Muza SA, Warszawa 2010.
Szkoła manipulacji
Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy tom „Jak elegancko rozstać się z zakochaną kobietą” to dla niego książka wartościowa i ciekawa, czy przerażająca. Wszystko zależy od tego, czy kurs nakładania masek (autor mówi o sztuce nakładania masek) uzna się za zbiór przydatnych podpowiedzi i zasad koegzystencji – czy jako potworną szkołę manipulacji. A zresztą takiego rozgraniczenia nie trzeba wprowadzać, bo przecież Soboczynski jednocześnie uczy, jak dostawać to, czego się chce, ale też zaszczepia na konkretne zachowania i tłumaczy faktyczne intencje. W pułapkę zastawioną przez autora wpaść mogą także sami czytelnicy, którzy poprzestaną na tytule i nabędą książkę bez zwrócenia uwagi na okładkowe dopowiedzenie „33 opowiastki o tym, jak zręcznie unikać intryg i życiowych pułapek” czy podtytuł. Tak naprawdę opowieść o unikaniu zakochanych kobiet (czy zauroczonych bądź po prostu zdobytych po suto zakrapianej imprezie pań) rozpoczyna się i kończy bardzo szybko i nie jest pełna porad: mieści jeden lub dwa schematy, powielane później co jakiś czas w następnych rozdziałach, tematycznie oddalonych od tytułowej sprawy tak bardzo, jak się tylko da.
Czy Adam Soboczynski uczy, jak zręcznie unikać intryg i życiowych pułapek, czy raczej – jak je zastawiać – to już zależy od tego, jak potraktują książkę odbiorcy. Kluczowym w tym tomie pytaniem staje się „dlaczego”. Autor nie tylko opowiada, jak można się w konkretnych sytuacjach zachować, ale przede wszystkim – co przez nieprzemyślane lub odruchowe zachowania się straci. Dowiemy się zatem z książki, dlaczego i w jakich okolicznościach przyda się ukrywanie namiętności, dlaczego wydawać się skromnym i niedoskonałym, jak przepraszać – i jak rozdawać ciosy, dlaczego czasem warto udawać zranionego, kiedy wyjść z przyjęcia, a kiedy błysnąć dowcipem, jak udawać pójście na kompromis i jak intrygować skomplikowanym wnętrzem. Soboczynski uczy nawet, jak sprawiać wrażenie autentycznego oraz jak oszukiwać samego siebie. Zwraca uwagę na kwestie autoprezentacji, szukając słabych punktów, które zwykle przeszkadzają w odniesieniu sukcesu. W trzydziestu trzech historyjkach rozpracowuje postawy błędne, które z pewnością nie przyczynią się do osiągnięcia celu – i dobrze nałożone maski, które przynoszą korzyść zdolnemu manipulatorowi. Ale autor nie mówi o manipulacjach, nazywa swoje porady „sztuczkami”, co, samo w sobie, jest przecież sprytnym „nałożeniem maski”.
Soboczynski przyjął taktykę z podręczników psychologii – i z wydawnictw popularnonaukowych, które taką wiedzę szerzą. Nie skupia się na teorii i żmudnych wyjaśnieniach – to nie jest mu potrzebne. Żeby przekonać swoich czytelników do opisywanych metod, stawia na krótkie scenki obyczajowe, których bohaterowie wpadają często w pułapki lub zręcznie unikają intryg – w zależności od stosowania się (lub nie) do wskazówek z tytułów rozdziałów. To rozwiązanie działa na wyobraźnię i pozwala szybko przeniknąć do świadomości odbiorców – nie potrzeba chwytów retorycznych, by przekonać nieprzekonanych, wystarczą rodzajowe obrazki. Soboczynski umila sobie pisanie (a odbiorcom – lekturę), co kilka opowiastek powracając do pozostawionych wcześniej bohaterów i prezentując nowe ich perypetie z innego punktu widzenia czy – pokazując kolejne sytuacje, w jakie się uwikłali. Powracanie do postaci ma tu również lekki akcent humorystyczny – czytelnicy, bogatsi o wiedzę z poprzednich rozdziałów, bez trudu rozszyfrują kolejne gierki bohaterów i ich prawdziwe intencje.
Jest to książka ciekawa ze względu na trafne obserwacje, napisana lekko i z pomysłem, a przy tym może się czasem okazać przydatna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz