Świat Książki, Warszawa 2025.
Przedstawienie
Silne naleciałości z książek Agathy Christie pojawiają się w tomie „Świadek śmierci”, kolejnym tomie przygód porucznik Eve Dallas i jej bliskich. Wszystko zaczyna się od tego, że mąż Eve, Roarke, pokonał w pewnym momencie demony przeszłości i zaczął wymyślać siebie na nowo. Dotarł do sytuacji, której wielu mu zazdrości: jest teraz bardzo bogaty i to on może dyktować warunki innym. Roarke jest właścicielem wielkich firm i koncernów, kontroluje wiele miejsc nie tylko w mieście. Nie afiszuje się jednak z bogactwem ani wpływami, jedynie uruchamia swoje znajomości, kiedy może ułatwić żonie śledztwo. Eve Dallas nie chce korzystać z koneksji, odrzuca wszelkie oferty pomocy, chociaż bez małżonka byłoby jej trudniej. Ale wreszcie przychodzi czas na relaks. Roarke otwiera teatr i na przedstawienie premierowe przychodzi z żoną. Eve zajmuje się odruchowo sprawdzaniem fabuły pod kątem prawdziwości emocji i sensowności logiki. Ogląda, ale pracuje – nie jest w stanie odciąć się od zawodowych naleciałości. I może ma to sens, bo w pewnym momencie jeden z aktorów ginie, zabity na oczach wszystkich widzów. Sztuka zamienia się w koszmar i trzeba rzeczywiście wziąć się do pracy: dla Eve to koniec odpoczynku. Nie jest to jednak ostatnia ofiara w teatrze. Specyficzne środowisko, które przyjdzie Eve poznać od środka, pokazuje, że nie ma prostych rozwiązań.
Nora Robers bawi się w tym tomie – jak i w poprzednich – zestawem spraw prywatnych, emocji i pikanterii. Z upodobaniem nakreśla relację erotyczną między Eve i jej mężem, pozwala też na rozrywkę Peabody, która szczęście znajduje w nieoczekiwanej relacji z góry skazanej na niepowodzenie, przynajmniej według stereotypów. Żeby jeszcze bardziej wzmocnić więzi z bohaterami, autorka wprowadza też postać dalszoplanową, stażystę, który jest wpatrzony w Dallas jak w obrazek – i który może za swoje zaangażowanie słono zapłacić. Wszystko po to, żeby pokazać Eve Dallas jako postać z krwi i kości, mierzącą się z własnymi demonami (zwłaszcza tragiczna przeszłość mocno się w tej części odzywa). Eve potrzebuje wsparcia bliskich i ich stałej obecności, żeby w ogóle poradzić sobie z koszmarami, które uruchamiają kolejne wydarzenia i szczegóły śledztwa. I chociaż w „Świadku śmierci” daje się odkryć wyraźne inspiracje klasyką kryminału, autorka koncentruje się przede wszystkim na charakteryzowaniu światka aktorów – i nie jest to obraz przychylny. Zawód, który wymaga obnażania swoich uczuć na scenie, wyzwala też pewne cechy charakteru, tutaj mocno eksponowane. Nie ma łaskawości ani litości w ocenie środowiska aktorów – tu każdy jest egocentryczny i nie szuka przyjaźni, każdy dba wyłącznie o własne interesy – nawet zbrodnia na oczach wszystkich nie jest w stanie wytrącić aktorów ze stanu zadufania. Nora Roberts bardzo ostro ocenia teatralną rzeczywistość, jednoznacznie krytyczny obraz nie zaciemnia jednak śledztwa. Jest to opowieść, która wciąga nie tyle z racji fabuły, co ze względu na charaktery. Liczy się tu zestaw wyrazistych osobowości i relacji, w jakie wchodzą bohaterowie. I to wystarcza, żeby przyciągnąć do opowieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz