Harperkids, Warszawa 2023.
Plany
Adelka to mała bohaterka książki na pierwszym poziomie serii Czytam sobie - powołana do istnienia po to, żeby dzieci ćwiczyły czytanie. I jednocześnie to postać, której spełniają się najskrytsze marzenia, zupełnie bez powodu, niemal magicznie, chociaż magii w ogóle tu nie ma. "Wakacje Adelki" to tomik pobudzający wyobraźnię maluchów i podsycający ich nadzieje na domowe zwierzę. Jednocześnie to opowieść, w której fabuła sprawia, że uczniowie zechcą doskonalić swoje umiejętności w ramach lektury - w końcu muszą się dowiedzieć, co nietypowego spotka Adelkę jeszcze przed wakacjami. Dziewczynka snuje plany - w związku z zadaniem domowym. Chociaż jest piękna majowa pogoda, Adelka nie może wyjść z domu: musi przygotować pracę do szkoły. W ramach tego zadania ma wyjaśnić, co będzie robić w wakacje. Jednak efekt jej działań nie jest kompletny, rodzice bowiem przyszykowali pewną niespodziankę.
Katarzyna Kozłowska wymyśla historię bez zarzutu. Każdy z odbiorców będzie chciał się identyfikować z małą bohaterką i każdy będzie liczyć skrycie na to, że spotka go podobne doświadczenie. Pod tym względem autorka nie zawodzi. Natomiast bardzo blokuje ją - i jest to widoczne - konieczność trzymania się reguł serii. Nie wolno jej używać między innymi samogłosek nosowych czy głosek miękkich, nie ma mowy o dwuznakach. Zupełnie jakby ograniczenie głosek ułatwiało lekturę. Tak się nie dzieje: twórcy w serii zmuszeni do przestrzegania mocno rygorystycznych zasad poszukują synonimów (lub robią to ich redaktorzy) i w efekcie uzyskują czytanki o zwielokrotnionym stopniu trudności, naszpikowane wyrazami, których dzieci nie używają na co dzień. Owszem, ma to sens w przypadku wprowadzania nowych słów do słowników dzieci - jednak przy ćwiczeniu czytania można się zbyt łatwo zniechęcić dziwnymi określeniami. W efekcie na jednej stronie są "łapki" (dłonie z racji zmiękczenia się nie nadają), a na innej "obiekty" (jako... elementy wyklejanki). Synonimy wpływają też na sam rytm opowiastek - zamiast "mama robi zagadkową minę" (wykluczone z racji nosowych samogłosek), dzieci przeczytają, że "mina mamy jest zagadkowa". Niby to samo - a jednak znacznie mniej naturalnie. A to właśnie naturalność powinna pchać najmłodszych do czytania, łatwość wgłębiania się w tekst i bliskość tego tekstu do narracji, które dzieci znają ze zwyczajnego życia. W tej serii czytanie zamienia się w mozolne odtwarzanie słów i zwrotów mniej kojarzonych - i to warto byłoby zmienić. Zwłaszcza że na pierwszym poziomie serii ilustracje przyciągają uwagę i mogą wprowadzać chęć ćwiczenia opowiadania (przedstawiania choćby rodzicom akcji zakodowanej na obrazkach). Zofia Różycka zajmuje się tu tworzeniem świata Adelki - stawia na karykaturalne kształty, ale podkreśla też barwny chaos wokół tworzącego dziecka. I dobrze, bo dzięki temu uzupełni to, co z zabawy przeradza się w obowiązek za sprawą zbyt dokładnego przestrzegania sztucznych zasad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz