Niebieska Studnia, Warszawa 2010.
Jak narkotyk
„Requiem dla snu” to powieść, którą bez wahania można określić jako zachwycającą. Mimo że przedstawia świat zdegenerowany i pozbawiony nadziei, mimo że napisana jest językiem, który co bardziej wrażliwych odbiorców zapewne oburzy – książka ta zasługuje na najwyższe uznanie. Gdyby z „Requiem dla snu” wypreparować fabularny szkielet, tom okazałby się dość przewidywalny, a losy bohaterów – schematyczne. Ale Hubert Selby Jr wydarzenia z powieści opisuje w sposób wręcz hipnotyzujący – i chociaż nie ma możliwości, by sądzić, że odwrócą się losy postaci, książka będzie fascynować do ostatnich słów. Słowa – to prawdziwa siła „Requiem dla snu”. Poza słowami – zmysł obserwacji, umiejętność oddania stanów psychicznych bohaterów, doskonale umotywowane zachowania.
Harry i Tyrone to dwaj przyjaciele, narkomani. Ich myśli wciąż obracają się wokół tematu, jak zdobyć pieniądze na kolejne porcje heroiny. Harry co pewien czas oddaje w zastaw telewizor matki, Sary (Sara natychmiast udaje się do komisu i telewizor wykupuje). I Harry, i Tyrone widzą, co dzieje się z uzależnionymi od narkotyków ludźmi – obiecują sobie, że nigdy nie upadną tak nisko, nie przekroczą ustalonych granic i nie pozwolą, by narkotyk przejął nad nimi władzę. Wpadają też na pomysł, jak zarobić mnóstwo pieniędzy – oczywiście na handlu heroiną. Do ich działań chętnie przyłącza się Marion, młoda narkomanka, dziewczyna Harry’ego. Z czasem okazuje się, że o pieniądze na heroinę – a i o sam narkotyk – jest coraz trudniej, a uzależnienie pcha bohaterów do przełamywania kolejnych psychicznych barier, aż po całkowity upadek.
Matka Harry’ego także nie ma łatwego życia. Jej marzeniem jest wystąpienie w telewizyjnym programie, a nadzieja na udział w teleturnieju staje się bodźcem do zmiany wyglądu. Sara usiłuje się odchudzić – i błyskawicznie uzależnia się od przepisanych jej przez lekarza-konowała tabletek. Wkrótce zamieni się w cień człowieka, a leki i wstręt do jedzenia wpędzą ją w chorobę psychiczną. Wstrząsający obraz upadku starej kobiety wybrzmiewa w „Requiem dla snu” silniej nawet niż historia zniszczonej miłości Harry’ego i Marion.
U Selby’ego nie ma radykalnych zmian sytuacji, wyrazistych punktów zwrotnych w historii. Wszystko rozgrywa się tu płynnie, a każde następne wydarzenie jest naturalną konsekwencją poprzedniego. Tylko dzięki takiemu rozplanowaniu fabuły bohaterowie nie mają szans zorientować się w swoim rzeczywistym stanie – i muszą przegrać. Każdy z nich potrafi, przynajmniej na początku, marzyć, snuć śmiałe plany i wierzyć w siebie, żaden nie dostrzeże niebezpieczeństw płynących z uzależnienia. Opisy wstrzykiwania sobie heroiny są naturalistyczne i sugestywne, ale Hubert Selby Jr jest prawdziwym geniuszem, gdy przedstawia – nie wychodząc poza sferę myśli i odczuć postaci – jak zmienia się świat po działce. Rytm książki przekształca się, w zależności od tego, czy bohaterowie są na narkotykowym głodzie, czy na haju, ale zmiany te podczas lektury wyłapuje się podświadomie, na pierwszy rzut oka są niedostrzegalne. Autor potrafi bez zbędnych objaśnień uchwycić cały sens relacji międzyludzkich i istotę uzależnienia, jest w tym szokujący, ale też przekonujący.
Co ciekawe, chociaż narracja przesycona jest przekleństwami, a brutalność i szokująca tematyka dominują, książka wcale nie jest wulgarna. Urzeka swoim głębokim pięknem, zaskakuje i kusi, czasem odpycha – ale wciąga w mroczny świat. Pełną emocji powieścią Selby rzuca innym wyzwanie. Nie wystarczy szorstki, agresywny język czy prowokujący główny motyw – trzeba jeszcze mieć coś ciekawego do powiedzenia. „Requiem dla snu” to publikacja, która nie ma sobie równych. Powieść sprzed trzech dekad do dziś może być przykładem oryginalności w ujmowaniu trudnych zagadnień – i dowodem na możliwości twórcze tkwiące w języku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz