Harperkids, Warszawa 2023.
Nowy dom
Lemony Snicket wysyła swoje kozły ofiarne, a raczej sieroty Baudelaire, do kolejnej rodziny zastępczej - następni opiekunowie wykażą się kompletną niedojrzałością i dziwactwami. A Hrabia Olaf jak zwykle nie śpi - depcze dzieciom po piętach i stanowi zagrożenie, bo nikt nie dostrzega w nim prawdziwej postaci - poza Wioletką, Klausem i Słoneczkiem. Baudelaire'owie nie mają problemu z odkryciem tożsamości nowego przybysza, dorośli nie dają temu wiary i zwykle z otwartymi ramionami przyjmują największego wroga. W tomie "Winda widmo" sieroty trafiają do apartamentu państwa Szpetnych - wielopokojowej rezydencji marzeń, w której jednak wszystko jest urządzone według najnowszej mody. Pani Szpetna decyduje się pozbyć z domu wszystkiego, co nie spełnia wymagań dyktatorów mody, a ponieważ rzeczywistość ta zmienia się bardzo szybko, trudno jest nadążyć za absurdalnymi czasami i nikomu niepotrzebnymi zmianami. Ale sieroty Baudelaire chwilowo będą musiały się przyzwyczaić do koszmarnych garniturów w prążki (tylko to jest akurat modne) i do zachowań, które mieszczą się w kanonie modnego akurat savoir-vivre'u. Nie wiedzą wprawdzie, jak nadążać za zasadami, o których nie mają pojęcia, ale nie poddają się - zależy im na tym, żeby uratować swoich przyjaciół, poznane całkiem niedawno trojaczki (właściwie: ocalałą dwójkę). Sieroty Baudelaire mają zatem misję poza powtarzalną próbą uratowania się z kolejnej pułapki i poza umykaniem Hrabiemu Olafowi. Jakby tego było mało, do apartamentu Szpetnych nie da się łatwo dostać, bo winda notorycznie nie działa (przestała być w pewnym momencie modna), a może po prostu nie istnieje - szyb windowy okazuje się całkiem interesującą pułapką.
Autor w tej książce próbuje trochę uruchomić Słoneczko - wprawdzie zawsze wplata dziecko do dyskusji, zwłaszcza za sprawą tłumaczenia przypadkowo tworzonych zbitek sylab: Słoneczko wtrąca się do każdej rozmowy i interpretacje jego wypowiedzi mają rozśmieszać odbiorców. Tutaj potrzebne jest jeszcze jedno zjawisko charakterystyczne dla Słoneczka - gryzienie, a raczej wbijanie zębów. Tym razem to Słoneczko będzie mogło uratować całą trójkę z poważnych tarapatów, chociaż raczej absurdalnie wypada ucieczka tej bohaterki. Chociaż Lemony Snicket podsuwa dzieciom dość obszerny tom, lektura przebiegać będzie bardzo szybko. Nie ma tu przecież ani pogłębionych charakterystyk postaci, ani skomplikowanych opisów spowalniających całość, autor stawia na tempo i absurd, chce rozśmieszać zagrożeniami, jakie wciąż czyhają na bohaterów. Przyzwyczaił już odbiorców do tego stylu i kieruje się zwłaszcza do tych czytelników, którzy lubią przygody w błyskawicznym tempie. Nie zwraca uwagi na prawdopodobieństwo akcji ani na chronienie bohaterów przed złem - sieroty Baudelaire muszą doświadczać życia w jego najgorszej wersji, żeby się zahartować i wiedzieć, jak wyjść z każdego kryzysu. Propozycja - kolejna w cyklu - to zbiór nonsensów i wygłupów przerobionych na lekturę, tutaj nie można wyciągać wniosków z żadnych doświadczeń bohaterów. Nie jest to książka, która ma pouczać i moralizować - liczy się za to szybka akcja i śmiech wywoływany prostymi chwytami. Dla tych dzieci, które nie lubią czytać, może okazać się ta seria strzałem w dziesiątkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz