piątek, 27 sierpnia 2010

Teatr Lalek Banialuka: Koziołek Matołek 2

15.08.2010. 12. Letni Ogród Teatralny, Katowice

Teatr Lalek Banialuka im. Jerzego Zitzmana (Bielsko-Biała)
Reżyseria: Lucyna Sypniewska
Scenografia: Ewa Pietrzyk
Muzyka: Piotr Nazaruk
Występują: Małgorzata Bulska, Maria Byrska, Wiesława Pilarz, Lucyna Sypniewska, Radosław Sadowski


Czas przygód

„A koziołek wziął tobołek i wędruje, biedaczysko, po szerokim szukać świecie tego, co jest bardzo blisko” – tym, którzy oglądali drugą część przygód Koziołka Matołka w wykonaniu Teatru Lalek Banialuka, sympatyczny przecież refren spektaklu długo nie dawał spokoju. Nic dziwnego, skoro ta właśnie przyśpiewka oddzielała kolejne doświadczenia bohatera w różnych rejonach kuli ziemskiej i wybrzmiała podczas przedstawienia kilkadziesiąt razy. Wpadająca w ucho melodia i chwytliwy tekst sprawiły, że nie tylko maluchy nuciły tę piosenkę po wyjściu z teatru.

Ale przecież na jednej piosence się nie skończyło. Sympatyczny koziołek przemierzał w bajce świat – uczył się chińskiego alfabetu, w Bombaju próbował zaklinać węże, trafił także do Indian. Odwiedził rzeźnika, korzystał z pomocy straży pożarnej, kiedy do jego ogonka (no dobrze: do szelek Radosława Sadowskiego) przyczepił się rak, raz został nawet uratowany przez bajkową wersję ratowników ze „Słonecznego patrolu”, jeździł też z prelekcjami do różnych krajów. Wszystko po to, by na koniec poznać prawdę o tym, dlaczego „w Pacanowie kozy kują”. W godzinnym przedstawieniu zmieściło się całe mnóstwo zróżnicowanych tematycznie scenek – każdą z nich oddzielało przynajmniej dwukrotne wykonanie refrenu…

„Koziołek Matołek 2” to spektakl niezwykle barwny i dynamiczny. Sadowski – jako Koziołek – bez przerwy wspina się na ogromny stół lub wysokie krzesła (i bez przerwy z nich spada lub zeskakuje, ku uciesze dzieciaków). Towarzyszące mu aktorki (Małgorzata Bulska, Maria Byrska, Wiesława Pilarz i Lucyna Sypniewska, która jest reżyserem przedstawienia) nie pozostają w tyle – wciąż się przebierają, a właściwie za sprawą drobnych modyfikacji kostiumów wprowadzają nowych bohaterów. Rytm muzycznego motywu przewodniego wybijają drewnianymi pałeczkami na elementach scenografii, a w ekspresyjnych pochodach niby to od niechcenia zmieniają tło, odwracając obraz rozpięty za sceną.

Rekwizytów jest w „Koziołku” zatrzęsienie – w dodatku wprowadzane są one tak, by zawsze na koniec sekwencji zaskoczyć czymś małych odbiorców. Przy wizycie w Chinach to ogromna płachta z literami chińskiego alfabetu, w Bombaju – nadnaturalnej wielkości wąż, który, poruszany przez wszystkich aktorów, sprawia wrażenie żywego; przy okazji interwencji straży pożarnej sikawka, którą polewa się całą publiczność (ta scena nieodmiennie wywołuje piski i radość maluchów). Koła ratunkowe, odwrócone tyłem, zamieniają się w opony wozu strażackiego, a kolorowe krzesełka bywają – w zależności od potrzeb – drzewami czy strażacką drabiną. Trzeba przyznać twórcom tego spektaklu, że chociaż przedmiotów na scenie pojawia się co niemiara, nie odczuwa się przesytu nimi – wszystko doskonale uzupełnia szybką i wyrazistą opowieść o przygodach Koziołka Matołka.

Odbiorcom nie pozostawia się tu nawet chwili na wytchnienie. Przez cały czas coś się dzieje – śledzić trzeba nie tylko tekst, podawany bez zarzutu, zachowujący szybkie tempo i pełen żartów do wyłapania przez dzieci – ale również kolorowe elementy scenografii, konieczne dla zilustrowania opowieści (w końcu w „Koziołku” nie ma czasu na odwoływanie się do wyobraźni, wszystko trzeba maluchom unaocznić), muzykę z wybijanym jeszcze dodatkowo rytmem, ruchy postaci, wreszcie – wybryki samego Koziołka.
A Koziołek… a Koziołek ciągle sięga po swój tobołek. I wyrusza w dalszą drogę, by tuż za rogiem wpaść w kolejne tarapaty. Na szczęście zawsze może liczyć na życzliwych napotkanych na swej drodze ludzi. Dzięki temu bawi kolejne pokolenia – teraz, dzięki Banialuce – także przyzwyczaja małych widzów do form teatralnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz