Rebis, Poznań 2025.
Wyrzucanie z gniazda
Brett może się wydawać, że matka pośmiertnie karze ją za niewiadome grzechy. Bohaterka wprawdzie jest dorosła, ale nigdy nie wyprowadziła się z domu rodzinnego. Wprawdzie trwa w związku, ale bez widoków na przyszłość. Bardziej przeczekuje niż żyje naprawdę. Wszystko ma się zmienić już za moment: Brett przejmie po mamie zarządzanie wielką firmą, a stanowisko dyrektora da jej szansę na rozwój i nadrabianie zaległości w dziedzinie wydawania poleceń innym. Brett tęskni za mamą, czasami wydaje jej się, że najbardziej z rodzeństwa: wszyscy, z którymi się wychowywała, mają już swoje rodziny i własne zmartwienia, tymczasem bohaterka może zająć się wyłącznie rozpaczą i przeżywaniem żałoby. Nie wie jednak, że prawdziwe wyzwania zaczną się z chwilą odczytania testamentu. To moment, w którym Brett nie tylko dowie się, że jej plany na życie radykalnie się zmienią, ale też – że nie ma gdzie mieszkać i nie jest tym, kim jej się wydawało. Rozpoczyna się wielka zmiana – niespodziewana, więc tym bardziej szokująca dla bohaterki.
Może się wydawać, że Lory Nelson Spielman wybiera bardzo proste rozwiązanie, kiedyś promowane na warsztatach z twórczego pisania. Decyduje się na listę marzeń – mama pozostawia córce w spadku spis najważniejszych celów do zrealizowania w przyszłości. To, co czternastoletnia Brett uznawała za szczyt marzeń, teraz wypada nieco inaczej – jednak wydaje się, że dla matki bohaterki nie ma to żadnego znaczenia. Brett dowiaduje się od prawnika, że po wypełnieniu kolejnych zadań, będzie dostawać specjalne koperty z listami od matki. Jednak nie powinna zwlekać z wypełnieniem ostatniej woli matki: na wykonanie wszystkich zadań z listy ma zaledwie rok. A ponieważ są tam wyzwania wielkiego kalibru, najbliższe miesiące obfitować będą w wydarzenia, jakich bohaterka nie zaznała przez całe swoje dotychczasowe życie. Ten pomysł na fabułę nie jest zbyt wyszukany: ale można autorce wybaczyć: udaje jej się nie tylko uzasadnić potrzebę wprowadzania kolejnych wstrząsów w egzystencji Brett, ale też pokazywać nietypowe sposoby realizacji planów i marzeń. Jest to powieść, która dzięki adaptacji filmowej może zyskać drugie życie i trafić do szerokiego grona odbiorców. Pokazuje im, jak ważne jest podążanie za głosem serca i realizowanie własnych – a nie cudzych – oczekiwań wobec życia. I nawet jeśli brzmi to infantylnie, cała książka ratuje się właśnie odchodzeniem od schematów. Lory Nelson Spielman nie daje czytelniczkom tego, czego mogłyby się spodziewać – odwraca baśniowe scenariusze, zmienia znaczenia, zadaje niewygodne pytania i zmusza do weryfikowania ocen. Jest tu sporo niewygód – ale Brett tego waśnie potrzebuje, żeby zacząć naprawdę żyć i uczyć się, co w codzienności jest naprawdę ważne – tak, żeby nie moralizować i nie pouczać odbiorczyń, ale zasugerować im, o co warto zawalczyć. Jest ta powieść rodzajem baśni – ale dzięki ucieczce od oczywistości można ją docenić i cieszyć się lekturą. Nawet jeśli pewne fabularne uproszczenia mocno rzucają się w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz