wtorek, 3 sierpnia 2010

Jeffrey Zaslow: Dziewczyny z Ames. Przyjaźń, która trwa

Media Rodzina, Poznań 2010.

Jeffrey Zaslow to jeden z tych autorów, którzy zwykły reportaż potrafią rozbudować do ram ciekawej i atrakcyjnej dla odbiorców opowieści. Udowodnił tę umiejętność przy „Ostatnim wykładzie”, a teraz ponownie uwodzi czytelników książką „Dziewczyny z Ames” – historią niby zwyczajną, a przecież pełną niespodzianek. Autor próbuje bowiem zgłębić tajemnicę przyjaźni młodych dziewcząt, którym udało się zachować dawne relacje w niemal niezmienionej formie. Podtrzymywanie znajomości nie byłoby jeszcze niczym dziwnym i nie zasługiwałoby na uwagę, gdyby nie fakt, że grupę przyjaciółek tworzyło od czasów wczesnoszkolnych tworzyło aż jedenaście dziewczyn, dorastających w miasteczku Ames. Jeffrey Zaslow postanowił sprawdzić, jak udało się dziewczynom z Ames zbudować tak silne relacje w grupie – i jak dziecięca przyjaźń pomaga w dojrzałym życiu.

Tom „Dziewczyny z Ames” stanowi próbę zaprezentowania narodzin niezwykłej grupy – Zaslow cofa się do czasów dzieciństwa jedenastu przyjaciółek, pokazuje domy, w których dorastały, przedstawia rodziców – tych, którzy swoim zachowaniem wpływali na wszystkie dziewczyny. Wyciąga z przeszłości drobne zdarzenia, które kształtowały przyszłe postawy przyjaciółek, ze strzępków wspomnień, ale także pamiętników i listów udostępnianych przez bohaterki książki, buduje autor historię grupy. Kilku dziewczynom poświęca osobne rozdziały, czasem natomiast koncentruje się na konkretnych sytuacjach – na przykład wykluczeniu z grupy jednej z przyjaciółek. Stopniowo przechodzi do pierwszych zauroczeń i „poważnych” związków z chłopakami, by w następnej kolejności opisać udane i nieudane małżeństwa, a także tragedie i dramaty poszczególnych kobiet, śmierć jednej z nich w niewyjaśnionych okolicznościach, choroby innych, problemy z dziećmi. Wszystko to ma służyć zobrazowaniu siły więzi, łączących bohaterki – za każdym razem bowiem Jeffrey Zaslow podkreśla, że wszystkie nieszczęścia przyjaciółki z Ames pokonują dzięki wzajemnemu wsparciu. Fakt, że zawsze mogą na siebie liczyć, nie obrażają się na siebie i trzymają się razem, dodaje im sił i przynosi radość.

W tej historii Jeffrey Zaslow usuwa się w cień, oddając głos swoim bohaterkom. Przytacza ich wypowiedzi i komentarze, ale nie stara się filtrować ich przez jakiekolwiek wątpliwości czy oznaki niedowierzania. Nie ma zamiaru obiektywizować narracji, zgadza się na wersję, którą proponują dziewczyny z Ames. Bardzo rzadko też dopuszcza do głosu osoby spoza otoczenia przyjaciółek, praktycznie porusza się cały czas w zamkniętym kręgu. To sprawia, że faktycznie gloryfikuje prezentowaną grupę, a wymowę opowieści równoważy przez rejestr kolejnych smutków i katastrof, które nie nadwątlają przyjaźni, a umacniają ją.

„Dziewczyny z Ames” to historia oparta na emocjach. Autor wybiera przede wszystkim relacje zawierające ogromny ładunek uczuciowy, chce wywoływać u odbiorców (a właściwie odbiorczyń) głównie wzruszenie. Podtrzymuje wiarę w trwałość przyjaźni zawiązanych w dzieciństwie i między wierszami namawia do pielęgnowania tego typu relacji – a jednocześnie wydaje się być zafascynowany grupą dziewczyn z Ames, bo nie jest w stanie do końca zgłębić jej istoty.

Opowieść dokumentują liczne zdjęcia z różnych okresów życia bohaterek, a to sprawia, że podczas lektury dziewczyny z Ames mogą stać się bliskie odbiorcom – mimo że ich grupa okazuje się hermetyczna i niezbyt otwarta na innych ludzi. Zasługą Zaslowa będzie tutaj umiejętność słuchania – ale autor nie zachowuje dystansu do tematu swoich „badań”. „Dziewczyny z Ames” to książka napisana jak dobra powieść i wciągający dokument w jednym – lecz sięgnąć po nią powinny przede wszystkim wielbicieli obyczajówek i to niekoniecznie tych z obowiązkowym happy endem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz