bo.wiem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2023.
Wolność
Sytuacja jak z koszmaru: trzeba opuścić swój dom, miejsce, w którym miało się spędzić całe życie, ziemię z grobami przodków. Dzisiejszych nomadów nie zawsze to przeraża, ale zwłaszcza starszym ludziom temat przesiedleń rujnuje sens istnienia. I trochę o tym jest "Ostatnia kolonia. Jednostka przeciw imperium". Głos zabiera tu Madame Elysé urodzona na Peros Banhos. Kobieta, która przybyła do Hagi, żeby świadczyć przeciwko rządowi Wielkiej Brytanii - zawalczyć o archipelag wysp, który ma być albo ostatnią kolonią brytyjską, albo ziemią Mauritiusa. Krótki komentarz przesycony jest wzruszeniem i potrzebą życia na "swoim" - bez względu na plany wielkich wobec spokojnych miejsc. Żeby zyskać nową perspektywę i sprawdzić, kto ma rację w sporze - warto wysłuchać tych, na których nikt nie zwracał uwagi przy podejmowaniu ważnych decyzji w przeszłości. Madame Elysé musiała opuścić wyspy i w warunkach urągających człowieczeństwu została wbrew własnej woli przesiedlona. W wyniku tych działań straciła ciążę - co dla młodej kobiety było wielkim dramatem. Po latach walczy o sprawiedliwość i o to, żeby nikt nie musiał już zaznawać podobnego losu.
Nie jest to zatem walka o ziemie, a walka o ludzi - i to o ludzi do niedawna ignorowanych. Philippe Sands przedstawia tę opowieść z perspektywy prawnika, który zajmuje się ocenianiem sytuacji. To dzięki jego obserwacjom cała sytuacja nabiera kolorów i staje się ważna bez względu na miejsce zamieszkania odbiorców. Liczy się tu w końcu przede wszystkim godność człowieka. "Ostatnia kolonia" to nie tylko rejestr wydarzeń podczas procesu w Hadze - chociaż tym Philippe Sands zajmuje się najbardziej, a przynajmniej - najbardziej tymi fragmentami angażuje odbiorców, ze względu na duże zaangażowanie i szczegółowość prowadzonych obserwacji. Przybliża też sporą część historii wysp. Zajmuje się kwestiami politycznymi i społecznymi, szuka wyjaśnień na temat tożsamości kulturowej. Wprowadza obrazki rodzajowe, które mają czytelnikom uświadomić tragedię zwykłych ludzi, nawiązuje do tematu niewolnictwa i do kwestii rasizmu - nie ma tu łatwych zagadnień, ale też nie da się łagodnie opowiedzieć o całym problemie. "Ostatnia kolonia" lekturą przyjemną być nie może, ale też nie zamęczy odbiorców autor ogromem krzywd. Tu szuka się rozwiązania, które usatysfakcjonuje zwykłych ludzi, w dodatku - ludzi, którzy nie wiedzieliby nawet bez pomocy z zewnątrz, jak o siebie zawalczyć. Ta sytuacja zamienia się w symbol walki o prawa człowieka, w jednoznaczną krytykę kolonializmu.
Philippe Sands stara się wytłumaczyć odbiorcom jak najdokładniej, na czym polega problem - i jak skomplikowane było docieranie do sedna, lawirowanie między dyplomatycznymi zabiegami i potrzebami zwykłej społeczności. Zapewnia czytelnikom podgląd niezwykle istotnego wydarzenia - w pewnym sensie też przestrogę przed zaborczymi zapędami i próbami regulowania rzeczywistości według własnego uznania. Udaje mu się sprawić, że kwestie prawne i społeczne stają się jasne i nie stanowią tajemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz