Kropka, Warszawa 2025.
Wyzwanie
Nie żeby trzeba było sprawdzać umiejętności złodziei: raczej poradzą sobie, bo ci, którzy nie nadają się do złodziejskiego fachu, nie przetrwają w przestępczym półświatku. Fergus Croke jest najwyraźniej innego zdania: postanawia przetestować talenty swoich podwładnych, wyznaczając im ostatnie wyzwanie. To już nie przelewki, a walka o spadek: ten, kto poradzi sobie z rozszyfrowaniem wskazówek, wejdzie – zupełnie legalnie – w posiadanie cennego brylantu, pozostali będą musieli obejść się smakiem. Co prawda, żeby mówić o spadku, trzeba najpierw zejść ze świata, ale Croke najwyraźniej wie, co stanie się w najbliższej przyszłości: kiedy zostaje znaleziony martwy – i to w klatce z małpami, z których każda ma dość oryginalne miano – nie ulega wątpliwości, że gra się rozpoczyna. Smaczku dodaje fakt, że brylant dostarcza do Dworu Adderstone nie kto inny jak sam sławny detektyw Bonbon: chociaż nie ma świadomości, co znajduje się w tajemniczym pakunku, wie tylko, że musi doręczyć go do dworu. Bonnie radzi sobie z tym zadaniem jak zawsze dzięki wsparciu dziadka – bo przecież prawdziwy detektyw musi mieć towarzysza nie tylko do prowadzenia procesu dedukcji, ale też do wykonywania dodatkowych, pobocznych i nieistotnych z punktu widzenia śledztwa prac. Jak na przykład kierowanie samochodem.
Bonnie i jej dziadek wyruszają w kolejną podróż pełną śledztw, przygód i wyzwań – tym razem jednak towarzyszy im ktoś jeszcze. Do akcji włącza się Dana, samozwańcza asystentka detektywa Bonbona i skarbniczka oficjalnego stowarzyszenia wielbicieli Montgomery’ego Bonbona, nieoficjalnie – od niedawna – przyjaciółka Bonnie. Dana zna sekret i potrafi dochować tajemnicy, a co więcej – ma też bystry umysł, więc nadaje się na pomocnika w prowadzeniu śledztwa. Ale Dana ma też silny charakter i nie boi się przedstawiać swojego zdania, co czasami skutkuje burzliwymi dyskusjami – żeby nie powiedzieć: kłótniami. „Tajemnica starego dworu” to zatem nie tylko zadanie dla detektywa – Bonnie często będzie musiała sięgać po wąsy, które stanowią nieodłączny element wizerunku śledczego – ale i motywy psychologiczne, znacznie bliższe odbiorcom niż poszukiwanie zabójcy. Alasdair Beckett-King mocno wyolbrzymia wszystkie wydarzenia, ale to dla budowania komizmu i przyciągnięcia uwagi dzieci – jednak zdarzają się i momenty poza śledztwem, którym warto się przyjrzeć, bo powiedzą coś o pozaliterackim świecie. W serii Montgomery Bonbon – będącej bezpośrednią odpowiedzią na mody w literaturze czwartej – pojawia się zatem kolejne wyzwanie uczące logicznego myślenia, ekspresyjna opowieść i zestaw przygód podbarwionych drobnymi wyjaśnieniami relacji interpersonalnych. Tym razem będzie też trochę wybuchowo – a to za sprawą jednej z dalszoplanowych bohaterek, która ma słabość do wysadzania w powietrze wszystkiego, co stoi jej na drodze. Jak zawsze w przypadku przygód Bonnie – dziewczynki przebierającej się za detektywa i prowadzącej prawdziwe śledztwa ze sztucznymi wąsami – będzie tu mnóstwo śmiechu, mnóstwo zabawy i mnóstwo wyzwań. To coś dla dzieci, które nie tolerują nudy i chcą żywej i śmiesznej akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz