Nasza Księgarnia, Warszawa 2024.
Druga płeć
Lewis Hancox dzieli się z czytelnikami swoją prywatną historią, którą przerabia na bardzo ciekawy i znaczący komiks, a właściwie – powieść komiksową. Pozwala dzięki osobistym doświadczeniom lepiej zrozumieć tych wszystkich, którzy źle czują się w swoich ciałach i potrzebują tranzycji, żeby zacząć normalnie funkcjonować. Na początku jest Lois. Nastolatka, która bunt okresu dojrzewania przechodzi inaczej niż można by się spodziewać. Dziewczyna nie cierpi swojego ciała, nie znosi dziewczyńskich ubrań (a szkolny mundurek w wersji z plisowaną spódniczką to dla niej udręka). I o ile fryzurę można jeszcze na upartego zmienić, zrezygnować z makijażu i nosić workowate stroje emo – to jednak nie wszystko uda się w ten sposób okiełznać. Zwłaszcza przemiany w organizmie napawają Lois odrazą. A ponieważ bohaterka nie akceptuje siebie – myśli, że nikt jej nigdy nie pokocha. Całą historię opowiada z perspektywy czasu Lewis – dorosły mężczyzna, który odwiedza nastolatkę, którą kiedyś był i komentuje jej odczucia czy zachowania. On wie, że wszystko skończy się dobrze, nie musi przeżywać już po raz drugi tej męki – teraz jego celem jest przedstawienie całego procesu, żeby pojęli go odbiorcy (i lekarze).
Lois ma wierną przyjaciółkę, na którą w każdych okolicznościach może liczyć – nie jest zatem całkiem wyobcowana. Nie ustrzeże jej to jednak przed szykanami i drwinami ze strony szkolnej społeczności. Każdy widzi w Lois dziwoląga: odrzucają ją dziewczyny i chłopcy. W dodatku bohaterka nie może ze względu na płeć realizować swoich pasji – uwielbia grać w koszykówkę, ale te zajęcia kierowane są tylko do chłopaków. Jakby tego było mało, rodzice Lois się rozstają – bohaterka będzie jeszcze musiała się mierzyć z rozwodem. Nie ma w domu wyedukowanych i racjonalnie myślących bliskich, ojciec zbliża się nawet do patologii, matka wydaje się być dość ograniczona – ale kiedy trzeba, to właśnie ona staje na wysokości zadania i wie, jak wspierać swoją pociechę. W końcu przychodzi ratunek. Chociaż Lois wielokrotnie dostosowuje się do sytuacji, jej cierpienia – niewidoczne niekiedy dla otoczenia – stają się jasne dla czytelników. Rozwiązaniem okazuje się tranzycja. Chociaż nie od razu da się wprowadzić ją w czyn – najpierw trzeba przeprowadzić rozmowę z rodzicami, później – przekonać lekarzy, dla których to jeszcze nowe rozwiązanie. Wszystkim wydaje się, że to kaprys, który minie – wszystkim, poza Lois, która marzy o tym, żeby pożegnać się z dziewczęcą wersją siebie. Tranzycja to nic przyjemnego, wielkie koszty i mnóstwo wyrzeczeń, trudnych rozmów i decyzji – a jednak to możliwość wyzwalająca, daje szansę na powrót do siebie. Lewis doskonale o tym wie – jest tu po to, żeby uświadomić odbiorcom, którzy są w podobnej sytuacji, że mogą zawalczyć o siebie – a wszystkim urodzonym we właściwych ciałach opowiedzieć, co czuje osoba, która chce przejść tranzycję. Ta powieść komiksowa jest bardzo potrzebna – wyjaśnia, co dzieje się w młodszych pokoleniach, skąd wysyp osób trans – które zyskują teraz możliwość na stanie się sobą. Jednocześnie „Witajcie w St. Hell. Moje transpłciowe dorastanie” to publikacja cenna i ciekawa nie tylko ze względu na odniesienia do pozaliterackiej rzeczywistości. Lewis Hancox przygotowuje bardzo dobrą fabułę: fakt, bazuje na własnych przeżyciach – ale forma, jaką wybiera, nie budzi wątpliwości: to znakomita relacja, zarówno w warstwie narracji tekstowej, jak i obrazkowej – wszystko pasuje tu do tematu i pomaga w uwypuklaniu najsilniejszych uczuć. Tych nie zabraknie. Można tę książkę traktować jako literaturę rozrywkową – ale niesie ze sobą bardzo ważne przesłania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz