piątek, 29 stycznia 2010

Katarzyna Turaj-Kalińska: Bracia Strach i inne opowiadania

Skrzat, Kraków 2009.


Fobie, lęki, strachy

Katarzyna Turaj-Kalińska ma bardzo specyficzny sposób prowadzenia narracji. Rytm jej prozy, bez względu na to, czy w twórczości dla dzieci, czy w książkach dla dorosłych, odwraca uwagę od treści. Autorka lubuje się w rozbudowanych frazach, przegadanych porównaniach i drobnych, zwykle jednozdaniowych dygresjach, w których zdradza swoje prywatne upodobania i przemyca nieistotne (tak dla fabuły, jak i dla czytelników) sądy. Nie da się ukryć, że ów styl może być dla jednych największą zaletą, dla innych największą wadą opowieści Turaj-Kalińskiej. Z początku trudno się do niego przyzwyczaić – także dlatego, że autorka próbuje w ramach historii upychać żarty, które nikogo rozbawić nie mogą – wydaje się, że rezygnacja z humoru nieco dziwnej jakości byłaby lepszym rozwiązaniem niż nie do końca udane mrugnięcia okiem do odbiorcy. Nie wiem, jak dla innych czytelników – dla mnie niestrawne były wszystkie próby poprawiania błędów językowych, a wręcz celowe upychanie błędów w tekście, po to jedynie, by zwrócić na nie uwagę. Nachalny dydaktyzm nie jest dobrym pomysłem w literaturze XXI wieku.

Autorka odbiera także przyjemność ze śledzenia intertekstualnych sygnałów – jakby w obawie, że nie zostaną one wyłapane, wprost podaje źródła inspiracji. Można było zrobić to o wiele subtelniej. Mówiąc w skrócie: nie przekonuje mnie Turaj-Kalińska pomysłem na narrację (a na przykład w rymowanych „Narzekaniach rzeki” zachwycała). Sygnały autotematyczne, zwłaszcza w pierwszym opowiadaniu, zamiast budzić uśmiech, raczej irytują, nienaturalność tej prozy przeszkadza w lekturze – nie ma tu rażących błędów, nie ma stylistycznych niedociągnięć – jedyną „winą” Turaj-Kalińskiej jest uaktywnianie osobniczego, charakterystycznego i nie dla wszystkich atrakcyjnego rozgadania.

Ciekawa jest natomiast tematyka opowiadań z „Braci Strach”. Najbardziej przypadł mi do gustu mrożkowy w duchu tekst „Komplet wypoczynkowy” – tu chyba najbardziej ów nieprzezroczysty styl pasuje, a sam utwór zbudowany jest na naprawdę dobrym pomyśle. W tytułowych „Braciach Strach” czynnikiem napędzającym dość miałką fabułę staje się agorafobia – przez dużą część relacji wydaje się, że zwyczajność nie będzie dobrym katalizatorem akcji, dopiero absurdalne zakończenie przynosi trochę satysfakcji. „Koszmar z ulicy Wczasowej” ma już pewien delikatny rys groteskowości – jeśli oderwać fabułkę od języka, jakim została przedstawiona. Zabawy w warstwie słownej przyćmiewają relacje między bohaterami. Niepotrzebnie Turaj-Kalińska to, co samo w sobie byłoby wyraziste, przysłania, chcąc wyrazistość uwypuklić.

W „Braciach Strach i innych opowiadaniach” króluje temat strachów, lęków i fobii – te motywy opracowuje autorka na różne sposoby, nie będę się jednak nad tym rozwodzić: zagadnieniem strachu w opowiadaniach Turaj-Kalińskiej rozpracował już w posłowiu Jerzy Jarzębski, nie ma większego sensu powtarzanie jego ustaleń. Cenne wydają się szczególnie spostrzeżenia na temat niesamowitości i podobieństwa do opowiadań Stefana Grabińskiego.

Bohaterowie Turaj-Kalińskiej niemal bez wyjątku są zniewoleni przez strach. Ograniczenia płynące z psychiki, z uświadamianych obaw lub niewytłumaczalnych lęków to całkiem dobry motyw spajający tomik, może jednak nie sprawdzić się jako konstrukcja, mająca udźwignąć całość. Mam wrażenie, że Turaj-Kalińska zbyt natarczywie czy – zbyt dosłownie potraktowała zasadę spójności tekstów w tomie, nie pozostawiła miejsca na domysły. Całkiem zresztą możliwe, że dużo lepiej czytałoby się te teksty rozrzedzone innymi utworami, otwarte i podatne na nowe interpretacje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz