Marginesy, Warszawa 2024.
Wyznania
Bardzo dobrze, że Jacek Górecki nie zamierza tworzyć pełnej (auto)biografii Michała Urbaniaka i nie chce konkurować z istniejącą już publikacją o życiu i twórczości muzyka, a podąża swoją drogą i stawia na luźne rozmowy o wszystkim. Dzięki temu może oszczędzić czytelnikom schematów (a sobie weryfikowania danych), ale zyskuje też wartką i pełną ciekawostek opowieść artysty – konfesyjną i wielowymiarową, z różnymi tematami, które niekoniecznie trzeba wyjaśniać od podstaw. „Michaś. Wywiad rzeka z Michałem Urbaniakiem” to książka ciekawa i cenna dla wszystkich, którzy uwielbiają jazz – i bohatera. Oczywiście jest tu spory materiał zdjęciowy, a poszczególne rozmowy oddzielane są od siebie okładkami płyt – całkiem ładnie się to komponuje i pozwala na płynne przechodzenie do kolejnych spotkań. Michał Urbaniak prezentuje tutaj nie tylko swoją drogę na scenę, ale również muzyczne przyjaźnie i inspiracje, rodzinę (w tym kolejne żony) i twórcze poszukiwania. W rozmówcy ma słuchacza, który jest w stanie – kiedy trzeba – doprecyzować przedstawiane informacje, ale znacznie częściej ukrywa się w cieniu i tylko dopytuje, żeby nie zamknąć przedwcześnie intrygującego wątku. Pozwala Jacek Górecki Michałowi Urbaniakowi na prezentowanie swoich poglądów, nawet tych kontrowersyjnych (chwila polityki – to tylko kilka akapitów, później już do przerobionego tematu powrotu nie będzie), a także na przedstawianie rozczarowań (między innymi związanych z niewyedukowanymi dziennikarzami). Są tu fascynacje nowinkami technicznymi i walka o ciekawe brzmienia – są wyjaśnienia dotyczące zbędnych nut i informacje o tym, jak wyglądały próby muzyków wokół Urbaniaka skupionych na różnych etapach kariery. Pojawiają się też płytowe perypetie, przykrości i żale związane z nieuczciwymi wydawnictwami. Ale to wszystko roztapia się pod wpływem prawdziwej pasji – zamiłowania do muzyki i zachwytu nad nieskrępowanym tworzeniem. Michał Urbaniak dzieli się z czytelnikami fascynacją, która nie słabnie – to uczucie, jakie poznało dziecko, upierające się, że chce, żeby kupić mu saksofon – po latach uzewnętrznia się w radości z muzykowania z największymi sławami. Oczywiście Michał Urbaniak o swoich mistrzach nie zapomni, ale też wyjaśnia, dlaczego niektóre pomysły musiały poczekać. Opowiada i o życiu i karierze w Ameryce, i o domowych scenkach, jednak wydaje się, że to właśnie motyw muzyki nadaje rytm całej opowieści. „Michaś” to książka cenna jako uzupełnienie wiadomości o Urbaniaku, ciekawostka i zestaw prywatnych wyznań – nie ma tutaj korygowania i dyskutowania, nie ma upierania się przy swoim: to bohater tomu ma głos i to on może dowolnie interpretować wydarzenia. Sprawia to, że czuje się swobodniej i może automatycznie więcej na parę tematów powiedzieć. Zapewnia więc czytelnikom poczucie familiarności i bliskości – a sobie możliwość podzielenia się pasją. Dziecięca radość tworzenia – to coś, co tę publikację definiuje. Nie ma sensu precyzyjne budowanie faktografii, skoro najbardziej esencjonalne są przemyślenia na temat jazzu – każdy odbiorca książki szybko się o tym przekona. Michał Urbaniak pozwala na przeżywanie razem z nim energetycznych i cieszących odkryć – przez tę książkę przewija się mnóstwo instrumentów i mnóstwo dźwięków, w zasadzie nie da się śledzić tekstu bez słuchania muzyki. I ta synestezyjność obecna już w samej strukturze wywiadu jest tu najcenniejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz