Skrzat, Kraków 2010.
Bajka o nietolerancji
W serii „Nastoletnie problemy” wydawnictwa Skrzat pojawiają się mikropowieści, w których oś fabularną podporządkowuje się przeważnie konkretnym zachowaniom, typowym dla wieku dojrzewania, a utrudniającym życie otoczeniu nastolatka i często jemu samemu. Nie ma tu czasu ani miejsca na rozwijanie wielowątkowych intryg, autorzy (a właściwie autorki, bo tak się składa, że psychologiczną serię „Nastoletnie problemy” rozwijają jak dotąd piszące panie) koncentrują się na postaciach z wyrazistymi cechami charakteru, czasem aż przerysowując zagadnienia. Dzięki temu na kilkudziesięciu stronach mieści się zwykle obraz zbuntowanych młodych ludzi – i konsekwencji ich impulsywnych czynów. W ten sposób realizuje się wychowawcze przesłania – bo czytelnicy bez trudu wyciągną wnioski z postaw bohaterów.
Tom „Księżniczka i wszy” Ewy Ostrowskiej pokazuje zasady konstruowania cyklu bardzo wyraźnie: autorka nie bawi się w subtelności, rysuje sytuacje grubą kreską, wyostrza konflikty do tego stopnia, że niektórzy odbiorcy mogą mieć jej to za złe. Tym razem jednak takiego podejścia wymaga temat, mniej uniwersalny, przynajmniej jeśli brać pod uwagę jego realizację, nie głębszą wymowę. Dotyczy bowiem książka problemów z adaptacją i konfliktu miasto – wieś. Bohaterka – Joasia – trafia na wieś za sprawą rodziców, którzy nie chcą rezygnować z ojcowizny. Dziewczynka ma do nich pretensje, źle czuje się w nowym otoczeniu i nie ma ochoty przystosowywać się do warunków życia. Niechęć przeradza się u niej w napady agresji: bohaterka urządza awantury rodzicom i babci (do której, mimo wszystko, odczuwa jeszcze szacunek – ta niekonsekwencja była Ewie Ostrowskiej potrzebna dla nauczek, jakie Joasia dostaje) – jest także niemiła dla koleżanek z klasy, a nawet dla nauczycieli. Agresja przybiera tu monstrualne rozmiary, Joasia pali za sobą mosty, wygłaszając opinie, po których nie ma czego szukać wśród znajomych. Nie stara się dowiedzieć, jakie problemy trapią koleżankę z ławki – buduje sobie w wyobraźni rewelacje, w które bezkrytycznie wierzy. Joasia zwyczajnie gardzi życiem na wsi i ludźmi, którzy taki styl życia z różnych powodów wybierają. Kiedy podczas przeglądu czystości higienistka odkrywa u bohaterki wszawicę, okazuje się, że nawet księżniczka – jak mówią o niej odrzucone koleżanki – nie jest bez wad.
Ewa Ostrowska wtrąca wykreowaną przez siebie postać w otoczenie z nią kontrastujące: Joasia jest ucieleśnieniem elegancji i szyku, przynajmniej we własnych oczach. Ocenia ludzi po stylu ubierania się – ale trafia do środowiska, w którym liczy się przede wszystkim ciężka praca, a moda nie ma znaczenia. Autorka podejmuje temat wielokrotnie już w książkach dla młodzieży poruszany, a przesłanie książki – w ogromnym skrócie – daje się zamknąć w przestrodze, by nie oceniać ludzi po pozorach. Krzywdzące opinie, które wygłasza dziewczynka, ranią i sprawiają, że Joasia nie ma szans na znalezienie przyjaciół. Złość i poczucie bezradności uniemożliwiają jej porozumienie się z innymi, zaślepiają i w konsekwencji prowadzą do sytuacji, z których trudno jest znaleźć wyjście.
Książka napisana została w dużej części językiem kolokwialnym, jakby Ostrowska chciała podchwycić slang młodzieżowy, lub była przekonana, że żeby mówić do młodych ludzi, trzeba zrezygnować ze stylu literackiego. Rozwiązanie to tłumaczy trochę duży ładunek emocji zawartych w opowieści i grupa docelowa – ale nie zawsze musi się podobać.
Ostrowska zdecydowała się na niełatwą fabułę: głównie z tego względu, że niewielu nastolatków może identyfikować się bezpośrednio z bohaterką książki. Ale chodzi przecież o to, żeby „Księżniczkę i wszy” czytać ponad dosłownościami i wyłuskać z tego tomu to, co w międzyludzkich relacjach istotne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz