środa, 24 listopada 2021

Agnieszka Olszanowska: Pięć wdów

Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.

Zaloty

Jest to bardzo prosta i szybka powieść zorientowana na rozrywkę tych pań, które nie lubią rozbudowanych narracji. Sam pomysł został tu zrealizowany możliwie bez komplikacji w intrydze. I to trochę dziwi, bo Agnieszka Olszanowska raczej przyzwyczaiła czytelniczki do rozbudowanych narracji i do rozkoszowania się słowami. Tu tego nie ma - „Pięć wdów” to powieść kierowana także do mniej wymagających odbiorczyń. Autorka nie szuka atrakcyjnych rozwiązań fabularnych, posługuje się wyliczeniami i przechodzeniem od opowieści do opowieści, tak, żeby bez zbędnego kombinowania przedstawić jak najwięcej informacji o licznej grupie bohaterów.

Wszystko zaczyna się od konfliktu międzypokoleniowego. Pan Franciszek jest sfrustrowany tym, że jego wnukowie – wszyscy od dawna pełnoletni – nie potrafią znaleźć sobie dziewczyn i siedzą tylko z nosami w smartfonach. Sam postanawia dać im dobry przykład – nie wierzy w aplikacje randkowe ani w poznawanie nowych ludzi przez internet. Wybiera zupełnie klasyczną metodę znalezienia kandydatki na żonę – a że postępuje metodycznie, jego strategia wypada bardzo nietypowo. Pan Franciszek gromadzi bowiem dane na temat okolicznych wdów w odpowiednim wieku. Zbiera nazwiska tych, które straciły mężów – i które mieszkają w najbliższej okolicy. Posiłkuje się plotkami, żeby przekonać się, które panie potencjalnie będą dla niego najbardziej odpowiednie. Do każdej z kilkudziesięciu wdów w okolicy udaje się osobiście i wyłuszcza swoje zamiary. Jako były działacz lokalny spotyka się raczej z niechęcią i odrzuceniem – ale w końcu trafia do domu, w którym mieszka aż pięć wdów. Pięć sióstr, które po śmierci małżonków postanowiły spędzić trochę czasu razem. Franciszka to nie zraża: odwiedza wszystkie i z wszystkimi rozmawia, żeby je bliżej poznać. Nie wie jeszcze, że w tym samym czasie trzej wnukowie planują zapobiec seniorskim romansom. W efekcie u pięciu wdów pojawiają się trzy młode kobiety – dwie skrzywdzone przez los i mężczyzn i jedna, która wymyśliła sobie alternatywną wobec małżeństwa drogę. Trzech wnuków, trzy wolne kobiety – Agnieszka Olszanowska nakreśla już w założeniach szansę na nowe związki. Tymczasem sam Franciszek nie składa broni, szuka sposobu na to, by porozumieć się z jedną z wdów. Nie zależy mu na nagłym zakochaniu – wie, że wszystko da się dogadać. Planuje ślub w najbliższym możliwym terminie, jeśli jakaś pani to zaakceptuje, Franciszek udowodni wnukom, że zna się na rzeczy.

W obliczu ewentualnych związków młodych sprawy Franciszka schodzą na dalszy plan. Na początku Agnieszka Olszanowska rozbudza ciekawość co do przeszłości wnuczek pięciu wdów – jedna ma dziecko, ale rozstała się z jego ojcem, druga – jakieś dzieci straciła, co powiedziane jest na tyle niewyraźnie, żeby nie dało się do końca domyślić biegu wydarzeń, trzecia nie zwiąże się z mężczyzną. Autorka ułatwia sobie w ten sposób przyciągnięcie czytelniczek do fabuły: stopniowo będzie zdradzać sekrety kobiet. Żeby do tego doszło, prowokuje kolejne spotkania – najbardziej „papierowe” wydaje się to na spływie kajakowym: wymiana partnerów i wymuszone rozmowy w parach to sposób na przedstawienie się i przegadanie zmartwień innych. Jednak nawet jeśli wysiłki w kierunku rozbudzenia ciekawości na temat romansów są tendencyjne, to nietypowy punkt wyjścia sprawia, że odbiorczynie chcą przy „Pięciu wdowach” zostać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz