wtorek, 19 marca 2024

Hanna Bilińska-Stecyszyn: Serce nie siwieje

Silver, Warszawa 2024.

Poszukiwanie szczęścia

Hanna Bilińska-Stecyszyn proponuje kolejną opowieść dla starszych czytelniczek ceniących sobie proste obyczajówki i równie proste sercowe dylematy. Skupia się na jednym motywie, który może całkowicie zmienić życie Dominiki – kobiety odnajdującej w sześćdziesiątym roku życia wielkie uczucie. Dominika ma już dorosłe dzieci, które zakładają własne rodziny. Ma też męża, który w zasadzie niespecjalnie dba o podtrzymywanie płomiennego uczucia: nawet jeśli kiedyś miał duży temperament i zaskakiwał romantycznymi gestami, proza życia skutecznie to zniszczyła. Teraz Ryszard w ogóle nie przejmuje się emocjami żony i zajmuje się wyłącznie swoimi sprawami. Inaczej niż… Juliusz. Juliusz pojawia się nie wiadomo skąd i zawraca w głowie statecznej i poukładanej Dominice, pokazując jej, co znaczy prawdziwy romans. Kobieta wprawdzie wie, że nie powinna dawać się porwać czułym słówkom i romantycznym gestom – ale myśl, że to nie przystoi w jej wieku bardzo łatwo jest zakwestionować, a wszelkie głosy rozsądku przestają mieć znaczenie, gry w grę wchodzi wielkie uczucie. Dominika decyduje się na radykalny krok – na przekór temu, co sądzi jej rodzina. W końcu walkę o szczęście własne można rozpocząć w każdym wieku, a bohaterka chce być tego najlepszym dowodem. Oczywiście warto przy tym zachować trochę zdrowego rozsądku, ale miłość, która spada jak grom z jasnego nieba, wyklucza przecież myślenie.

Akcja nie jest zbyt zawikłana, chociaż Hanna Bilińska-Stecyszyn stara się ją urozmaicać: a to wysyła bohaterkę w podróż, a to zajmuje się historiami dalszoplanowych postaci, które też mogą rzucić nowe światło na doświadczenia Dominiki – wszystko, żeby trochę odciążyć główny wątek, żeby nie był jedynym sznurkiem w opowieści. Zwłaszcza że bohaterka, która zwierza się ze swoich przygód, niekoniecznie robi to wprawnie. Dominika jest postacią naiwną (mimo wieku). Część narracji przedstawia w formie własnego dziennika i w tym dzienniku zajmuje się (zbyt długo) rozważaniami na temat różnych wersji imienia i zdrobnień od niego, utwierdza samą siebie w przekonaniu o wielkiej miłości i o prawie do szczęścia, powtarza, jak wiele Juliusz jej zapewnia – słowem, zachowuje się jak pensjonarka sprzed wieków. W przypływach samokrytycyzmu sięga też po kontrargumenty, zastanawia się nad tym, czy powinna – i to jest z kolej przesłanie do odbiorczyń: każda, niezależnie od wieku, zasługuje na radość, szczęście i miłość: nie ma co tego kwestionować. Trzeba będzie czasami trochę wyrozumiałości dla infantylnych tonów – Dominika nie jest specjalistką od pisania i to bardzo w wybranej przez autorkę formie widać zwłaszcza tam, gdzie fabuła nie zamaskuje niedoskonałości literackich. Powieść zamienia się też – może mimo wszystko – w ostrzeżenie. Wprawdzie zawsze warto walczyć o siebie, ale nie brakuje też ludzi, którym nie można ufać. Co ciekawe, przeważnie tego typu przestrogi trafiały do książek dla nastolatek, ale i silverowemu towarzystwu mogą się przydać: ostrożności nigdy za wiele. Przydałoby się, żeby Hanna Bilińska-Stecyszyn bardziej urozmaiciła fabułę, a uniemożliwiła bohaterce miałkie i do niczego nieprowadzące wynurzenia na temat swoich uczuć czy kwestii onomastycznych. Trafi swoją książką do pań, które nie szukają wymagających lektur, za to liczą na relaks z książką – i chcą przyjrzeć się, co dzieje się, gdy podejmowane ryzyko idzie w parze z brakiem racjonalnego podejścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz