wtorek, 5 stycznia 2010

Jan Chryzostom Pasek: Pamiętniki

Iskry, Warszawa 2009.

Wyznania szlachcica


„Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska trudno byłoby uznać za nowość czytelniczą – to przecież lektura we fragmentach prezentowana do niedawna nawet w szkołach. Iskry proponują jednak wznowienie, które zainteresuje między innymi studentów filologii polskiej – ci w ramach kursu z historii literatury staropolskiej zapoznać się muszą z owym dziełem. Wydane niedawno „Pamiętniki” zostały bowiem oparte na akademickiej edycji z 1929 roku, porównane z ustaleniami opracowania z Biblioteki Narodowej i z samym rękopisem (kopią „Pamiętników” oraz wersją przekazaną przez Jana Czubka). Jeśli z dziełem Paska zechciałby się zapoznać odbiorca bez filologicznego przygotowania, także nie będzie miał problemów z rozszyfrowaniem tekstu: przede wszystkim dzięki ogromnej ilości przypisów, w których znajdą czytelnicy wyjaśnienia terminów łacińskich, którymi Pasek posługiwał się często, oboczności gramatycznych, wyrazów przestarzałych oraz sformułowań i zwrotów, których znaczenie nie jest dziś jasne. Dodatkowo wydawca – za Janem Czubkiem – wprowadza tu też przypisy objaśniające realia historyczne.
Nie da się czytać „Pamiętników” Paska bez korzystania z informacji zamieszczonych na dole każdej strony, lecz warto zadać sobie ten trud i prześledzić szlacheckie opowieści, uporządkowane w formę memuarów. Pasek snuje gawędy – być może zresztą spisuje opowieści, które powtarzał wiele razy – takie można odnieść wrażenie podczas lektury wartkich, potoczystych historii, snutych niby bez zastanowienia. Pasek nie powtarza się, nie gubi wątków, opowiada barwnie i z humorem. Próbuje przedstawiać interesujące fakty, chętnie powraca pamięcią do wojskowych wypraw, a w ostatnich latach, kiedy znalazł towarzyszkę życia, skupia się bardziej na kwestiach obyczajowych – to tu widać między innymi uroczy opis zmyślnej, tresowanej wydry o imieniu Robak. Pasek najwięcej uwagi poświęca sprawom bitew i potyczek. Kreuje siebie na odważnego i sprytnego szlachcica, dla którego słowo dowódcy jest święte – za to mniej chętnie napomyka o własnym pieniactwie i skłonnościach do zatargów. Niepozbawiony poczucia humoru (kilka anegdot z tomu jeszcze dziś budzi śmiech czytelników), roztacza przed swoimi odbiorcami wizje wielkich przygód i w perspektywie historycznej nieważnych spotkań z dostojnikami państwowymi. Pasek-żołnierz zamiast trofeów gromadzi wspomnienia, Pasek-narrator dba o to, by odpowiednio wyeksponować swoje przeżycia. W opowiadaniu wydaje się niezrównany – zresztą pierwowzór Sienkiewiczowskiego Zagłoby nie mógłby być inny.
Mało w tomie „Pamiętników” obyczajowości. Pasek na modzie się nie zna, na płci przeciwnej też nie, a od cech charakteru przyszłej żony (zresztą dużo starszej, Pasek myśli, że nie ma ona trzydziestu lat, tymczasem dochodzi ona do pięćdziesiątki), woli jej znaczny posag. Dostrzeżone w obcych kulturach sygnały inności przedstawia skrótowo i na zasadzie ciekawostki, rozsmakowuje się za to w szczęku oręża.
Swobodnego tonu i toku wypowiedzi nie ma za to w rozmaitych pismach i przemowach, które Pasek cytuje. Badacze podejrzewają tu czerpanie z gotowych wzorów. Napuszone frazy i podręcznikowa wręcz retoryka nie pasują przecież do dynamicznego i do dzisiaj, mimo licznych łacińskich zwrotów i makaronizmów wplecionych w tekst, atrakcyjnego języka „Pamiętników”. Podobnie nie robią teraz wrażenia rymowane utwory, z rzadka porozrzucane po tomie.
Właściwe memuary Jana Chryzostoma Paska poprzedzone zostały aż dwoma wstępami, dokładnie: przedmową i wstępem. Janusz Tazbir przedstawia Paska, autora zapisków, jako człowieka, który w „Pamiętnikach” konsekwentnie budował własną legendę i sprawdza część rewelacji z tomu. Władysław Czapliński we wstępie nakreśla natomiast szerszą perspektywę, pisząc między innymi o pamiętnikarstwie staropolskim i przedstawia biografię autora. W pisowni zachowane zostały formy gwarowe i ortografia przyjęta dla tekstów z XVII wieku, ale to nie będzie wybijać odbiorców z rytmu lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz