piątek, 1 października 2010

Karolina Prewęcka: Bohdan Łazuka. Przypuszczam, że wątpię

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.

Z życia gwiazd

Jeśli w latach 90. XX wieku panowała moda na wspomnienia znanych osób, teraz – od kilku lat – w konwencji auto-biograficznej sprawdzają się przede wszystkim wywiady-rzeki. Popularnością cieszą się zwłaszcza opowieści gwiazd szeroko rozumianej rozrywki: aktorów komediowych czy mistrzów dawnego kabaretu. „Przypuszczam, że wątpię” to pozycja, którą do swoich fanów kieruje Bohdan Łazuka. Prawie dwie dekady temu Łazuka wydał – niszowe, to prawda, i dziś już nie do zdobycia – memuary „Trzymam się!”, przepełnione opowieściami z planów filmowych i teatralnych desek, dowcipne i przyjemne w lekturze, a przy tym ciekawe. Teraz, w rozmowie z Karoliną Prewęcką, Łazuka nie powtarza starych anegdot (może jedna lub dwie opowieści wybrzmiewają znajomo – cieszy, że artysta nie powiela sam siebie i przywołuje nieznane odbiorcom, a wygrzebane z zakamarków pamięci wydarzenia).

Karolina Prewęcka zachowuje się w tym wywiadzie zgodnie ze standardami, wytyczonymi przez dziennikarzy – poprzedników – nie wykracza poza konwencję popularyzatorskiego i lekko plotkarskiego wywiadu-rzeki. Sama próbuje raczej zniknąć, ukryć się w cieniu swojego rozmówcy. Jej pytania to przeważnie zwykłe i dość stereotypowe zagajenia, bodźce do snucia opowieści, równie dobrze sam Łazuka mógłby wybierać tematy, o których chciałby mówić (pracy redakcyjnej, ze zrozumiałych względów, nie oceniam). W „Przypuszczam, że wątpię” forma wywiadu dochodzi do granicy między rozmową a pamiętnikiem. Pytania Karoliny Prewęckiej są prościutkie i momentami aż naiwne – nikomu nie będzie to jednak przeszkadzać, bo dzięki takiej postawie autorki Bohdan Łazuka może sam decydować, ile informacji chce przekazać czytelnikom, co im wyjawić, a co pominąć milczeniem. Prewęcka jest ostrożna i dyskretna, nie ma w niej drapieżności, dążenia do dyskusji czy prób wpływania na obraz aktora. Nie wchodzi w żadne polemiki – chociaż niektóre, głoszone przez Łazukę tezy, aż się proszą o dodatkowy komentarz: parę razy artysta może zirytować nieznoszącą sprzeciwu pewnością swoich – wątpliwych – racji. Nie wiem, z jakich założeń wychodziła Karolina Prewęcka, ale z tych fragmentów układa się obraz fanki wpatrzonej bezkrytycznie w gwiazdę, która może sobie na wszystko pozwolić i nie dopuszcza myśli o racjach drugiej strony.

W niemal całej opowieści Łazuka jest dowcipny, bez przerwy przywołuje kolejne anegdoty, jak z rękawa sypie żartami z życia wziętymi, humorystyczne sytuacje przekuwa na barwną relację – to sprawia, że lektura zadowoli nawet bardzo wymagających wielbicieli literatury memuarowej. Kiedy Karolina Prewęcka zmienia klimat wynurzeń i od relacji o filmie i teatrze przechodzi do pytań o prywatne życie aktora (między innymi o jego cztery żony), a potem o zainteresowania (piłka nożna, w kontekście przeboju wylansowanego przez Łazukę) przestaje być śmiesznie – ale nie przestaje być intrygując. Nie ma w tej książce właściwie miejsc nudnych, a może po prostu Łazuka jest na tyle znaną i na tyle interesującą postacią lub posiadł dar ciekawego opowiadania – to już każdy musi ocenić sam. Dziwi mnie w całej książce tylko jedno pytanie, pytanie, na kogo aktor głosował w wyborach prezydenckich 2010. To zagadnienie nie powinno w ogóle do tomu trafić – nie przypuszczam, żeby było to kluczowe pytanie, nurtujące odbiorców książki.

Jest więc „Przypuszczam, że wątpię” całkiem udaną opowieścią, wywiadem utrzymanym w stylu pojawiających się w ciągu ostatniej dekady publikacji. To pozycja obowiązkowa dla wielbicieli Łazuki, ale też dla miłośników starych polskich komedii Barei czy Chmielewskigo – bo o pracy przy nich aktor dość obszernie opowiada. To książka pogodna i pełna powodów do śmiechu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz