sobota, 27 listopada 2010

Aleksandra Woldańska-Płocińska: Pierwsze urodziny prosiaczka

Czerwony Konik, Kraków 2010.

Impreza

Wydawnictwo Czerwony Konik publikuje książki dla najmłodszych, ale stara się też – co docenią zapewne rodzice, czytający maluchom – zaskakiwać i cieszyć dorosłych. Jedną z zasad konstrukcyjnych poszczególnych historii staje się w Czerwonym Koniku ciepły uśmiech i humor – czynniki, które zawsze przyciągają do lektury i czynią ją bardziej zajmującą, nawet jeśli fabuła nie porywa, bo książeczka przeznaczona jest dla dzieci do lat trzech.

Aleksandra Woldańska-Płocińska postawiła w swojej opowieści na wydarzenie ważne w życiu każdego malucha (a i nie tylko malucha) – na urodziny. W przypadku bohatera jej historyjki są to urodziny bardzo ważne, bo pierwsze. Prosiaczek kończy właśnie rok – jest jednak na tyle duży i samodzielny, by wyprawić przyjęcie i zaprosić na nie swoich przyjaciół. Wita ich w progu mieszkania, przyodziany w błyszczące buciki i elegancji strój (który, według ilustracji autorki, stanowią ogrodniczki). Dostaje mnóstwo prezentów, niewymyślnych, ale wręczanych od serca i nierzadko przy olbrzymim wysiłku ofiarodawców. Potem goście przynoszą tort, prosiaczek zdmuchuje świeczki i słucha chóralnego wykonania pieśni okolicznościowej – „Sto lat”. Niby urodzinowy standard… ale…

Ale książeczka jest kierowana do najmłodszych, którzy nie zdążyli się jeszcze przyzwyczaić do rozmaitych uroczystości i niekoniecznie kojarzą, jakie przyjemności wiążą się z uczestniczeniem w podobnym wydarzeniu. Właściwi odbiorcy tej historii będą więc z zapartym tchem śledzić kolejność przybywających gości i zwiększającą się liczbę prezentów. Nie zabraknie tu i wątku dramatycznego, kiedy prosiaczek spostrzeże, że wśród gości zabrakło jego najlepszego przyjaciela, na którego obecność bardzo się cieszył – na szczęście (bo jakże by inaczej) wszystko skończy się dobrze i prosiaczek będzie mógł bawić się razem ze wszystkimi znajomymi na swoich pierwszych urodzinach.

Autorka wykazała się sporą kreatywnością, którą można potem wykorzystać przy lekturze i zabawie z dzieckiem. Kura przynosi prosiaczkowi w prezencie jajka – to w miarę zrozumiałe. Ale już niedźwiedź dostarcza pół słoiczka miodu: kontrast olbrzymiego zwierzęcia i nie do końca wypełnionego słoiczka każe się zastanowić, co stało się z drugą połową (wielbiciele „Kubusia Puchatka” z pewnością się tego domyślą). Dżdżownica przynosi balon, który niemal unosi ją do góry, a suseł przychodzi z bardzo kolorowym pióropuszem. Każda kartka będzie tu zaskoczeniem dla dzieci – ale też i dla rodziców, nie sposób przewidzieć, kto i z czym za chwilę się pojawi. Sympatyczny i subtelny jest tu też morał – nie liczą się prezenty, a obecność przyjaciół, bez których przecież nie byłoby zabawy.

Woldańska-Płocińska uzupełnia tekst rysunkami – artystycznymi i naiwnymi jednocześnie, bardzo prostymi, a przy tym i estetycznymi, czasem także w rysunkach umieszcza żarty (pszczoły lecą z kwiatami w pyszczkach, a dzik przynosi jabłka nabite na kły). Grafiki są duże i czytelne, pozbawione detali, pomogą dzieciom w śledzeniu akcji i będą budziły zainteresowanie. Skrajne oceny mogą za to budzić wariacje czcionkowe. Autorka lubuje się w wymyślnych i fantazyjnych krojach, które czasem mogą nawet sprawiać problemy dorosłym – ale dla dzieci będą one dodatkowym ciekawym elementem graficznym, czymś, co przyciąga wzrok i kusi obietnicą niespodzianki.

Szesnaście kartonowych kartek to rzadkość – ale widać, że Czerwony Konik stawia na niebylejakie dziełka literatury czwartej i chce sprawiać radość małym odbiorcom, a przy tym zaistnieć jako wydawca z klasą – oryginalny i kreatywny. „Pierwsze urodziny prosiaczka” to świetna propozycja dla najmłodszych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz