Luna, Warszawa 2024.
Zapomnienie
To druga część perypetii braci bliźniaków, Milana i Armina – więc raczej przypadkowe czytelniczki po nią nie sięgną. Co Agnieszka Lingas-Łoniewska ma do powiedzenia w sferze powieści erotycznych sprawdzą natomiast te, które życzą jak najlepiej „grzecznemu” bratu. „Armin” to powieść prosta i nieodbiegająca od schematów – a autorka wyraźnie boryka się z deficytami w dziedzinie stosunków damsko-męskich – w obszarze języka polskiego. Ale omija niektóre mielizny i przynajmniej nie zamienia relacji w karykaturę. Jest tu Natalia – bystra i niedająca się poskromić pani prawnik, kobieta, która w życiu prywatnym ma sporo problemów za sprawą chorej psychicznie matki i ojczyma-oprawcy. Natalia potrzebuje ucieczki od codzienności i dlatego przydaje jej się zaproszenie do ekskluzywnego klubu, klubu, w którym nie uprawia się seksu, ale można zrealizować rozmaite fantazje. Natalia jest najlepszą przyjaciółką Wiktorii – bohaterki romansu z pierwszego tomu. Teraz Wiktoria ma stać się szczęśliwą żoną Milana (ech, to przekonanie autorek powieści romantycznych, że na końcu płomiennego romansu musi czekać ślub), a Natalia szuka zapomnienia z tajemniczym nieznajomym w klubie. Owszem, przekomarza się też z Arminem, ale przeszkadza jej spokój i opanowanie mężczyzny – nie uważa go za obiekt wart uważniejszej obserwacji. Do czasu, bo sam Armin też nie pozostaje niewrażliwy na wdzięki Natalii i coraz bardziej chce bliższego poznania.
Chociaż oczywiście w powieściowym świecie i Natalia, i Armin mają swoje zajęcia i zawody – nie będzie to przesadnie uwypuklane w książce, Agnieszka Lingas-Łoniewska o wiele chętniej odnosi się do ich zachowań po godzinach – wtedy, kiedy mogą w maskach (klub wymaga anonimowości) realizować swoje pragnienia i… łamać zasady. Od czasu do czasu autorka przypomina sobie, że trzeba jeszcze sportretować bohaterów poza sypialnią i jej zamiennikami – ale wówczas nie poświęca zbyt wiele uwagi na rejestrowanie wydarzeń, liczy się wyłącznie tęsknota i oczekiwanie na spotkanie. Jednokierunkowość wysiłków sprawia, że trudno tu będzie zaangażować się w świat powieściowy – ale też w prostym erotyku niekoniecznie o to chodzi (tu z kolei poprzeczkę wysoko ustawiły zagraniczne autorki cykli young adults, rozwijające równie dobrze wątki seksualne jak i obyczajowe). Przeprowadza zatem Agnieszka Lingas-Łoniewska czytelniczki od seksu do seksu, rezygnując z psychologicznych pogłębień czy choćby uzasadnień niektórych postanowień. Co ciekawe, decyduje się też na rozwijanie wielkiej miłości – nie zamierza skupiać się wyłącznie na erotycznym spełnieniu, dokłada do tego szereg uczuć i rezygnuje z ich uzasadniania. Czytelniczkom spragnionym opisów zbliżeń i tak to powinno wystarczyć. „Armin” to powieść o niezbyt rozbudowanej intrydze, w dodatku od początku oczywistej dla odbiorczyń – i tylko tajemniczej dla bohaterki. Niewymagający erotyk jest jednak sprawnie napisany, jako literatura dla mas wystarczy. Z pewnością te panie, które nie szukają fabuł, a wyłącznie silnych emocji, będą mogły w tej książce znaleźć coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz