Noir sur Blanc, Warszawa 2010.
Porwanie zgodne z prawem
Właściwie „Okropna sprawiedliwość” trochę zaskakuje: Donna Leon w cyklu opowieści o komisarzu Brunettim jest wprawdzie drobiazgowa i skrupulatna, ale nad opis stawia jednak, jak na kryminał przystało, fabułę. Tymczasem w najnowszej powieści amerykańskiej autorki w zasadzie od początku wszystko jest jasne: wiadomo kto i co zrobił oraz – jakie będą skutki tego działania. Pozostaje jedynie znalezienie motywu, a nawet nie tyle motywu, co łącznika między wydarzeniami, małego punktu, który wyjaśni lawinę zajść. Wszystko rozgrywa się jak zawsze w Wenecji i opatrzone jest dodatkowym, subtelnym rysem lokalnym, który nadaje powieściom o komisarzu Brunettim specyficznego posmaku.
Gustavo Pedrolli to znakomity, ceniony lekarz pediatra, od osiemnastu miesięcy szczęśliwy ojciec. Scena zabawy z malutkim synkiem jest jednym z obrazków otwierających książkę: lecz sielankę burzy nocna wizyta oddziału carabinieri, którzy zabierają małe dziecko. Komisarz Brunetti dowiaduje się o sprawie, gdy zostaje wezwany do szpitala, w którym znajduje się lekko poturbowany mundurowy i znacznie bardziej poszkodowany Pedrolli. Szybko zostaje poinformowany, że chodzi o nielegalną adopcję: lekarz kilka miesięcy wcześniej odkupił dziecko od Albanki, która nie chciała potomka. Teraz maluch trafi do sierocińca – nie zostanie zwrócony biologicznym rodzicom ani kochającemu go ojcu zastępczemu. Brunetti łączy ze sobą reakcje po wydarzeniu i dochodzi do tego, kto stał za donosem na pediatrę.
Donna Leon sprytnie powiązała w tym tomie dwa elementy, które nadają całej historii blasku. Z jednej strony – to chwyt już stary i sprawdzony – zaprezentowała ludzkie oblicze komisarza, który po godzinach pracy lubi napić się z żoną dobrego wina, a obserwowane sytuacje filtruje – mniej lub bardziej świadomie – przez własny system wartości. Z drugiej natomiast strony pokazała autorka scenę, która nie ma jednoznacznego ze względów moralnych czy etycznych rozwiązania: odebranie dziecka kochającej je rodzinie i oddanie do sierocińca oznacza kres uczuć i traumę na resztę życia dla bezwzględnie potraktowanego malucha. Zwrócenie dziecka rodzicom, którzy bezprawnie je adoptowali (czyli: kupili) stworzyłoby przyzwolenie na taki proceder w przyszłości. To właśnie ten dylemat, zawieszony w narracji, próbuje Donna Leon w „Okropnej sprawiedliwości” przemycić. Tyle że widać też w książce tendencyjność: sam tytuł zdradza, która z możliwości musi zostać wybrana – a po wstępnej, rozczulającej scence z małym Alfredem, dziecko znika z horyzontu i nie pojawia się na nim poza marginalnymi rozterkami Brunettiego. Być może zagłębianie się w temat cierpienia dziecka przekraczałoby ramy powieści rozrywkowej, bądź też Donna Leon nie odważyła się po prostu na budowanie kolejnego wątku w kilkutorowej opowieści. Trochę jednak momentami brakuje takiego podejścia, odrobiny psychologizmów w kreśleniu postaci innych niż komisarz Brunetti.
W kryminale tym – jak zwykle u Donny Leon – jest trochę polityki, trochę poruszania spraw aktualnych i bolesnych, i trochę pytań bez odpowiedzi. Autorka postawiła tym razem na grę na emocjach odbiorców i bohaterów – i dzięki temu może budować intrygę w momencie, w którym wszystko wydaje się już być jasne i rozstrzygnięte. Donna Leon jest ponadto bardzo precyzyjna w narracji – każdy, kto sięgnie po przygody komisarza Brunettiego przekona się, jak szczegółowo odmalowywane są w książce kolejne sceny. To spowalnia akcję, a jednocześnie pozwala cieszyć się pomysłem na całą fabułę.
Poruszanie tematów trudnych od strony etycznej sprawia, że „Okropna sprawiedliwość” może spodobać się miłośnikom kryminałów, ale także stać się może przyczynkiem do dyskusji na temat dobra dziecka i dramatów bezpłodnych par.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz