niedziela, 15 sierpnia 2021

Andrzej Żak: Samuraj i anioł stróż

Wydawnictwo BIS, Warszawa 2017.

Walka

Jest to książka, w której istotne stały się dwa tematy: wiara (na drugim planie) i walka z ciężką chorobą (na pierwszym. Andrzej Żak w „Samuraju i aniele stróżu” wysyła odbiorców do szpitala, na oddział, na którym przebywają ciężko chore dzieci. Są tu sale, z których się długo nie wraca, jest sporo strachu i cierpienia. Przygotowania do operacji ratujących życie, ksywki (bo jakoś trzeba zachować normalność) i brak szkolnych obowiązków, może poza lekcjami katechezy, które z nudów można przetrwać. Teo też znajduje się w szpitalu. Dba o niego starszy brat, jednak Teo trochę zaczyna już tracić nadzieję na to, że kiedyś wyzdrowieje. Nie chce słuchać zapewnień innych, ma dość leżenia. Z pomocą przychodzi mu Jasny, wysłannik nieba, krótko mówiąc: anioł stróż. Przychodzi we śnie, ale nie po to, żeby prawić chłopakowi kazania. Wplątuje się w całą ekipę dzieciaków, które przecież chciałyby funkcjonować normalnie i potrzebują możliwości wyszalenia się. Zabiera Teo na trening karate i zmusza do wielkiego wysiłku. W dzień chłopiec leży w szpitalnym łóżku, nocami stacza ciężkie pojedynki z trudnymi przeciwnikami. Jasny nie zamierza niczego ułatwiać, co najwyżej zagrzewa do boju i komentuje z dystansu. Gdzieś w tym wszystkim pozostaje Bóg (tajemniczy tatuaż na ramieniu ochroniarza jest wiele mówiącym znakiem), ale nie chodzi o nawracanie. Przynajmniej – nie do końca. W pewnym momencie Andrzej Żak przejdzie na pocieszanie i wprowadzanie kaznodziejskich tonów (na szczęście – na krótko), bardziej zależy mu jednak na dodawaniu otuchy chorym dzieciom i pokazanie im oraz ich otoczeniu, że chorobę można potraktować jako walkę, w której wsparciem będzie także wiara. Teo potrzebuje autorytetu, ale nie znajdzie go w osobie szpitalnego kapelana – ksiądz nie wierzy chłopakom w ich rewelacje i w ich wizję nieba, nie ma zamiaru jednak odbierać im zabawy. Tylko Jasny wie, że czasami trzeba być trochę szorstkim, żeby dogadać się z dzieciakami. „Samuraj i anioł stróż” to opowieść, która na początku może wciągnąć przez nietypowy kontekst: rzadko kiedy tłem wydarzeń – i to dosłownym tłem – staje się szpital i onkologia dziecięca. Tutaj jednak mali bohaterowie nie mają problemów z zaakceptowaniem swojego stanu: jeśli dziewczynka ma stracić pierś, wie już, że dzięki chirurgii plastycznej zrobi sobie jeszcze ładniejszą. Zmiany na twarzy dodają charakteru – a jeśli już nie da się znaleźć pocieszenia w prostych hasłach, można się przenieść w świat wyobraźni. Andrzej Żak wykorzystuje dość prostą analogię: to proces wracania do zdrowia ma być walką, ćwiczenia karate, które wykonuje Teo każdej nocy, uczą go wysiłku i niepoddawania się. Problemem bywają od czasu do czasu nieodpowiednie dobory słów, niektórych może też zniechęcić motyw modlitwy i wiary jako sposobu rozwiązywania problemów. Ale Andrzej Żak zwraca się do ściśle określonej grupy odbiorców, tych, którzy właśnie takiego rodzaju pocieszenia potrzebują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz