poniedziałek, 1 marca 2010

Bernlef: Niewdzięczna pamięć

WNK, Warszawa 2010.


Gdy rozpada się rzeczywistość


W zasadzie tytuł książki Bernlefa dokładnie i bez niepotrzebnych metafor odzwierciedla główny motyw fabuły – ale w żadnym razie nie oddaje wstrząsającego piękna tej opowieści. „Niewdzięczna pamięć” nie jest bowiem prostą historią o demencji, to relacja prowadzona z punktu widzenia człowieka, któremu umysł odmawia posłuszeństwa. Czytelnicy obserwują świat oczami cierpiącego mężczyzny, mają do czynienia wyłącznie z obrazami, jakie podsuwa coraz mniej sprawnie pracujący mózg, śledzenie tej niezwykłej narracji wiąże się z odtwarzaniem przeżyć Maartena Kleina.

Maarten, emeryt, mieszkający z ukochaną żoną, Verą, zaczyna się dziwnie zachowywać. Zapomina o tym, co wydarzyło się przed chwilą, przestaje kojarzyć fakty, za to chętnie powraca myślami do prawdziwych i wymyślonych zjawisk z przeszłości. By nie martwić Very, udaje, że wszystko jest w porządku, a nietypowe zachowania to kwestia przypadku, póki może, stara się ukrywać niepokojące objawy choroby i dziwi się, że żona coraz bardziej się martwi. Zmiany w organizmie Maartena postępują lawinowo: już wkrótce bohater przestanie poznawać ludzi i straci rozeznanie między przeszłością i teraźniejszością. Mało tego: nie zrozumie, że jego postawy, które uważa za logiczne i sensowne, mogą przerażać najbliższych. Świat Maartena błyskawicznie się rozpada – rozpaczliwe próby zachowania normalności jeszcze pogarszają sytuację. Utrata pamięci to nie tylko likwidowanie tego, co było – to również zagubienie w tu i teraz, bezradność i determinacja, prowadząca niemal do obłędu. To dramat bliskich, pozostawionych w zwyczajnym świecie i niemających dostępu do mozaikowej rzeczywistości chorego.

Ale w „Niewdzięcznej pamięci” sama fabuła nie wydaje się specjalnie ważna: Bernlef przedstawia zwyczajną egzystencję pary starszych ludzi. Codzienne rytuały: picie kawy, spacery z psem, wizyty w antykwariacie, oglądanie albumów ze zdjęciami i czytanie książek – gdyby nie demencja, wszystko toczyłoby się zwyczajnie i na granicy nudy. Nie ma tu nic oryginalnego ani ciekawego – osią napędową fabuły staje się dopiero filtr, przez który postrzegana jest rzeczywistość: ów filtr to umysł cierpiącego na demencję mężczyzny. Maarten chce być przekonujący – bo jest pewien swoich sądów. Dziwi go, kiedy żona zwierza się przyjaciółce, że słyszy od niego historie, które nie miały nigdy miejsca – i kiedy sprowadza lekarza. Powtarza tworzone przez siebie tezy, ale też wyrzuca z pamięci niedawne czynności, o których pamiętają czytelnicy. W efekcie lektura tej książki przebiega dwutorowo: odbiorcy rekonstruują sobie zwyczajny świat spoza okaleczonej psychiki Maartena, ale też śledzą jego doznania – i muszą walczyć z chęcią zaufania głównemu bohaterowi. Zwodzeni przez naprawdę zgrabną narrację, doświadczają tego, co dzieje się w umyśle owładniętym demencją – i dopuszczają do siebie, jak Maarten, jedynie strzępki prawdy.

W miarę postępowania choroby, ewoluuje narracja – zachwycająca warstwa powieści. Na początku płynie dość zwyczajnie, drobne sygnały i symptomy demencji nie niepokoją, chociaż wprowadzają lekki dysonans i konieczność uważnego sprawdzania faktów. Im gorzej czuje się Maarten, tym bardziej niespokojna staje się opowieść – aż wreszcie przeradza się w zestaw strzępków, które nie niosą już żadnej sensownej informacji. Właściwym bohaterem tego tomu, oprócz problemu demencji, jest jego język i styl, w jakim Bernlef zdecydował się przedstawiać fabułę. W „Niewdzięcznej pamięci” przyjęta perspektywa narracyjna jest czynnikiem przekonującym i przejmującym zarazem, autor bez sentymentów i banału prezentuje dramatyczne przeżycia starszego człowieka. Nie stosuje wobec niego taryfy ulgowej, unaocznia rozpad świata i oddalanie się od siebie dwojga kochających się ludzi. Jedyne, co zostało Maartenowi w powieści oszczędzone, eto świadomość cierpień Very: jedynie drobne migawki, prezentujące jej strach, zagubienie, samotność i niepewność są dostępne odbiorcom – ale z tych kawałeczków Bernlefowi udaje się zbudować całą niewypowiedzianą tragedię. „To wygląda tak, jakby moje myślenie cierpiało na jakąś chorobę morską. Pod tym życiem toczy się inne, w którym wszystkie dekady, nazwiska i miejsca mieszają się ze sobą i gdzie ja nie istnieję już jako osoba” – stwierdza Maarten. Bernlef ma talent do skrótowego i precyzyjnego ujmowania sytuacji – w „Niewdzięcznej pamięci” to udowadnia. Dawno nie czytałam tak wstrząsającej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz