. I dla takich smaczków również warto po „Księgę zapachów” sięgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz