sobota, 8 czerwca 2024

Sławomir Mrożek: Baltazar

Noir sur Blanc, Warszawa 2024 (wznowienie).

Życiorys

„Baltazar” był książką terapeutyczną. Pisaną przez Sławomira Mrożka w ramach treningu pamięci – po udarze mózgu i jego konsekwencji – afazji – funkcjonował jako ćwiczenie i sposób na powrót do sprawności nie tylko pisarskiej. Sławomir Mrożek zresztą o powodach stworzenia tej książki w niej napisał – żeby uciąć wszelkie domysły i nadać kierunek interpretacjom. Teraz „Baltazar” wraca na rynek – nie ma szans się zestarzeć, także po dwóch dekadach – dotyczy bowiem wyimka z życiorysu, zamyka się z chwilą wyruszenia autora na emigrację – i obejmuje jedynie wybrane aspekty egzystencji. Daje się odczytywać jednak nie tylko jako zbiór wiadomości na temat pisarza, przefiltrowanych przez jego wrażliwość i podejście do tworzenia – ale także jako nowy akt kreacji. Autor odziera tu tekst z ozdobników, unika sterowania rzeczywistością. Stawia na rzetelne komentarze, ale jednocześnie posługuje się polszczyzną dzisiaj niemodną wręcz i zapominaną, staranną i literacką na wskroś. „Baltazar” staje się zwierzeniem – ale zwierzeniem połączonym z celnymi obserwacjami. Mrożek ma tutaj za zadanie ćwiczyć pamięć – przywołuje zatem kolejne doświadczenia, zarejestrowane i przemyślane – dzieli się z czytelnikami dość wieloma szczegółami ze swojego życia, a do tego również uzupełnieniami do tego, co się wydarzyło. Jest przewodnikiem po własnym życiorysie – tyle że nie skupia się na tym, co najbardziej intryguje zwykle fanów twórczości. Bardzo rzadko przenosi uwagę czytelników na swoje opowiadania albo sztuki teatralne, a przeważnie nie stają się one podmiotem analiz – powracają we wzmiankach, z reguły ze względu na pozaliterackie powody, inspiracje i skojarzenia. Narodziny Mrożka-autora są przesycone ironią i oswajane śmiechem – ale z reguły w „Baltazarze” nie ma miejsca na drwiny i na sterowanie odbiorcami. Autor stawia tym razem na rzetelność – co mogło zaskakiwać badaczy jego twórczości. Mrożek, który nie zasłania się maską przesady i śmiechu to ktoś zupełnie obcy, ktoś, kogo trzeba na nowo się nauczyć. Zadania nie ułatwia fakt nastawienia na realizm – „Baltazar” ma być odbiciem rzeczywistości, próbą utrwalenia doświadczeń. To lektura trochę niewygodna – z jednej strony jest tu zestaw przeżyć i punktów z życiorysu, z drugiej – działa tu silnie na interpretację świadomość aktu twórczego, czy raczej – przyczyny aktu twórczego. „Baltazar” budzi też nadzieję – pokazuje powrót do normalności, ćwiczenie umysłu, które prowadzi do odzyskania sprawności pisarskiej – to coś, co ma wielkie znaczenie dla autora, ale i dla miłośników jego twórczości. Powrót Mrożka do siebie samego, obserwowany po latach – to wciąż silna propozycja wydawnicza. „Baltazar” w nowej wersji pozwala na uzupełnienie biblioteczki, na przypomnienie o twórcy, który na przypominanie w pełni zasługuje. Zmieniają się konteksty odczytań, ale „Baltazar” w sednie pozostaje taki sam, to zmagania ze sobą, wyzwanie z konieczności. Sławomir Mrożek poza detalami z własnego życia, karmi czytelników jeszcze uwagami natury ogólnej, pozwala wyciągać wnioski na temat swojego światopoglądu lub podejścia do niektórych spraw – nie musi tu dokładnie odtwarzać całego życia, wystarczy, że przywołuje sugestywne momenty i sceny ważne dla późniejszych decyzji. A opisuje je w sposób, któremu daleko do infantylizmu czy wprawek pisarskich dla treningu. „Baltazar” – niezależnie od przyciągającej uwagę interpretatorów i znaczącej według nich zmiany imienia wyizolowanej ze snu – to książka, która przedstawia fakty (w sferze dosłownej) i drogę do zdrowienia (w narracji).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz