Znak, Kraków 2024.
Bez granic
Jest to książka, którą można czytać jako pochwałę wolności i radości życia według własnych zasad. Andrzej Szwan – szerszej publiczności znany jako drag queen Lulla La Polaca – opowiada o swoich doświadczeniach i drodze na scenę. W mainstreamowych lekturach jeszcze do niedawna próżno byłoby szukać podobnej publikacji – ale Andrzej Szwan uświadamia czytelnikom, jak bardzo tego typu rozmowy są potrzebne i ważne. Sam funkcjonuje tu nie tyle jako osoba przedstawiająca środowisko drag queens w Polsce – ale jako najstarsza drag queen. Andrzej Szwan to zwierzę sceniczne, gra w spektaklu, udziela się medialnie, bierze nawet udział w rozbieranej sesji zdjęciowej – i w tym wszystkim nigdy nie traci naturalności. Nie zastanawia się na przykład nad zaimkami – kiedy ma ochotę, albo kiedy czuje się mężczyzną, mówi o sobie w rodzaju męskim. Kiedy przeobraża się w Lullę – natychmiast przechodzi na żeńską narrację, a dzieje się to czasem nawet w obrębie jednego zdania. I nikomu to raczej przeszkadzać nie będzie, co więcej – ma swój urok i pokazuje bardziej swobodę i lekkość bohatera książki niż jakiekolwiek manifestacje. Bo ani Andrzej Szwan, ani Lulla La Polaca nie walczą o prawo do istnienia – po prostu istnieją, czy się to komuś będzie podobało, czy też nie.
Ale scena to naprawdę marginalna część wywodu. Owszem, można się dowiedzieć, jak dużo czasu zabiera charakteryzacja, czy – kto podpowiedział bohaterowi tomu sztuczki przydające się na estradzie – jednak rzecz nie dotyczy samych metamorfoz, a zwyczajności egzystencji dwoistej postaci. Szwan – umiejętnie podpytywany przez Wiktora Krajewskiego – zagłębia się we własną przeszłość. Opowiada o byciu gejem w czasach PRL-u i o pierwszych przebierankach, o kolegach, którym też podobały się damskie fatałaszki i o… lekcji chodzenia na obcasach. O tym wszystkim, co po latach zwieńczyło wyjście na scenę i przedstawienie się światu jako drag queen. Nic dziwnego, że analiza środowiska dragu w Polsce czy możliwości czekające na chętnych na publiczne metamorfozy bledną w obliczu szczerości autora w konfesyjnych wręcz wyznaniach. Będzie tu pikantnie (wiele razy Andrzej Szwan wspomina mężczyzn, z którymi, jak to eufemistycznie określa, się „kotłował”, czasem wzdycha za dawnymi miłościami, innym razem zastanawia się, dlaczego związek nie miał szans przetrwać), będzie kolorowo i ciekawie. Bez pruderii, bez udawania – nawet na mniej wygodne pytania Andrzej Szwan jest w stanie odpowiedzieć, a to coś, co bardzo przydaje się w tej akurat lekturze. W końcu książka trafić może nie tylko do zainteresowanych dragiem, ale też do przypadkowych czytelników – i nawet ci nie powinni być zawiedzeni. Otrzymują bowiem sporą dawkę wiadomości z pierwszej ręki – o obyczajowości i o życiu po swojemu. Lulla La Polaca to w końcu kwintesencja koloru, zjawisko nieskrępowane konwenansami – ba, takie, które nie pozwoli się w żaden sposób ograniczać. I na tym polega wielka siła tej publikacji. Nawet jeśli odbiorcy nie mają pojęcia o najstarszej drag queen, nawet jeśli nie interesowali się do tej pory tematem, Andrzej Szwan zaspokoi ich ciekawość co do własnego prywatnego życia. Udowodni, że można mimo zewnętrznych ograniczeń i trudności cieszyć się istnieniem i wykorzystywać każdą chwilę. Hedonizm, który płynie z tych opowieści, jest zaraźliwy – dzięki czemu łatwo będzie polubić bohatera tomu i zrozumieć jego motywacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz