Skrzat, Kraków 2010.
Piękno klasyki
„O czym szumią wierzby” to opowieść, która wpisała się do kanonu światowej literatury dziecięcej i stała się też przykładem literatury pięknej, baśni dla dzieci i dorosłych. Przenoszona na ekran, szeroko komentowana, stanowi dzisiaj źródło zachwytów estetycznych – nad urokiem prozy Kennetha Grahame’a i świata przez niego przedstawionego – a także przyjemności związanej ze śledzeniem lekko niekiedy absurdalnych przygód czwórki zwierzęcych przyjaciół.
Ze swojego mieszkania pod ziemią wychodzi Kret. Pragnie poznać życie na świeżym powietrzu, chce spróbować nieznanych dotąd rozrywek. Trafia na Szczura Wodnego – istotę nastawioną do świata najżyczliwiej, zawsze spieszącą z pomocą, wyrozumiałą i dobrą. Szczur Wodny jest w tej książce uosobieniem najlepszych cech prawdziwego przyjaciela – doskonale rozumie potrzeby bliskich, kiedy trzeba, potrafi usunąć się w cień lub przeorganizować własne plany, by sprawić komuś przyjemność – a jednocześnie nie boi się sporów i radykalnych działań, jeśli widzi popełniane przez ważne dla niego postacie błędy. Szczur Wodny i Kret uzupełniają się wzajemnie i zawsze wspierają. Bohaterem bardziej tajemniczym okazuje się Borsuk, który wygląda w „O czym szumią wierzby” na nieco ekscentrycznego, zdystansowanego introwertyka. Tyle, że jeśli któreś ze zwierząt wpadnie w lesie w tarapaty, prędzej czy później do Borsuka trafi – i zawsze może liczyć na ratunek. Borsuk, chociaż przejawia momentami cechy hrabiowskie, da się lubić: wprowadza do świata powieściowego ład i zaufanie. Jest jeszcze czwarty bohater…
Kenneth Grahame napisał „O czym szumią wierzby” dla niedowidzącego synka – według przekazów czwarty bohater wzorowany jest właśnie na nim. Nie jest to z pewnością wizerunek przesłodzony: Ropuch to postać, która wprowadza do książki najwięcej zamieszania, bez przerwy wpada w kłopoty (z dwudziestoletnim wyrokiem i brawurową ucieczką z więzienia włącznie). Bywa zarozumiały, uparty, egoistyczny i infantylny. Jest wyniosły, żąda, nie dając nic w zamian. Nie słucha dobrych rad, drwi i szydzi z tych, którzy próbują mu pomóc. Na tle pozostałych bohaterów wypada całkiem nieznośnie, jest irytujący i lekkomyślny – ma tylko jedną zaletę: wprowadza spore ożywienie do tomu.
Bo książka „O czym szumią wierzby” napisana została w kojącym rytmie. Akcja toczy się tu niespiesznie, długo nic właściwie się nie dzieje. Kenneth Grahame koncentruje się na statycznych opisach, skupia się na obrazach przyrody, próbuje z niezłym skutkiem – oczarować odbiorców pięknem pejzażu. Pisze językiem malowniczym, a momentami wręcz poetyckim. Jego bohaterowie porozumiewają się stylem literackim – i nic dziwnego, skoro baśń powstała przed wiekiem. Wszyscy (poza Ropuchem) prezentują nienaganne maniery, daje się tu zauważyć lekkie podobieństwo do rzeczywistości z utworów Lewisa Carrola, klimat starych angielskich baśni.
Kinga Paździurkiewicz ozdobiła tom naprawdę udanymi ilustracjami. Płaszczyzny zacieniane przez kreskowanie sprawiają wrażenie spokoju i harmonii, a przy tym – nieco staroświeckiej elegancji. Pracochłonna technika, w jakiej zostały wykonane urokliwe rysunki, idealnie pasuje do starannych opisów Grahame’a, całość może się więc spodobać. Książka – wydana w Skrzatowej serii „Klasyka z Feniksem” – urzeka nie tylko aurą baśniowości i egzotyką treści, lecz także sposobem wydania.
Historia „O czym szumią wierzby” to propozycja przede wszystkim dla wrażliwych na piękno. Spokojna i pełna dobrych przesłań, ciekawa i mało przewidywalna (dla tych, którzy nie znali fabuły) – nadaje się dla maluchów i dla ich rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz