piątek, 9 sierpnia 2024

J. P. O'Connell: Hotel Portofino

Marginesy, Warszawa 2024.

Śledztwo

J. P. O'Connell stawia na obyczajowość przełamywaną kryminałem i na mnogość postaci, które zacierają oś fabularną interpersonalnymi relacjami. Dla autora "Hotelu Portofino" rzeczywiście bardziej liczą się charaktery niż intryga - i nie jest to zarzut, po prostu taką metodę prowadzenia narracji wybiera i przekonuje do niej odbiorców. Do włoskiego - nowego - hotelu ściągają goście. Ci goście byli wcześniej uwikłani w różne, zazębiające się scenariusze - po to, żeby przeszłość upominała się o nich równie silnie jak teraźniejszość. Przeszłość odzywa się za sprawą mocnych uczuć, nie wiadomo czy już wygasłych, czy jeszcze możliwych do rozpalenia - z kolei teraźniejszość funkcjonuje przez politykę. Jest tu motyw faszyzmu i chociaż w tle powraca Mussolini, historia nabiera dość uniwersalnego wymiaru - przez co staje się bardziej przerażająca. Autor wybiera intrygę kryminalną, która pozwoli mu na uważniejsze przyglądanie się postaciom - przecież trzeba zastanowić się nad tym, kto nie jest godny zaufania.

Bardzo mocno autor zajmuje się kreśleniem wzajemnych zależności między gośćmi i personelem hotelu - tutaj nie ma miejsca na obojętność czy profesjonalizm w kontaktach, nie gdy odniesienia do wspólnych doświadczeń rodzi podejrzenie o silne - nawet jeśli skrywane - emocje. Mnóstwo wątków splatających się ze sobą, mnóstwo tematów, także tych społecznych - i barwna narracja, która odmalowuje między innymi obyczajowość pierwszej połowy XX wieku. Bardzo dużo akcji przenosi się do dialogów, ale też i O'Connell bez przerwy zmusza postacie do konfrontacji, styka ze sobą tych, którzy nie powinni się spotykać, a spędzanie czasu w hotelu przestaje kojarzyć się z sielanką. Nie wszyscy mogą znaleźć tu ukojenie, zwłaszcza kiedy muszą borykać się z niewypowiedzianymi oskarżeniami lub zarzutami. Bohaterowie rzadko kiedy zasługują na zaufanie, ale też czytelnicy szybko przyzwyczajają się do tego, że każdy ma swoje sekrety i nie chce się nimi dzielić z innymi. Czytelnicy są w uprzywilejowanej sytuacji - w końcu dowiadują się tego, o czym nie mogą wiedzieć ludzie z orbity bohaterów. Co ważne, w tej powieści nie liczy się samo śledztwo - jest ono fragmentem fabuły, ale wcale nie najważniejszym. Atmosfera buduje się tutaj w relacjach. To rozwiązanie może rozbudzać ciekawość odbiorców - sprawia, że zmienia się rozkład akcentów w powieści i spaja ją. O'Connell porusza sporo wątków - realizuje wiele odniesień do pozaliterackiej rzeczywistości, ale oprócz manifestów społecznych i politycznych funduje czytelnikom też cały przegląd osobowości. Bogata galeria postaci to coś, co może zaintrygować odbiorców bardziej nawet niż akcja. Autor decyduje się na dość gęstą opowieść, ale żeby nie zarzucać czytelników słowami - wybiera krótkie opisy i rozbudowane dialogi, co nadaje powietrza samej relacji.

Jest to powieść w starym stylu, intrygująca i wciągająca, wielowątkowa i wielobarwna. J. P. O'Connell zapewnia mnóstwo wrażeń, bo wikła swoich bohaterów we wzajemne zależności oparte na różnych motywach - żeby powiedzieć jak najwięcej o otaczających ich świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz