Media Rodzina, Poznań 2023.
Powtórka
Kiedy Knox znalazł szczęście z Naomi, przyszła kolej na jego brata. Nash to komendant policji w Knockemout – postanowił służyć miejscowemu społeczeństwu i walczyć ze złem. Tyle że na jego wizerunku superbohatera kładzie się cieniem trauma: niedawno Nash został postrzelony, omal nie zginął. Rany w ciele się goją, gorzej z tymi w umyśle – a przecież Knox i Nash nie zostali wychowani tak, żeby szukać profesjonalnej pomocy. W związku z tym Nash zmaga się z atakami paniki i zastanawia nad tym, czy nie przyjdzie mu zmienić zawodu. Tu męskie wsparcie nie pomoże – Knox i Lucian to wspaniali przyjaciele, ale nie zrozumieją, jak otarcie się o śmierć zmienia człowieka, nawet jeśli sami wielokrotnie brali udział w mordobiciach lub poważniejszych akcjach interwencyjnych. Nash musi znaleźć sposób na powrót do normalności. Ocalić go może Lina Solavita. Kobieta niezależna, piękna i odważna. Właśnie sprowadza się do sąsiedniego mieszkania – ma w tym swój cel, o którym nie mówi (w końcu detektywi nie zdradzają swoich tajemnic) i oczywiście wpada w rytm Knockemout. Lina okazuje się ratunkiem: stopniowo oddala wszelkie lęki Nasha i sprawia, że ten powraca do żywych w każdym aspekcie (z tym seksualnym na czele: w obecności Liny czuje, że nie musi się bać impotencji, chociaż i takie myśli go wcześniej nachodziły w samotności).
Dwie narracje przeplatają się ze sobą i zamieniają w opowieść już znaną. Lucy Score wykorzystuje coś, co już się sprawdziło: ten sam układ akcentów w fabule sprawia, że czytelniczki będą czekać na dwa wstrząsy: jeden wywołany wewnętrznymi lękami bohaterów, drugi – spowodowany zagrożeniem z zewnątrz. Oba mogłyby prowadzić do rozpadu przypadkowego związku, ale tutaj o przypadkowości przecież mowy być nie może, Nash i Lina powinni być razem i widzą to wszyscy, chociaż główni bohaterowie jeszcze sobie tego faktu nie uświadamiają. Autorka trochę odwleka moment początkowego odnajdowania szczęścia w byciu razem, żeby zapewnić odbiorczyniom odrobinę niepewności, ale posługuje się wyrazistym i sprawdzonym już schematem. W tle powraca do postaci, które podbiły serca czytających: Naomi i Waylay ubarwiają bardzo historię, pojawia się też więcej osób, które już zaistniały w światku Knockemout – można „To, co skrywamy przed światem” czytać jako samodzielny tom, ale każdy zechce sprawdzić, co połączyło Knoxa i Naomi, że teraz przygotowują się oni do ślubu. Lucy Score stawia na płomienne uczucie bez przerwy wystawiane na poważne próby – ale bawi się też odchodzeniem od sentymentów: ani Nash, ani Lisa nie są gotowi na trwały związek, wydaje im się, że bezpieczniej i wygodniej jest pozostać na uboczu. To się oczywiście nie sprawdzi.
Ważnym elementem tego tomu stają się sceny erotyczne – i to przedstawiane w najdrobniejszych szczegółach. Czasami nawet kiedy bohaterowie muszą sobie coś powiedzieć, a robią to w trakcie gry wstępnej, informacje przetykane są wiadomościami na temat ich zmysłów, dotyku ciał i reakcji – tu nie ma żadnej przestrzeni na domysły i może czasami wręcz szkoda. Lucy Score wie, że czytelniczki chcą płomiennych uczuć – ale bardzo zajmuje się sferą erotyki. Oczywiście nie zabraknie tu rozwiązań rodem z filmów pornograficznych, ale to akurat tłumaczy się samą konwencją.
„To, co skrywamy przed światem” pozwala na powrót do Knockemout – motyw kryminalny pojawiający się w tle ma dodać pikanterii i zmienić nudę małego miasteczka w ekscytującą przygodę. To się autorce udaje do tego stopnia, że można jej spokojnie wybaczać fabularne naiwności. I może szkoda odrobinę, że autorce zabrakło fantazji na zrezygnowanie z konwencjonalnego życiorysu postaci już po finale - ale wyjaśnia się to odpowiedzią na potrzeby większości czytelniczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz