Marginesy, Warszawa 2023.
Na uboczu
Prawdziwe dramaty rozgrywają się tam, gdzie są najmniej spodziewane. Fredrik Backman w „Zwycięzcach” zabiera odbiorców na krótką chwilę (w wymiarze fabularnym) i na godziny (w wymiarze lekturowym) do dwóch małych miasteczek. Jak to zwykle bywa, mieszkańcy nie znoszą się nawzajem, a rywalizację podsyca jeszcze sport: w obu miasteczkach znajdują się drużyny hokejowe i potrzeba odniesienia sukcesu oraz lokalny patriotyzm doprowadzony do skrajności to gotowy przepis na katastrofę. Wprawdzie mieszkańcy obu miasteczek są naprawdę połączeni wspólnym losem, tak samo bezradni wobec katastrof pogodowych i budowlanych – lecz nie potrafią doprowadzić do porozumienia. Mała wojna między lokalsami burzy przekonanie o sielankowości egzystencji spoza metropolii – tak powszechnych u autorek powieści obyczajowych. Fredrik Backman nie zamierza sprzedawać marzeń czytelnikom – funduje szereg wstrząsów, zaczynając od wielkiego wyzwania dla miejscowych. Oto nadciąga wiatr – potężny, zdolny łamać drzewa i zabijać. W trakcie wichury nie wszyscy mogą bezpiecznie pozostawać w swoich domach – zwłaszcza ci, którzy niosą pomoc, powinni pozostawać w gotowości i działać bez względu na strach o najbliższych. Niby miasteczka są przyzwyczajone do ekstremalnych warunków pogodowych, jednak żywioł zawsze budzi grozę. A to tylko jedno z wielu niebezpieczeństw, jakie na dwa miasteczka zsyła Fredrik Backman. Niektóre dramaty są niewidoczne na pierwszy rzut oka i zastrzeżone wyłącznie dla nielicznych, czasami nawet wyłącznie dla uczestników. Ale po każdym trzeba znaleźć własny sposób na oderwanie się od złych wspomnień i funkcjonowanie poza traumami. Niektóre wyciekają do opinii publicznej i stają się wyrzutem sumienia dla społeczeństwa, inne stanowią tajemnicę poliszynela. Wszystkie wiążą się z poczuciem bezpieczeństwa i potrzebą chronienia najbliższych – co nie zawsze jest możliwe.
I Fredrick Backman w tej mocno rozbudowanej powieści rozpisanej na wiele głosów stara się przedstawiać czytelnikom egzystencję poszczególnych mieszkańców. Zagląda do kolejnych domów i portretuje młodszych i starszych bohaterów w chwilach potężnej próby. Sprawdza, czy ma sens przyjaźń z dawnych lat i czy da się budować związek oparty na porozumieniu, kiedy w grę wchodzi ciągły lęk i stawianie cudzych potrzeb nad własne. Czasami sygnalizuje, że miasteczka czeka coś potężnego – nawet informuje o tym, kto stanie się przyczyną wstrząsu – tyle że nie zdradza nic więcej, jedynie buduje atmosferę stale narastającej grozy. I tak „Zwycięzcy” funkcjonują bardzo długo – zaczyna się od trzęsienia ziemi (a raczej od wichury), a później nie ma ani chwili na wytchnienie. Fredik Backman nie uznaje obyczajowych czy społecznych scenek, chociaż wytrwale uzupełnia kwestie psychologiczne – musi, żeby uwiarygodnić działania kryminalne w środowisku, które pozornie i w stereotypach kryminałom nie sprzyja. „Zwycięzcy” to bardzo gorzka powieść obfitująca w małe dramaty przeradzające się z czasem w te największe tragedie. I każdy, kto funkcjonuje w niewielkiej społeczności, jest w stanie dostrzec te zagrożenia, które autor tu eksponuje i rozwija. Z czasem jednak okazuje się, że łatwo się znieczulić na katastrofy nawet w najlepszej lekturze – ich intensyfikowanie nie pozwala na przeżywanie wstrząsów do końca, chociaż rzeczywiście „Zwycięzcy” będą trzymać w napięciu do ostatniej strony. To książka, która nie może zapewnić wytchnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz