Kropka, Warszawa 2024.
Rybna przygoda
Dziadkowie – mężowie puchaczy – wyruszyli na wypad na ryby. Robią to często, kiedy chcą się oderwać na chwilę od codzienności. Wtedy puchacze przychodzą w odwiedziny do babci Rocha. Roch nazywa staruszki puchaczami, nie bez przyczyny, zresztą sam genezę tego określenia najlepiej wyjaśnia. Babcie dla młodego człowieka nie są zbyt atrakcyjnymi towarzyszkami: siedzą przy stole, jedzą, narzekają na zdrowie albo wspominają dawne czasy. Do tego pozbywają się sztucznych szczęk i jedzą śledzie pod pierzynką, przysmak, którego Roch zrozumieć nie potrafi. Ale przetrwa. Przetrwa, bo jest dobrze wychowany, a do tego kocha swoją babcię, chociaż nie potrafi uwierzyć, że ona kiedyś była młodą dziewczyną. Babcia to babcia. A jak babcia czegoś zabroni, to zabrania naprawdę. W związku z tym lepiej jej nie podpadać. I co może się wydarzyć, kiedy puchacze przychodzą w odwiedziny? Można siedzieć i jeść. I słuchać wspomnień, albo pójść do siebie i położyć się spać. Wydarza się jednak coś, co pozwoli Rochowi zupełnie inaczej ocenić babcie. Marius Marcinkevičius stawia na zaskoczenie: akcję zmienia diametralnie i przekuwa słabości podeszłego wieku w atuty. Nagle okazuje się, że babcie skrywają wielką tajemnicę i mogą przeżywać sensacyjne przygody. A Roch – skoro już zobaczył coś, czego nie miał być świadomy – musi dołączyć do drużyny.
Zamienia się książka „Superbabcie” ze zwykłej obyczajowej i komicznej opowieści w dynamiczną i sensacyjną historię, w której wszystko może się zdarzyć. Sceny rodem z produkcji z Bondem to nic przy technice, którą dysponują babcie. Oczywiście wszystko należy utrzymać w tajemnicy. A przecież kobiety musiały zrezygnować na długi czas ze swoich marzeń i ideałów, bo kiedy wybrały życie rodzinne, nie było już miejsca na ryzyko. Teraz nie mają nic do stracenia – wiadomo, że wszyscy kiedyś umrą. Babcie mogą zatem wrócić do ambitnych planów i pakowania się w kolejne niebezpieczeństwa. Właśnie rozpracowują szajkę złodziei (którzy to złodzieje są nie tylko znakomicie przygotowani pod względem zuchwałych kradzieży, ale też – własnego wizerunku). Roch bierze udział w czymś, czego nigdy nie zapomni.
Marius Marcinkevičius ma niebanalne pomysły i wie, czym rozśmieszyć dzieci (motyw puszczania bąków, jako przypisany do starości, zostaje tu także wykorzystany właśnie w tym celu – bez niego zresztą nie udałoby się zbudowanie barwnej akcji), stara się także dostarczać aforystycznych przemyśleń. Między innymi są tu celne spostrzeżenia na temat relacji między dziećmi i ich babciami – ale to nie wszystko. „Superbabcie” to zabawna historia, która pozwala inaczej spojrzeć na – wydawałoby się – doskonale znanych bliskich. Ale obok narracji dotyczącej babć toczy się druga, rysunkowa. Viktorija Ežiukas wprowadza tu scenki z życia śledzi. Nie wiadomo w zasadzie, dlaczego – bo toczą się one własnym torem, zupełnie bez związku z narracją. I może dzięki temu tak przyciągają uwagę. Komiksowe śledzie wykazują się sporym poczuciem humoru (zupełnie jak Roch w narracji), a na finał szykuje się dodatkowo zaskoczenie dla odbiorców. Jest tu mnóstwo ciekawych pomysłów, realizowanych tak, że trudno się będzie czytelnikom oderwać od lektury. „Superbabcie” to książka inna niż standardowe lektury dla najmłodszych – przede wszystkim odchodzi się tu od prawdopodobieństwa, a iluzja realizmu pozwala na zwrócenie uwagi na ważny społeczny motyw. Ta lektura spodoba się dzieciom, ale nie znudzi też ich babć, gdyby zamieniła się w rodzinne spotkanie przy książce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz