Kropka, Warszawa 2022.
Dwie wersje
Przedziwna jest ta opowieść, zwraca uwagę swoistą, nienaturalną narracją, której sens wyjaśni się dopiero z ostatnią stroną. „Miejsce na skale” to bowiem obrazkowa opowieść, którą można czytać zwyczajnie albo wspak – zyskując zupełnie nowy sens. Foki – duża i mała – przypływają na skałę. Chcą na niej odpocząć, ale stworzenia, które już tam siedzą, stwierdzają, że absolutnie nie ma dla nikogo więcej miejsca. Nie podzielą się schronieniem, nie życzą sobie nowego towarzystwa – radzą przybyszom, by wracali do siebie. Trochę to ponure i może nawet przygnębić odbiorców: nie wiadomo, dlaczego przybysze spotykają się z tak niesympatycznym przyjęciem: nie zrobili nic złego, nikogo nie skrzywdzili ani nawet nie wyrażają roszczeń co do miejsca. Zderzają się z niechęcią miejscowych i nie potrafią tego podejścia przełamać ani przekonać lokalsów do siebie. Nie kłócą się i nie dyskutują, nie mają w ogóle głosu – bo głos zabierają jedynie zwierzęta zamieszkujące skałę. Wystarczy jednak dojść do końca opowieści i zacząć czytać ją jeszcze raz, tym razem od ostatniej kartki – by zyskać nowe spojrzenie na akcję i nową fabułę, tym razem bardzo krzepiącą i radosną. To właściwe zamknięcie lektury: warto sprawdzić, jaka historia ujawni się przy czytaniu od końca – bo ona pozostawi dzieci z przekonaniem, że warto być życzliwym i pomagać innym. Tym razem dwie foki wiedzą, że muszą uciekać ze swoich stron – na szczęście na swojej drodze spotykają bardzo gościnne stworzenia przesiadujące na skale. Nie ma problemu, by wszyscy się zmieścili: zresztą nie do wyobrażenia jest to, by pozostawić zwierzęta w potrzebie. Skoro przypłynęły i dotarły aż do skały, należy im się nagroda – i możliwość wypoczęcia.
Ponieważ książka ma być w obie strony czytelna i wyrazista, rezygnuje się tu w narracji czasami ze spójników, a zwykle – ze znaków przestankowych na końcach haseł (być może lepiej sprawdziłyby się kapitaliki zamiast czcionki pokazującej wielkie i małe litery). Czasami ma się wrażenie, że czegoś brakuje, coś zostało niezbyt zręcznie skonstruowane i sformułowane – ale to efekt prób dopasowania fraz do lektury w dwie strony. Dzieciom zresztą nie będzie to przeszkadzać, bo jak w przypadku każdego picture booka – także tutaj będą prowadzić własną narrację na podstawie obrazków. I one nie mogą być jednoznaczne: w zależności od kierunku opowieści, foki na obrazkach będą albo szczęśliwe, albo rozczarowane. Nie wiadomo, czy się uśmiechają, czy też ukrywają smutek – można więc pokazać dzieciom, że nie zawsze uczucia są łatwe do zinterpretowania. Ilustracje są tu dość ascetyczne: ważne, by pokazać bezkres otoczenia, maleńką wyspę na pełnym morzu – i foki w wodzie (również mocno samotne). Dzięki temu łatwiej twórcom nakreślić pełny wachlarz przeżyć bohaterów. Duża książka, która zachęci maluchy do zastanawiania się nad tematem gościnności i życzliwości nie zabierze dużo czasu w tradycyjnym czytaniu (nawet przy podwójnej narracji) – jednak na dłużej pozostanie z kilkulatkami, skłaniając je do refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz