środa, 1 września 2010

Peter Sís: Tybet. Tajemnicza czerwonej skrzynki

Media Rodzina, Poznań 2010.

Legendy w pudełku

Już samo wydanie tomu „Tybet. Tajemnica czerwonej skrzynki” zapowiada niezapomnianą lekturową przygodę. Olbrzymia (choć niezbyt gruba) książka w twardej oprawie i lśniącej obwolucie w kolorze głębokiej czerwieni przyciąga wzrok i obiecuje zbudowaną z serii tajemnic, egzotyczną opowieść dla młodych czytelników. To doskonała pozycja dla tych, którzy nad oś fabularną i jednoznacznie zamykane wątki przekładają niedopowiedzenia i aurę niezwykłości. W „Tybecie” pojawiają się dwie tekstowe narracje (wydzielane także krojem czcionki), uzupełniane rysunkowymi symbolami i motywami – a jeśli wziąć pod uwagę i samodzielne baśniowe historie wplecione w całość – można mówić i o trzeciej, właściwej opowieści. Jedną relację stanowią zwierzenia syna, który powraca pamięcią do chwil ciężkiej choroby i zasłyszanych wówczas od ojca legend – a także do odkrycia tajemniczej czerwonej skrzynki z pamiętnikiem taty. Ojciec bohatera, filmowiec i dokumentalista, wraz z wojskową ekipą filmową dostał w kilka lat po drugiej wojnie światowej rozkaz wyruszenia do Chin. Miał uwiecznić budowę autostrady w Himalajach – stał się także świadkiem wkroczenia do Tybetu chińskiej armii. Swoje spostrzeżenia i przemyślenia zawarł w pamiętniku, zamkniętym w czerwonej skrzynce. I zapiski ojca dają drugą narrację z „Tybetu”. Na trzecią składają się drobne i często sprawiające wrażenie urywanych przekazy. Wszystkie narracje uzupełniają się i wzajemnie tłumaczą – do opowieści ojca dochodzą jeszcze drobne przypisy porozrzucane na marginesach stron, a ilustracjom towarzyszą komentarze poświęcone symbolice kolorów.

W pamiętniku ojca mieści się mnóstwo skrótowo przedstawianych informacji o wydarzeniach z Tybetu. Czasem są to spostrzeżenia na temat trudów budowy, niewyobrażalnego wręcz ludzkiego wysiłku czy kaprysów natury. Innym razem – dramatyczne wątki – zawalenie się jednej ze ścian skalnych, świadomość zmian, jakie przyniesie droga. Ojciec dostrzega i notuje różnice kulturowe i zachowania miejscowych, przywołuje regionalne wierzenia i zwyczaje. Żeby uwiarygodnić jego zapiski, autor decyduje się na dopowiedzenia techniczne – czasem w pamiętniku brakuje stron lub pojawia się trochę zamazanego i nieczytelnego tekstu. W odpowiednich miejscach syn przechodzi od lektury pamiętnika do przytaczania zasłyszanych dawniej historii.

We wspomnieniach odwołujących się do wyobrażeń ze szpitalnego łóżka dość ważną funkcję dopowiedzeń stanowią utrzymane w odcieniach sepii rysunki rodzinne. Przedstawiają mamę, tatę i małego chłopca w rozmaitych domowych sytuacjach. Ojciec zostaje jednak z tych rysunków wymazany, a biały kontur jego sylwetki przypomina wymownie o cierpieniach dziecka. O ilustracjach z „Tybetu” zresztą także napisać można bardzo dużo. Da się je podzielić na kilka kategorii – poza rysunkami odwzorowującymi pamięć dziecka widnieją tu i próby oddania surowego krajobrazu Himalajów, obrazki ilustrujące niemal dosłownie snutą przez ojca lub syna opowieść, wnętrza pomieszczeń z prawdziwych lub wyimaginowanych historii – wreszcie – wpisane w koło, krzyż i kwadrat symbole z kolejnych legend: te zrobią największe wrażenie na dorosłych – ze względu na ilość szczegółów i jakość wykonania, dzieci zachwycą się zapewne ilością użytych tu barw i motywów, ale nie będą skupiać się na detalach.
Peter Sís ucieka od dosłowności, unika wyjaśnień i bezpośredniego zanurzania się w historię czy politykę. Wybiera niedopowiedzenie, symbol, gest. Przez to „Tybet” staje się lekturą bardziej wymagającą, trudniejszą, ale i piękniejszą. Zyskuje na uniwersalności, nabiera wymiaru baśniowego i intryguje tajemniczością.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz