poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Ewa Grocholska: Paryska pokojówka

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.


Sen o luksusie

Kto ma ochotę na ciekawą powieść obyczajową, która w dodatku rewelacyjnie uzupełnia spisywane w ostatnich latach przez przedstawicieli emigracji zarobkowej historie z życia za granicami kraju, sięgnąć powinien obowiązkowo po „Paryską pokojówkę” Ewy Grocholskiej. Ta autorka, na przekór literackim trendom i modom, przesunęła akcję w czasie – do lat 70. XX wieku i przedstawiła lekko autobiografizującą opowieść o dwóch młodych dziewczynach, studentkach ASP, które wyjeżdżają na wakacje do pracy w Paryżu. Agnieszka (narratorka) i jej przyjaciółka, Ewka, mają szansę na moment wyrwać się z szarego kraju – w Paryżu pracują jako pokojówki w jednym z hoteli, a w wolnych chwilach przesiadują w knajpkach i piją wino. Na swojej drodze spotykają wielu życzliwych ludzi – między innymi rodaka, Mariana, który proponuje im darmowe zakwaterowanie – trafiają też na superprzystojnych chłopaków. Nie zawsze mają tyle szczęścia – za nielegalne rysowanie portretów zatrzymuje je policja, o mały włos też nie zostają żonami muzułmanów – na szczęście większość przygód kończy się zwykle dobrze, a dziewczynom wiele uchodzi na sucho. Zawierają w Paryżu cenne przyjaźnie, a wszystkie zarobione pieniądze wydają na przyjemności – i tak najważniejsze będą wspomnienia.

Książka Ewy Grocholskiej przynosi miłe wytchnienie od standardowych tematów literatury dzisiejszej emigracji zarobkowej. Ma na to wpływ oddalenie czasowe, ale też różnica celów: Aga i Ewka nie pracują, żeby zgromadzić oszczędności. Pracują, by móc się utrzymać w Paryżu – ale do pieniędzy nie przywiązują wielkiej wagi. Liczy się dla nich przygoda, ciekawe znajomości, odskocznia od ponurego na co dzień kraju. Bohaterki nie muszą też przeżywać upokorzeń – to one dyktują warunki zmęczonej pracodawczyni. Silne swoją młodością i zahartowane przez PRL radzą sobie w niekonwencjonalny sposób z kolejnymi wyzwaniami. Przed tragediami chronią ich zawsze życzliwi ludzie – a dojrzali partnerzy nie pozwalają na popełnianie głupstw. Grocholska proponuje optymistyczną bajkę, na świat patrzy przez różowe okulary i roztacza nad swoimi bohaterkami parasol ochronny – lecz łatwo jej to wybaczyć, bo książkę czyta się naprawdę dobrze. W „Paryskiej pokojówce” znajdą się może dwa – trzy miejsca, w których autorka niepotrzebnie powtarza, jako niespodziankę, informację, którą podała już wcześniej, ale nawet to nie może zburzyć przyjemności płynącej z lektury.

Ta książka pełna jest przyjaźni, krzepiących historii o ludzkiej życzliwości i bezinteresownej pomocy. Tu wszystko jest możliwe dzięki stałemu wsparciu ze strony początkowo zupełnie obcych osób – a kluczem do sukcesu okazuje się być zaufanie a także honor. Dwie sympatyczne dziewczyny, które w stolicy mody, szyku i elegancji przechadzają się w znoszonych dżinsach i własnoręcznie wykonanych (ze starych spodni) kaszkietach wnoszą w lekko senną atmosferę miasta spore ożywienie. I chociaż Ewa Grocholska czasami wpada w niebezpieczne koleiny, a czasem posługuje się zupełnie niepotrzebnie schematami – nic nie jest w stanie zakłócić atmosfery ciepła i optymizmu, bijącej z kart powieści.

Elementy autobiograficzne, sygnalizowane już w smutnym wstępie-dedykacji, sprawiają, że jeszcze lepiej czyta się tę historię. Zresztą Ewa Grocholska jest autentyczna, nietrudno uwierzyć w odmalowywane przez nią emocje – dzięki temu odsunięta w czasie fabuła wciąż wydaje się żywa i świeża, a sama autorka – odkrywcza. „Paryska pokojówka” to książka smakowita, wyśmienita lektura, kiedy chce się zabić czas – a przy tym wciągająca i do ostatniej strony atrakcyjna. Naturalność pomieszana z bajkowym snem o życiu w luksusie spotkały się tu i dały apetyczną mieszankę.

Żeby w pełni cieszyć się lekturą, wystarczy zapomnieć o zwyczajnym świecie i codziennych troskach – i dać się poprowadzić Ewie Grocholskiej. Wrażeń na pewno nie zabraknie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz