Mięta, Warszawa 2024.
Stypa
Spotkania rodzinne to dość częsty motyw wykorzystywany przez twórców powieści kryminalnych o posmaku obyczajowym – lub komedii kryminalnych. I Marta Kisiel nie jest tu odosobniona, też z pretekstu – zbliżającego się Bożego Narodzenia – wychodzi do kryminalnej historii z uwielbianą przez czytelników Tereską Trawną. Tereska po raz trzeci powraca, jak zwykle z właściwą sobie energią i komizmem – i będzie cieszyć nie tylko przeciwników rodzinnych zlotów. Uziemiona w starym domu razem z synem, Maciejką oraz dawno niewidzianymi krewnymi wie, że święta będą tym razem inne niż wszystkie. Śmierć babuni wszystko komplikuje: ale to tylko wstęp do dalszych niezaplanowanych atrakcji. W domu pojawiają się przedstawiciele kilku pokoleń: Tereska ma okazję odnowić kontakt z kuzynami, których dawno nie widziała, młodzież zajmuje się sobą. Wśród domowników i przybyłych toczy się przedziwna gra – nie wiadomo o jaką stawkę. Bohaterowie najwyraźniej rywalizują ze sobą, dzieje się coś, czego Tereska nie rozumie i czego bez dostępu do kasztanków zrozumieć nie może. Tymczasem jednak zablokowała sobie nie tylko dostęp do kasztanków, ale i do odzieży. Kontuzja uniemożliwia jej prowadzenie samochodu i wyrwanie się z miejsca przerażającego. Trzeba będzie zatem znosić nie tylko krewnych z ich mocnymi charakterami, ale też wszelkiego rodzaju tradycje, z których generalne porządki to tylko preludium do późniejszych wyzwań. Święta mają swoje prawa, podobnie jak żałoba. Ale wszystko zaczyna się zmieniać z chwilą, gdy w domu wydarza się seria nieszczęśliwych wypadków. Tego nawet przedświąteczna gorączka nie wytłumaczy. A przecież trzeba podjąć jakieś działania, żeby nie przerzedzić rodzinnej społeczności jeszcze przed nadejściem Wigilii.
Tereska Trawna nieoczekiwanie wpada w wir wydarzeń, których śmierć babuni (zamiast planowanych urodzin) nie zapowiadała. Nie zamierza angażować się w sprawy rodzinne, na spadek nikt nie ma co liczyć, a do tego zachowania niektórych pozostawiają wiele do życzenia – cóż z tego, skoro chwilowo niemobilna bohaterka liznęła już trochę specyfiki śledztw. Z tego nie da się tak łatwo wydostać: Tereska słynie z niekonwencjonalnego działania, a tym razem wyobraźnia i fantazja potrzebna do realizacji szalonych pomysłów mogą się bardzo przydać. Bohaterka próbuje zatem zrozumieć, co dziwnego dzieje się w domu, a przy okazji rozgryźć zagadkę nierównego podziału dóbr między pociechy. Niby nic: w końcu nikt z domowników nie umiera z przyczyn innych niż naturalne, nikt nie doznaje trwałego uszczerbku na zdrowiu, co najwyżej na honorze. A jednak zagadki się mnożą, pojawia się coraz więcej niewiadomych w ramach jednej tylko rodziny. Ale najbardziej przekonuje do lektury komizm charakterów. Tutaj bez przerwy dzieje się coś zabawnego, jeśli nie w ramach samej akcji to w wypowiedziach i relacjach między bohaterami. Marta Kisiel decyduje się na stworzenie galerii postaci zabawnych już w samym założeniu, a następnie wysyła ich na konfrontację. To komediowy samograj, tu nie da się nudzić ani przez chwilę. I chociaż w tle mają być święta, świąteczna atmosfera to ostatnie, na czym autorce zależy (jedynie przy podsycaniu konfliktów między postaciami przydaje się zestaw schematów do przełamywania). Dzieje się tutaj dużo i szybko, pełno jest niespodzianek i dowcipów doskonałej jakości. Autorka nie boi się śmiechu i wie, jak go wywoływać bez wpadania w śmieszność. Kto tęsknił za Tereską Trawną, teraz może się dobrze bawić. A przy okazji autorka powie parę ważnych (choć gorzkich) prawd o rodzinnych spotkaniach i przyzwyczajeniach. Można się w tej książce przeglądać, a można po prostu śmiać się do łez przy kolejnych stronach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz